Pokazywanie postów oznaczonych etykietą 8/10. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą 8/10. Pokaż wszystkie posty

5 marca 2022

Wiecznomrok – Ross MacKenzie

@oxuria
Pierwszy tom serii o „Wiecznomroku” (liczącej aktualnie w oryginale dwa tomy) przedstawia wydarzenia skupiające się wokół pewnej trzynastoletniej sieroty, Larabelli Lisicy, spędzającej większość swojego życia w kanałach. Jej świat obraca się wokół przetrwania, unikania białodziejów na usługach Pani Hester oraz drżenia przed dziką magią stosowaną przez jędzuchy. Wszystko to ulega zmianie w momencie, gdy pewna drewniana szkatułka wpada w jej ręce. Na dziewczynę czeka wielka przygoda, a – tym samym – przed czytelnikiem ukazuje się nowa odsłona świata, w który właśnie wkroczył.
UDOSTĘPNIJ TEN POST

8 stycznia 2022

Krew i popiół – Jennifer L. Armentrout [przedpremierowo]

@oxuria

Bycie Panną to wyróżnienie, a nawet największy zaszczyt, jakiego może dostąpić dziewczyna w Masadonii. Nikomu przez myśl nie przeszłoby, by okazywać brak szacunku wobec tej pozycji społecznej – oznaczałoby to równocześnie sprzeciw królowi i królowej. Tak się składa, że bogowie wybrali Penellaphe, by mogła sprawować tę godność. Problem w tym, że Poppy wolałaby chadzać własnymi ścieżkami, co rażąco kłóci się z jej przeznaczeniem. Jeśli ktoś odkryje, co krąży po głowie dziewczyny, grozi jej najgorsze – uznanie przez bogów za niegodną.
UDOSTĘPNIJ TEN POST

15 września 2021

Stowarzyszenie Srok. Jedna to smutek... – Zoe Sugg, Amy McCulloch

 

@oxuria

Audrey Wagner jest nowa w Illumen Hall, elitarnej szkole z internatem. Nie czuje się tu zbyt dobrze. Wydaje się jej, że wszyscy przemykają niosącymi echo korytarzami, jakby czegoś się bali. Ivy, współlokatorka z internatu, też sprawia dziwne wrażenie. No i te sroki… O co chodzi z obsesją uczniów na punkcie srok?

Illumen Hall jest dla prymuski Ivy Moore-Zhang jak drugi dom. Dziewczyna ma na ten rok ambitne plany i ostatnie, czego potrzebuje, to zabierająca jej przestrzeń koleżanka (która na domiar złego wściubia nos w nie swoje sprawy!).

Audery i Ivy nie mogłyby chyba różnić się bardziej. Los jednak zmusza je do współpracy. Tragiczna śmierć jednej z uczennic Illumen Hall, która wstrząsnęła społecznością szkoły, staje się głównym tematem tajemniczego podcastu. Zapowiadają go złowieszcze słowa:

„Wiem, kto zabił Lolę.

A jedno z was będzie następne”. /insignis.pl

UDOSTĘPNIJ TEN POST

20 lipca 2021

Rozmowy z przyjaciółmi – Sally Rooney

@oxuria
Mieszkająca w Dublinie Frances ma dwadzieścia jeden lat i chłodny umysł obserwatorki. Jest studentką i początkującą pisarką; ze swoją najlepszą przyjaciółką i byłą dziewczyną Bobbi występuje na slamach poetyckich. Przypadkowa znajomość z Melissą, popularną dziennikarką, której mąż Nick jest aktorem, otwiera im drzwi do świata pięknych domów, hałaśliwych przyjęć i wakacji w Bretanii. Gdy Frances i Nick niespodziewanie zbliżają się do siebie, błyskotliwa i stroniąca od uczuć Frances musi po raz pierwszy zmierzyć się ze swoimi słabościami. //lubimyczytac.pl
UDOSTĘPNIJ TEN POST

14 października 2020

Czego ci nie mówię – Yasmin Rahman

@oxuria
 

OLIVIA, CARA i MEHREEN – trzy zwykłe dziewczyny, każda inna. Trzy dziewczyny, które postanowiły popełnić samobójstwo. Żadna nie ma tyle odwagi, by zrobić to samodzielnie, dlatego logują się na stronie MementoMori.com i zostawiają informację o poszukiwaniu partnera do samobójstwa, a algorytm strony dokonuje wyboru. W ten sposób się poznają.

1. Imię i nazwisko

2. Wiek

3. Miejsce zamieszkania

4. Dlaczego chcesz umrzeć?

Wydaje ci się, że wiesz, co będzie dalej?

Że twórcy Memento.Mori tak pokierują dziewczętami, żeby odwieść je od dramatycznego kroku?

Albo wyślą do ich domów terapeutów, którzy pomogą wszystkim uporać się z problemami?

Albo skontaktują się z ich rodzicami, żeby ostrzec, co planują dziewczyny?//lubimyczytac.pl

UDOSTĘPNIJ TEN POST

8 czerwca 2020

Po godzinach - Ludka Skrzydlewska

@oxuria

Kiedy zakres obowiązków zaczyna wykraczać poza umowę...

Indiana Fisher, absolwentka Harvardu i asystentka dyrektora generalnego w renomowanej bostońskiej firmie deweloperskiej, początkowo żywiła przekonanie, że jej posada będzie trampoliną do sukcesu. Niestety, po roku spędzonym na podawaniu kawy, kserowaniu dokumentów, a przede wszystkim na chronieniu szefa firmy Ryana przed konsekwencjami jego własnej nieodpowiedzialności entuzjazm Indiany nieco przygasł.

Kiedy w Bostonie pojawia się starszy brat Ryana, Vincent - ponury, mrukliwy i zdaniem Indiany raczej podejrzany - życie zawodowe dziewczyny gwałtownie przyspiesza. Rozdarta pomiędzy mieszanymi uczuciami wobec Vincenta, a potrzebą chronienia swojego szefa młoda asystentka wkrótce przekonuje się, że ktoś chce przejąć firmę Ryana. Ktoś, kto nie zawaha się przed żadną podłością, by osiągnąć cel. Indiana, coraz mocniej uwikłana w niejasne układy biznesowe, nie przypuszcza, że i jej może grozić niebezpieczeństwo...

Ludka Skrzydlewska funduje swoim bohaterom przejażdżkę emocjonalnym rollercoasterem. Przejażdżkę, której finału nie da się przewidzieć aż do samego końca. Dołączysz? Niezapomniane przeżycia gwarantowane!//lubimyczytac.pl

UDOSTĘPNIJ TEN POST

26 kwietnia 2020

Chiny 5.0. Jak powstaje cyfrowa dyktatura – Kai Strittmatter

@oxuria
W XXI wieku dyktatura przyjmuje zupełnie nowe — cyfrowe oblicze. Prekursorem są Chiny, które choć od dawna są jednym z motorów światowej gospodarki, to wciąż pod względem ideologicznym pozostają krajem autorytarnym. W ostatnim czasie, pod rządami Xi Jinpinga, najpotężniejszego od czasów Mao przywódcy partii i państwa, autorytaryzm zyskuje tam nowy wymiar. Chiny śmiało wkraczają w świat i konkurują z Zachodem, korzystając przy tym z baz danych i sztucznej inteligencji, jak żaden inny rząd. Dzięki najnowszym osiągnięciom techniki partia próbuje stworzyć najlepszy na świecie system obserwacji. Celem jest kontrola chińskiego rządu nad wszystkim. Nad tym, co to dla nas oznacza, zastanawia się Kai Strittmatter, wieloletni korespondent „Süddeutsche Zeitung” w Pekinie. //lubimyczytac.pl
„Publiczna kompromitacja i napiętnowanie są wbudowane w system”, s. 271.
UDOSTĘPNIJ TEN POST

10 listopada 2019

Następnym razem - Karolina Winiarska [przedpremierowo]

@oxuria
Ile razy można nie dostrzec miłości zanim będzie za późno?
Poruszająca opowieść o życiu oraz miłości, która nie przemija - idealna na zimowe wieczory pod kocem, z kubkiem ulubionej herbaty.
Tego debiutu nie możesz przegapić!
Pod włoskim słońcem, między Olgą a Michałem zrodziło się uczucie. Po powrocie do Polski ich kontakt się urywa. Jednak żadne z nich nie wymazało tego drugiego z pamięci. Kilka lat później, jako dorośli ludzie, próbują zbudować nowe związki, chcąc zapomnieć o przeszłości i nie wracać do tego, co ich łączyło. Mimo to wciąż o sobie myślą i tęsknią.
Czy Olga i Michał odważą się pójść za głosem serca?
I czy pierwsza miłość może przetrwać próbę czasu?
„Następnym razem” to historia o sile pierwszej miłości, która nigdy nie daje o sobie zapomnieć.//lubimyczytac.pl

Niejednokrotnie miałam do czynienia z debiutami i zdarza się, że potrafią mnie one jeszcze zaskoczyć, co jest oczywiście zjawiskiem pozytywnym (od tych negatywnych staram się uciekać!). W związku z tym – z ręką na sercu – mogę Wam oznajmić, iż powieść Karoliny Winiarskiej zalicza się do tej lepszej połowy!
„[...] bohater nie może być słaby? Wbijają nam do głowy bajki o nieustraszonych rycerzach. Dlaczego nie mówią, że rycerz też się boi i właśnie ten strach musi pokonać?”. str. 67
Nie ukrywam, że początkowo zastanawiało mnie trochę tempo akcji – czasem miałam wrażenie, że przeskoki w czasie były zbyt duże, wszystko działo się tak nagle, szybko i powodowało to lekką dezorientację w trakcie czytania. Na całe szczęście w tym szaleństwie jest metoda! Bohaterów poznajemy w wieku jeszcze nastoletnim – po to, by towarzyszyć im w dalszych etapach ich dróg, które przygotowało im życie. Nie są oni idealni: Olga wydaje się być zbyt porywcza, w innej chwili niezdecydowana, często bije się z własnymi myślami; Michał w pewnym momencie gubi się w tym codziennym pędzie, ale czy nie odzwierciedlają oni w jakimś stopniu dzięki temu dzisiejszego społeczeństwa? Nie będę za wiele zdradzać, jednak przyznam jedno – ukazanie tego długiego procesu, jakim jest dorastanie (do stworzenia rodziny, podejmowania samodzielnych decyzji, przeciwstawiania się lękom, naprawiania swoich błędów i ponoszenia konsekwencji) z pewnością nikomu nie umknie na kartach „Następnym razem”.

Z racji tego, iż książka liczy sobie tylko trzysta dwadzieścia stron, lektura nie powinna zająć dużo czasu – mi wystarczył jeden wieczór. Z drugiej strony, historia Olgi i Michała (z wątkami pobocznymi i postaciami występującymi epizodycznie) została skondensowana na – według mnie – zbyt małej powierzchni jak na tak szerokie ramy czasowe. Myślę, że zabrakło mi głębszego rozwinięcia, czasem większej ilości refleksyjności, chwilowego zatrzymania się. Nie oznacza to jednak, że brak tych elementów przekreślił szanse tej książki!

Jak wspomniałam, „Następnym razem” zrobiło na mnie duże wrażenie i wywołało we mnie określone emocje – składam ukłon w stronę zakończenia. Odbierając książkę na minionych targach książki, obiecałam jednak autorce, że koniecznie dam znać, co myślę o jej powieści. Dlatego też zwróciłam uwagę na rzeczy, które zostały mi w pamięci, by ewentualnie pomóc wzmocnić kolejne pomysły na książki pani Karoliny! Pomimo moich komentarzy, pozycja ta warta jest poświęcenia jej uwagi – czujcie się więc zachęceni!

„Następnym razem” Karolina Winiarska, wydawnictwo Szósty Zmysł 2019, str. 320
Post powstał we współpracy z wydawnictwem.

Premiera: 20.11

UDOSTĘPNIJ TEN POST

18 września 2019

⚓ Szczęście dla zuchwałych – Petra Hülsmann ⚓ [premierowo]

@oxuria
Szczęście nie rośnie na drzewach – czasem trzeba o nie zawalczyć. Zabawna i wzruszająca opowieść o kobiecie, która odważyła się być szczęśliwa.

Stoisz po szyję w wodzie? Głowa do góry! Imprezy, wolność, beztroska − dla Marie nie ma nic ważniejszego. Wszystko zmienia się, kiedy jej siostra Christine zapada na ciężką chorobę i prosi, by na czas terapii zaopiekować się jej dziećmi. Jakby tego było mało, Marie ma przejąć jej posadę w rodzinnej stoczni jachtowej. Zupełnie nie ma ochoty na nowe wyzwanie, a tym bardziej na nowego szefa, sztywnego nudziarza o imieniu Daniel. Podczas gdy jedna katastrofa goni drugą, a życie staje się chaosem, Marie powoli zaczyna pojmować, że są na świecie rzeczy, o które warto walczyć. I że pewne sytuacje – na przykład nowa miłość − dopadają człowieka wtedy, gdy się tego najmniej spodziewa.//lubimyczytac.pl

„Szczęście dla zuchwałych” to pierwsza książka Petry Hülsmann na polskim rynku wydawniczym. Mam wielką nadzieję, iż nie będzie to również i ostatnia, ponieważ powieści takie jak te czyta mi się chyba najprzyjemniej. Dlaczego? Pomimo bardzo trudnego i łzawego tematu choroby autorka była w stanie rozśmieszyć mnie (również do łez!) na tysiąc sposobów. Jak widzicie, popłakać można w tym wypadku przez większość historii, bo są do tego warunki, ale jeśli jesteście twardzi, to Was może to ominie.
„Oczywiście nic się nie stanie, jeśli czegoś się nie osiągnie. Ale nie powinno się z góry mówić: I tak nie dam rady, więc nie będę nawet próbować”. str. 195
Pozornie beztroska Marie – główna bohaterka – przypadła mi chyba do gustu najbardziej z całego tego szalonego grona postaci. Nie tylko dlatego, że to ona grała pierwsze skrzypce w tej historii, ale również ze względu na to, jaką osobą była i jak potrafiła poradzić sobie w ciężkich sytuacjach. Nie powinnam chwalić jej tak całkowicie, bo jednak nie ze wszystkich kłopotów wychodziła obronną ręką, aczkolwiek nie spodziewałam się czegoś innego. Ta kobieta dzięki swojemu zachowaniu nie była ideałem, co właśnie jeszcze bardziej mnie do niej przekonało. Do tego warto dorzucić coś, co kryje się w jej wspomnieniach i historia nabiera i tempa, i większego sensu. Pamiętajcie – to, co z zewnątrz wygląda głupio lub beztrosko, nie zawsze jest takie naprawdę. To może być zwykła gra pozorów, która ma na celu odwrócenie uwagi od tego, czego nie chce się pokazywać ludziom, od swoich prawdziwych myśli.

Wielkim plusem tej historii jest humor. Dawno nie śmiałam się i nie bawiłam się tak dobrze przy książce, dla której zarwałam noc. Do tego wątek dotyczący marynarstwa dodał pewnej świeżości tej historii – nawet nie czułam się przytłoczona paroma nazwami, które widziałam pierwszy raz w życiu. Zdecydowanie nie musicie być wielbicielami tej tematyki, by sięgnąć po tę książkę, ponieważ i tak zdołacie się połapać, o co dokładnie chodzi w tej kwestii.

„Szczęście dla zuchwałych” to nie tylko historia miłosna z marynarskim tłem – to przede wszystkim opowieść o poszukiwaniu własnego ja i sensu w swoim życiu oraz o relacjach rodzinnych w czasie kryzysów emocjonalnych, a to wszystko ujęte w bardzo emocjonalny i humorystyczny sposób. Jeśli właśnie takiej książki szukacie – polecam!

„Szczęście dla zuchwałych” Petra Hülsmann (tłum. Agnieszka Hofmann), wydawnictwo Initium 2019, str. 512
Post powstał we współpracy z wydawnictwem.

premiera: 18.09!
UDOSTĘPNIJ TEN POST

13 sierpnia 2019

Kosmiczne zachwyty – Neil deGrasse Tyson

@oxuria
Czy można badać kosmos zwykłym kijem? Jaki kolor ma wszechświat? Czy stojąc na szczycie Mount Everestu, jesteśmy najdalej od środka Ziemi? Dlaczego wydostanie się z wnętrza Słońca zajmuje światłu aż 5000 lat? Czy w pasie asteroid faktycznie tak łatwo zaliczyć pozaziemską stłuczkę?

Na te i wiele innych rozpalających wyobraźnię kosmicznych pytań odpowiada w swojej książce słynny amerykański astrofizyk i znakomity popularyzator nauki Neil deGrasse Tyson.

Entuzjazm i pasja, z jaką Tyson opisuje wszechświat – ten bliski i ten odległy – udziela się milionom jego widzów i czytelników. Nawet najbardziej skomplikowane kosmiczne zjawiska stają się w jego ujęciu zrozumiałe i, co najważniejsze, fascynujące! Lektura Kosmicznych zachwytów – napisanej lekkim piórem książki pełnej zdumiewających faktów i wciągających opowieści – sprawi, że nocne wpatrywanie się w rozgwieżdżone niebo już nigdy nie będzie takie samo. //lubimyczytac.pl
„Współcześni naukowcy w niczym nie ustępują Supermanowi – przynajmniej jeśli chodzi o rentgenowski wzrok. Może i Superman jest trochę silniejszy niż przeciętny astrofizyk, ale za to my jesteśmy w stanie »widzieć« w każdym zakresie widma elektromagnetycznego. Brak tej umiejętności czyniłby z nas nie tylko ślepców, ale i ignorantów – wiele zjawisk astrofizycznych można bowiem dostrzec tylko przez niektóre okna spektralne”.
Chyba każdy w dzieciństwie miał swój wymarzony zawód – nie będę się kryła i przyznam, że mnie ciągnęło do różnych dziwnych rzeczy i od zawsze lubiłam poszperać na temat nieba, gwiazd i tego wszystkiego, co dotyczy kosmosu. W pewnym okresie mojego życia chciałam być nawet astronautą, ale później, jak można się domyślić, dopadła mnie rzeczywistość. Zostały mi tylko filmy, książki i cała reszta kosmicznej zajawki, której ostatnio trochę jest w sieci i na półkach w księgarniach. 

Jedną z takich właśnie pozycji jest książka „Kosmiczne zachwyty” Neila deGrasse Tysona – amerykańskiego astrofizyka, który m.in. prowadził narrację w popularnonaukowym serialu pod tytułem „Cosmos: A Spacetime Odyssey”. Zawiera ona w sobie osiemnaście esejów (odpowiednio zaktualizowanych) autora, które wcześniej już publikowane były w magazynie „Natural History” w kolumnie „Universe”. Książka wydana jest w trochę mniejszym formacie niż regularnie, w dodatku w grubej, przyjemnej w dotyku okładce, ale dzięki temu jest bardzo poręczna i wygodnie się ją czyta. Tym, co najbardziej zachwyciło mnie w tym zbiorze, jest podejście Tysona do Czytelnika – odnosiłam wrażenie, że jestem gdzieś na pogawędce ze starym przyjacielem, który jest po prostu trochę mądrzejszy ode mnie i wie, jak przekazać mi swoją wiedzę. Autor cały ten naukowy, fizyczny bełkot przekłada na codzienne przykłady, lawiruje pomiędzy wzorami i pojęciami, ale w taki sposób, by nie przytłoczyć. Pojawiają się nawet nawiązania do współczesnej popkultury, m.in. do „Star Treka”.
„Nie twierdzę, że wiem, kiedy i gdzie nastąpi koniec nauki, ani czy kiedykolwiek do tego dojdzie. Wiem natomiast, że jesteśmy głupsi, niż potrafimy to przed sobą przyznać. To bardziej ograniczenia naszych zdolności umysłowych niż nauki jako takiej przekonują mnie, że dopiero zaczynamy odkrywanie wszechświata”.
Szczerze mówiąc, „Kosmiczne zachwyty” czytałam długo. Nie dlatego, że raziła mnie cała ta naukowa otoczka – wręcz przeciwnie! Wystarczał mi jeden rozdział – czyli esej – na dzień lub parę dni, bo inaczej o wszystkim zapomniałabym zaraz po odłożeniu książki. Nauką za pośrednictwem Neila deGrasse Tysona można się delektować i z tego korzystałam. Wam, spragnionym wiedzy, również polecam, bo warto! 

„Kosmiczne zachwyty” Neil deGrasse Tyson, Wydawnictwo Insignis 2018, str. 304


UDOSTĘPNIJ TEN POST

8 sierpnia 2019

Nowa Ewa. Początek – Giovanna i Tom Fletcher

@oxuria
Elektryzująca historia miłosna, która rozgrywa się w przyszłości. Pierwszy tom trylogii autorstwa bestsellerowego pisarza Toma Fletchera i Giovanny Fletcher.

Ewa jest taka, jak każda inna nastolatka… Tyle że na jej barkach spoczywa los całego świata.
Jest pierwszą dziewczyną, jaka się urodziła od pięćdziesięciu lat.
Jest odpowiedzią na ich modlitwy.
Jest ich ostatnią nadzieją.
Co oznacza, że ma do odegrania tylko jedną rolę…
Gdy kończy szesnaście lat, musi się zmierzyć ze swoim przeznaczeniem i dokonać wyboru. Wybierze mężczyznę, jednego z trzech starannie wyselekcjonowanych kandydatów.
Zawsze akceptowała swój los. Dopóki nie spotkała Brama. Teraz chce przejąć kontrolę nad swoim życiem.
Od Ewy zależy przyszłość planety. Czy dokona właściwego wyboru?

Rozgrywająca się w przyszłości, w której przez pięćdziesiąt lat nie rodzą się dziewczynki… Tak zaczyna się tak powieść, która zapowiada się na jedną z najważniejszych książek tego roku. Nie można jej przegapić! //lubimyczytac.pl
„To coś więcej niż gra, w której można wygrać lub przegrać. Właśnie przez to, że postępujemy tak, jak mówisz, nie zasługujemy na życie tutaj!” str. 438
„Nowa Ewa. Początek” przedstawia Czytelnikowi przyszłość świata, o jakiej pewnie by nigdy nie pomyślał – pięćdziesiąt lat i ani jedna urodzona dziewczynka? Coś musiało pójść nie tak! I faktycznie, Giovanna i Tom Fletcher próbują wyjaśnić tę sytuację w swojej książce – bo uwierzcie mi, narodziny Ewy w takiej rzeczywistości to tylko wierzchołek góry lodowej. Przyszłościowych wizji w tej historii jest o wiele więcej!

Wyobraźcie sobie, że od najmłodszych lat żyjecie otoczeni iluzją, całą siecią kłamstw, niedomówień i oczywiście nie macie o tym najmniejszego pojęcia. Dlatego kiedy tylko coś zaczyna do siebie nie pasować, z początku można stać się podejrzliwym, ale gdy oszustwo staje się coraz bardziej widoczne, trudno wytrzymać już w tej szklanej kuli. Tak czuje się z grubsza główna bohaterka – szesnastoletnia Ewa, która – dosłownie i w przenośni – trzymana jest pod kloszem. Wpatrzone są w nią miliony, które widzą w niej swoją wybawicielkę; za wszystkim stoją układy i pieniądze (prawie jak w prawdziwym świecie, prawda?).

Wątek z całą tą nowoczesną technologią, która pomaga w utrzymaniu kontroli nad Ewą i ten polityczny (kto ma dziewczynę, ten ma i władzę – wynika to nawet z opisu) to nie jedyne, umieszczone w tej książce. Towarzyszy im ten miłosny, który – przyznam szczerze – nie jest taki zły w porównaniu do innych historii z dystopijnym klimatem na rynku. Poprowadzony został z wyczuciem i dzięki temu nie potrzeba wiele, a polubienie bohaterów nie sprawia już problemów.
„Nie wolno im się bawić w Boga – decydować, który efekt ich eksperymentów będzie żyć, a który umrze”. str. 399
Tym, co spodobało mi się najbardziej, jest podejście autorów do życia, które zawarli na kartach swojej powieści – człowiek nie powinien mieszać się w proces przekazywania życia w sposób naukowy, nieetyczny. Istota ludzka nie ma takich uprawnień, by bawić się w Boga niezależnie od sytuacji i czasów. Nawet nowoczesna technologia nie powinna być pretekstem do zmiany tego stanu rzeczy.

Podsumowując, „Nowa Ewa. Początek” to całkiem udane rozpoczęcie trylogii rozgrywającej się w przyprawiającej o dreszcze przyszłości. Myślę, że jest to dobra pozycja dla zarówno młodych jak i starszych, chcących poczuć trochę fantastyczno-naukowego dreszczyku.

„Nowa Ewa. Początek” (#1) Giovanna i Tom Fletcher (tłum. Ewa Wojtczak), Wydawnictwo Zysk i S-ka 2019, str. 496
UDOSTĘPNIJ TEN POST

31 lipca 2019

Lęk. Jak sobie radzić z chorobą naszych czasów – Augusto Cury

@oxuria
Brakuje wam cierpliwości? Budzicie się zmęczeni? Irytuje was wolniejsze tempo pracy? Często miewacie bóle głowy i cierpicie na podwyższone napięcie mięśniowe?

Jeśli choć na jedno pytanie odpowiedzieliście twierdząco, to książka dla Was. Doktor Augusto Cury szeroko opisuje Syndrom Przyspieszonego Myślenia (Accelerated Thought Syndrome), identyfikując go jako nową chorobę naszych czasów i najpowszechniejszy problem psychiczny obok depresji.

Dlaczego tak się dzieje? Wielość informacji, mnogość bodźców i rosnące tempo życia sprawiają, że zmieniło się również tempo formułowania myśli. Pociąga to za sobą poważne konsekwencje dla naszego zdrowia emocjonalnego, intelektu i kreatywności. Dzięki pracy doktora Augusto Cury mamy okazję przyjrzeć się bliżej Syndromowi Przyspieszonego Myślenia i poprawić komfort naszego życia. //lubimyczytac.pl

Zaraz po „Najbardziej inteligentnym człowieku w historii” i „Nie porzucaj marzeń” poradnik o lęku to trzecia pozycja autorstwa brazylijskiego psychiatry i psychoterapeuty, jaką było mi dane przeczytać. Każdą z tych książek coś od siebie odróżnia – włącznie z tematyką – ale w równym stopniu poruszają kwestie, których nie powinno się chować pod dywan, a wręcz przeciwnie – zwrócić na nie większą uwagę.
„W erze powszechnego dostępu do informacji i przyrostu stanu wiedzy kształcimy ludzi jedynie powtarzających informacje zamiast rzeczywistych myślicieli”. str. 37
„Lęk. Jak sobie radzić z chorobą naszych czasów” to, podobnie jak pozostała znana mi twórczość Autora, prawdziwa skarbnica cytatów! Uwierzcie, Augusto Cury porusza temat ludzkiego umysłu w tak przystępny sposób, że jego refleksje zaznaczają się same. Jak mówi już sam tytuł, lęk jawi się jako jedna z najprężniejszych aktualnie chorób – na stany lękowe (większe lub mniejsze) może cierpieć dosłownie każdy. Brazylijczyk na kartach krótkiego poradnika przedstawia swoją teorię okien pamięci (dzieląc je na neutralne, zabójcze i light), zgłębia definicje i typy ludzkiego Ja, poddaje analizie proces myślenia, by w końcowym rozrachunku wyjaśnić świadomemu już Czytelnikowi czym jest Syndrom Przyspieszonego Myślenia, jego poziomy oraz jakie wynikają z niego konsekwencje.
„Jesteśmy tak skomplikowani, że kiedy nie mamy prawdziwych problemów, potrafimy je sobie stworzyć”. str. 39
Mnogość wniosków, jakie wysnuć można z tej lektury, jest ogromna. Cała teoria SPM ma sens nawet dla mnie – przeciętnej Czytelniczki dobiegającej wkrótce dwudziestki. Dużo się słyszy, że wystarczy tylko chęć zmiany, a kiedyś ona nastąpi – Cury zaprzecza i twierdzi, że same intencje nie zmienią osobowości. Potrzeba wielu starań i silnej woli, by przyczynić się do skorygowania swoich zachowań czy postawy. Jako przykład powołuje uzależnienia i to, że człowiekiem zniewolonym od używek będzie się całe życie – niezależnie od ilości terapii i innych starań. Dlaczego? Jest to kwestia przewagi zabójczych okien pamięci nad pozostałymi, jednak dokładniej zostało to wytłumaczone w samym poradniku, do którego naprawdę polecam zajrzeć.
„Osoba uzależniona od narkotyków nie staje się więźniem substancji chemicznych samych w sobie, lecz zapisu doświadczeń, jakie w sobie nosi. Z upływem czasu problemem nie jest już substancja psychoaktywna, ale ograniczenie, jakie tworzy się w obrębie Ja, karmione przez niezliczone zabójcze okna rozproszone w pamięci”. str. 69
Przywołałam tylko jedną kwestię poruszoną w książce, ale, jak wspomniałam, mogę Was zapewnić, że jest ich o wiele więcej – lektura nie miałaby sensu, gdybym opisała wszystko! Dlatego jeśli dręczą Was jakieś lęki, czujecie, że potrzebujecie czegoś, co pomogłoby Wam poukładać myśli lub po prostu jakkolwiek spowolnić – ten poradnik zdecydowanie jest skierowany do Was. Warto wiedzieć, jak działa nasza psychika, bo co z tego, że zostaniemy idealnymi pracownikami, jeśli nasza psychika zostanie skazana na straty?

„Lęk. Jak sobie radzić z chorobą naszych czasów” Augusto Cury, Wydawnictwo HarperCollins Polska 2019, str. 176
UDOSTĘPNIJ TEN POST

19 czerwca 2019

Zapisane w bliznach – Adriana Locke

Siniaki znikają. Blizny pozostają jako świadectwo tego, że się żyło. Walczyło. Kochało.

Łatwo jest się zakochać. Z kolei odkochanie to najtrudniejsza rzecz na świecie. Elin i Ty Whitt są w tym beznadziejni…

Gdy lokalna gwiazda koszykówki uśmiechnęła się do Elin, było po niej. Tak łatwo przyszło jej zakochać się w ciemnowłosym bohaterze z czarującym uśmiechem i silnym, atletycznym ciałem. Aż uderza rzeczywistość. I robi to naprawdę mocno. Zakochanie się było zdecydowanie tą łatwą częścią. Patrzenie, jak to wszystko ulega rozpadowi, okazało się nie do zniesienia.

Gdy Ty wraca z nowo odnalezioną determinacją, by odzyskać rodzinę, Elin czuje się rozdarta przez walkę między przeszłością a możliwością nowego startu. To mężczyzna, do którego należy jej serce. A zarazem jedyna osoba, która może sprawić jej niewyobrażalny ból.

Życie nie zawsze jest łatwe. Miłość nie jest dla wrażliwych. Ale życie wciąż czegoś uczy, a Ty i Elin, oboje poznaczeni bliznami, są tego najlepszym dowodem. Jednak w tych bliznach zapisana jest ich miłość, która albo zwiąże ich ze sobą… albo rozdzieli na zawsze. //lubimyczytac.pl
„Życie nie dba o uczucia. Nie interesuje się tym, kogo kochasz i z kim chcesz być. Rzuca w ciebie nieszczęściami, chcąc cię złamać, aż w końcu znasz jedynie panujący dookoła ciebie chaos”. str. 38
Adriana Locke pokazała już, na co ja stać w „Poświęceniu”, gdzie skupiła się na losie Julii i Crew zmagających się z żałobą. W swojej kolejnej powieści bardzo emocjonująco opowiada o małżeństwie Elin i Ty'a i o tym, co każde z nich z osobna czuje. 

Przede wszystkim autorka w książce podejmuje się wyzwania, by ukazać małżeństwo, które nie jest idealne – ale z drugiej strony czy takie istnieje? Skupia się na tym, by pokazać Czytelnikowi różne punkty widzenia dotyczące problemu partnerów i to, jak bardzo mogą się one różnić dzięki niedomówieniom, tajemnicom i milczeniu. To właśnie te czynniki są częstą „kością niezgody” pomiędzy małżonkami, a każdy je bagatelizuje – bohaterowie również, co powinno dać nam do myślenia. Czy warto brnąć tą bezsensowną drogą? Z pewnością nie, ale Elin i Ty podejmują własne decyzje. To o ich miłość toczy się gra, a stawką jest ich szczęście. Jeśli pragniecie poznać historię ich uczucia i dowiedzieć się, czy to dla nich ewidentny koniec – sięgnijcie po „Zapisane w bliznach”.
„[...] muszę walczyć o to, na czym mi zależy, mimo że się boję. Że muszę żyć i kochać odważnie. Bo żeby kochać, potrzeba odwagi. A kochanie kogoś z wzajemnością jest warte każdego ciosu, jaki zada nam życie”. str. 366
To, co charakteryzuje obie książki Adriany Locke, to tak wciągający styl i sposób kierowania fabułą, że – można by rzec – czytają się one same, czas przestaje mieć znaczenie. W moim przypadku lektura powieści „Zapisane w bliznach” zajęła może dwa dni z przerwami. Wszystkim wielbiciel(k)om romansów pełnych emocji z pewnością ta pozycja przypadnie do gustu – nie ma nawet o czym mówić!

„Zapisane w bliznach” Adriana Locke, Wydawnictwo Szósty Zmysł 2019, str. 372
UDOSTĘPNIJ TEN POST

29 maja 2019

To, co zakazane – Tabitha Suzuma

Możesz zamknąć oczy, by nie widzieć tego, czego nie chcesz widzieć; nie możesz jednak zamknąć serca, by nie czuć tego, czego nie chcesz czuć.

Miłośnicy „Kwiatów na poddaszu” pokochają tę rozdzierającą, szokującą powieść o dwójce rodzeństwa, Mai i Lochanie, ich burzliwym życiu rodzinnym i o związku, który muszą trzymać w tajemnicy.

Ona jest śliczna i utalentowana. Ma szesnaście lat i nigdy się nie całowała. On jest rok starszy, przystojny, a świat stoi przed nim otworem. Zakochali się w sobie. Problem w tym, że… są rodzeństwem.

Siedemnastoletni Lochan i szesnastoletnia Maya zawsze byli dla siebie bardziej przyjaciółmi niż bratem i siostrą. Wspólnie zastępują wiecznie nieobecną matkę-alkoholiczkę w opiece nad młodszym rodzeństwem. Będąc dla dzieci jak rodzice, muszą szybko dorosnąć. Napięcie w ich życiu i to, jak doskonale się rozumieją, zbliża ich do siebie bardziej niż zwykłe rodzeństwo. Tak bardzo, że się w sobie zakochują. Utrzymywane w tajemnicy uczucie szybko przeradza się w głęboką, rozpaczliwą miłość. Choć wiedzą, że to, co robią, jest niewłaściwe i nie potrwa długo, nie umieją się powstrzymać przed brnięciem w związek, który czują całym sercem. Gdy wszystko zmierza w stronę wstrząsającego, szokującego finału, pewne jest tylko jedno: tak niszcząca miłość nie może mieć szczęśliwego zakończenia. //lubimyczytac.pl

Miłość – jej rodzajów doświadczamy wiele. Braterska, matczyna, ojcowska – to te, którymi obdarowany zostaje przeciętny człowiek. Jednak co może zdarzyć się, jeśli którejś zabraknie? Wtedy odchodzi się od modelu „normalnej” rodziny, tworzą się patologie – staje się ciężko. Nie chcę się tutaj rozwodzić nad tym, jak może być komuś źle, bo zakładam, że każdemu przychodzą do głowy różne sytuacje, które zna się z otoczenia lub choćby z mediów. Chodzi raczej o to, by zwrócić na to uwagę – jakie mogą być tego przyczyny, co skłania ludzi do takich a nie innych zachowań, które znamy jako kontrowersje?

„To, co zakazane” to w pewnej mierze studium relacji nie tylko pomiędzy Mayą a Lochanem, ale i tych w całej rodzinie. Zanim uderzycie się w czoło na samą myśl o tym, że mielibyście przeczytać książkę o kazirodczym związku, przemyślcie to dwa razy. Myślę, że Tabitha Suzuma nie bez powodu poruszyła ten temat tabu – w tej kwestii naprawdę mało się mówi (w porównaniu do przykładowo zabijania). Możecie uznać to za chore lub za wynaturzenie (sama nie jestem w stanie wyobrazić sobie, że w moim przypadku mogłoby do czegoś takiego dojść), ale w przypadku sytuacji rodzeństwa Whitely cała ta relacja między nimi staje się możliwa do przyjęcia. Ciężko mi o tym pisać tak, by nie zdradzić za wielu informacji odnośnie fabuły, jednak wiedzcie, że głównymi czynnikami motywującymi bohaterów jest to, że tak naprawdę mogą polegać tylko na sobie, są odpowiedzialni za pozostałą trójkę młodszego rodzeństwa, a matka woli od nich spożywanie alkoholu.

Wielu rzeczy dowiedzieć można się już na samym początku, co równa się z tym, że Czytelnik narażony jest od pierwszych stron na duże emocje. To nie jest coś, co czyta się łatwo (tę myśl nasuwa już sam temat) i z całą pewnością tak nie jest. Początkowo trudno było mi wrócić do lektury, bo miałam świadomość, że nie będzie kolorowo i cudownie. W miarę upływu czasu jednak całkiem się to odwróciło – to wszystko, co trzymało mnie na dystans, później już nie chciało od siebie odciągnąć i rezultacie większą część książki przeczytałam w jeden wieczór. Im dalej w las, tym robi się coraz ciężej emocjonalnie. Punkt kulminacyjny całego tego napięcia następuje pod koniec i uwierzcie mi, nie spodziewałam się tego, co się wydarzyło.

Wiem jedno – „To, co zakazane” nie jest lekturą łatwą, dlatego jeśli czujecie, że nie jesteście na siłach, odpuśćcie. Z kolei jeśli zdajecie sobie sprawę z tego, co może Was ewentualnie czekać – nie traćcie czasu, czytajcie. Ważne, byście wiedzieli, na co się piszecie, bo w innym przypadku możecie zrazić się do książki przez jej tematykę. Chętnym bardzo polecam.

„To, co zakazane” Tabitha Suzuma, Wydawnictwo Młodzieżówka 2019, str. 376
UDOSTĘPNIJ TEN POST

26 maja 2019

W kajdankach miłości – K. Bromberg

Książka ta rozpoczyna serię Życiowi bohaterowie, kolejną trylogię pióra K. Bromberg. Jej tytułowymi bohaterami są trzej przystojni bracia Malone. Jeden z nich, Grant, od najwcześniejszych lat przyjaźnił się z rezolutną i śliczną Emmerson Reeves. To właśnie „Emmy” była jego najlepszą przyjaciółką, z którą spędzał każdą wolną chwilę. I nagle wszystko się skończyło. Niespodziewany dramat, złamana obietnica i krótkie pożegnanie. Dziecięca radość i wspólne zabawy odeszły w przeszłość. Dziewczyna zniknęła z życia Granta na dwadzieścia długich lat. Nie zdołała jednak uciec z jego serca.

Kiedy spotkali się ponownie, byli zupełnie innymi ludźmi. Ona stała się piękną kobietą, pełną życia, zuchwałą i odważną. On natomiast przeobraził się w atrakcyjnego mężczyznę noszącego policyjny mundur. Taki mężczyzna mógł spełnić każde kobiece marzenie o prawdziwym bohaterze. Grant szybko zdaje sobie sprawę, że kocha tę dziewczynę i jest w stanie zrobić wszystko, by odzyskać jej przyjaźń i zdobyć serce. Emmy jednak dalej nie chce go znać, choć dawny towarzysz dziecięcych zabaw ogromnie jej się podoba i rozpala w niej prawdziwy ogień. Spędzają razem jedną noc, po której Grant ma na zawsze zniknąć z Reeves...

Czy zakochany bohater zdoła wygrać z demonami przeszłości i odzyskać uczucia Emmy? Oto ekscytująca i emocjonalna historia! Przekonasz się, jak szybko może runąć uporządkowane i poukładane życie, gdy wtargnie w nie prawdziwe uczucie, jak trudno naprawić błędy popełnione wiele lat temu i jak wielką, cudowną moc posiada miłość, przyjaźń oraz troska o ukochaną osobę. Nie oderwiesz się od tego poruszającego romansu aż do ostatniej strony!
Nie liczy się jej przeszłość. Ważne jest tylko prawdziwe uczucie!//lubimyczytac.pl
„[...] budując relację, musisz wsłuchiwać się także w to, czego druga strona nie mówi. Zwykle to te niewypowiedziane słowa są najważniejsze”.
Na pierwszy rzut oka może się wydawać, że książka K. Bromberg to kolejny romans wzbogacony tylko tym, że główny bohater to policjant z aspiracjami. Muszę jednak przyznać, że chodzi tutaj o coś więcej – pogodzenie się z własną przeszłością, która staje postaciom na drodze w teraźniejszości. Autorka na przestrzeni ponad czterystu stron ukazuje ich zmagania z własnymi uczuciami oraz z tym, czego zmienić nie są w stanie – ze swoją historią.

Na szczęście Emmy i Grant nie zostali pozbawieni zdolności do myślenia, za co jestem naprawdę wdzięczna – snują wiele refleksji, ich zachowania mają swoje wytłumaczenie, a co za tym idzie – mało w ich historii głupkowatych sytuacji, bezmyślnych odzywek i poczucia znudzenia. Właśnie – na nudę nie ma tu miejsca! Uwierzcie mi, że kiedy jednego popołudnia usiadłam na spokojnie, przeczytałam prawie całość z drobnymi przerwami. Można się bardzo mocno wciągnąć i jeśli miałabym przed czymś ostrzegać to właśnie przed tym!

Spodobał mi się zamysł na całą trylogię autorki – „Życiowi bohaterowie”, na którą składa się właśnie historia Granta, policjanta, ale czekają nas jeszcze dwie kolejne! Druga (zatytułowana „Płonąca namiętność”) opowiada o kolejnym bracie Malone – Gradym, który jest strażakiem (premiera już w czerwcu!). Trzecia i ostatnia skupi się na ostatnim z braci, Graysonie. Nie mogę doczekać się kolejnej dawki emocjonującej historii spod pióra K. Bromberg!

„W kajdankach miłości” („Życiowi bohaterowie” #1) K. Bromberg, Wydawnictwo Editio (Red) 2019, str. 432
UDOSTĘPNIJ TEN POST

15 kwietnia 2019

Bez żalu – Mia Sheridan

W chwili gdy jedenastoletnia Jessica Creswell poznaje niewiele od niej starszego Callena Hayesa, wie, że jest on jej upragnionym, zranionym księciem. Niedługo potem zawiązuje się między nimi serdeczna przyjaźń, oboje stają się dla siebie wytchnieniem od trosk rodzinnych, a wagon kolejowy, w którym się spotykają – bezpiecznym, magicznym schronieniem, ucieczką od świata. Jest tak do dnia, w którym Callen ją całuje… a następnie znika bez słowa z jej życia.

Wiele lat później on zostaje sławnym kompozytorem, ona tłumaczką z języka starofrancuskiego. Będąc we Francji, niespodziewanie na siebie wpadają. Akurat wtedy, gdy Callen przeżywa kryzys twórczy. Nikt nie wie, że jego muzyka tkwi uwięziona głęboko w nim, strzeżona przez wewnętrzne demony. I że jest tylko jedna osoba, która może pomóc mu odnaleźć natchnienie i uporać się z upiorami z przeszłości – Jessica.

A jednak ich ścieżki na dobre się rozeszły. Dzieli ich zbyt wiele błędów, sekretów, kłamstw. I łączy tylko jedno instynktowne pragnienie – pożądanie, które niebezpiecznie zaczyna przekształcać się w miłość…//lubimyczytac.pl
„[...] życie to coś więcej niż słowa. To także śmiech i miłość, wiara i radość, lecz przede wszystkim głęboki spokój płynący z tego, że żyje się odważnie i bez żalu”.
Mia Sheridan ostatnimi czasy zdaje się być dość płodną autorką, chociaż za mną dopiero dwie książki z jej dorobku. Pierwszą była „Bez słów” parę lat temu i, o ile dobrze pamiętam, trochę mnie wciągnęła, chociaż wielkiego szaleństwa nie odczułam. Może przemawiają już przeze mnie emocje po lekturze „Bez żalu”, ale tak właśnie postrzegam tamtą książkę. Najnowsza powieść Sheridan jest o niebo lepsza, o wiele bardziej absorbująca (aż tak, że zamiast skończyć ją w ciągu tygodnia w internacie, przeczytana została już w nocy z niedzieli na poniedziałek!) i angażująca emocjonalnie.

To, co szczególnie ujęło mnie w przedstawionej historii, to zamiłowanie Jessie do języka francuskiego – dzięki temu m.in. akcja rozgrywa się w malowniczej Francji, Czytelnik ma możliwość poznać choć w jakimś ułamku losy Joanny d'Arc i tajemniczej autorki tekstu znalezionego w Dolinie Loary. Naprawdę, wplecenie do fabuły wątku historycznego nadało książce całkiem inny wymiar; poza tym pewna analogia ukryta w losach bohaterów sprawia, że wszystko tworzy kompozycję, która wydaje się być z góry założona.

Bohaterowie sprawiają, iż łatwo ich polubić – zwłaszcza Callen, którego doświadczyło życie, chociaż dość dobrze mu się powodzi. Nie pieniądze są jednak dla niego problemem – jego smutek i przygnębienie sięgają dużo głębiej, co innego za tym stoi. Nie tak trudno domyślić się co zgotował mu los, bowiem już od początku historii Czytelnik otrzymuje jasne wskazówki co do tej kwestii, aczkolwiek sam bohater potrzebuje raczej większej ilości czasu, by uświadomić sobie to, co dręczy go w duszy i móc przełamać swoje mury, które wokół siebie zbudował.

Mia Sheridan stworzyła historię, która być może zawładnie Waszym sercem tak, jak zrobiła to z moim. Może i nie jest to literatura górnolotna, ale właśnie dzięki temu ta książka ma swój urok, bo czasem nie trzeba czegoś wielkiego, by usiąść i przemyśleć parę spraw. Fani twórczości autorki odnajdą się z łatwością w tej powieści – tak samo jak wielbiciele romansu.

„Bez żalu” Mia Sheridan, Wydawnictwo Edipresse 2019, str. 336
UDOSTĘPNIJ TEN POST

10 kwietnia 2019

Słodki drań – Vi Keeland, Penelope Ward

Stacja benzynowa gdzieś na pustkowiu Nebraski nie jest zbyt romantycznym miejscem, zwłaszcza kiedy jesteś w kiepskim humorze. Aubrey była. Znużona wielogodzinną trasą w perspektywie miała jeszcze wiele godzin dalszej jazdy. Uciekała przed swoją przeszłością, chciała ukoić złamane serce i rozpocząć nowe życie w Kalifornii. Chance, zarozumiały przystojniak z Australii, wkurzył ją od pierwszego wejrzenia. Był niesamowicie seksowny, ale do przesady arogancki. Dziewczyna przestałaby o nim myśleć pięć minut po odjechaniu ze stacji, gdyby nie problem z kołem, którego sama nie była w stanie zmienić. Również Chance nie mógł wyruszyć w dalszą podróż — nie umiał poradzić sobie z awarią motocykla. Chcąc nie chcąc, dalej pojechali razem.

Wkrótce Aubrey z zaskoczeniem odkrywa w tym pewnym siebie zarozumialcu najlepszego kompana podróży, jakiego mogłaby sobie wymarzyć. A i Chance wygląda na faceta, który również czuje do dziewczyny coś więcej. Wyprawa wydłuża się do kilku dziwnych, ale cudownych dni. Jest zabawnie, miło, a napięcie między nimi rośnie. Audrey coraz bardziej zakochuje się w przystojnym Australijczyku i wszystko zdaje się zmierzać do szczęśliwego końca, gdy któregoś dnia, zupełnie nieoczekiwanie, Chance znika bez pożegnania...

To opowieść o zabawnych przypadkach, namiętności i pożądaniu, ale również o trudnych wyborach, cierpliwości i przyjaźni. O rozterkach, smutku i tęsknocie za ukochaną osobą. Ta historia pełna jest zaskakujących zwrotów akcji, uśmiechów, łez i radości. Od kart tej książki nie oderwiesz się aż do ostatniego zdania! //lubimyczytac.pl

Vi Keeland i Penelope Ward po raz kolejny udowadniają, że sukces ich twórczości nie jest bezpodstawny. Tym razem przedstawione zostają losy dwójki bohaterów, z których każde w pewien sposób zaczyna swoje życie na nowo. Od razu muszę podkreślić, że autorki potrafią wprowadzić element zaskoczenia do swoich powieści i w Słodkim draniu zdecydowanie go zastosowano. Jak dla mnie działa to na korzyść, nawet jeśli w historii oprócz tego znajdują się inne, przewidywalne kwestie czy sytuacje.

To, co przyciąga zawsze najbardziej do twórczości tego słynnego już duetu, to humor. Tego autorki nie poskąpiły i w tym przypadku, a największym tego dowodem jest Pixie (albo Gulasz lub koza, zależnie od preferencji), której postać sama w sobie - swoim istnieniem i zachowaniem - daje popalić bohaterom, ale i jest symbolem ich relacji, świadkiem ich uczynków, czymś, co przypomina o tym, co przeżyli dzięki przypadkowi.

Mimo tego iż relacja między Aubrey a Chancem nie należy do łatwych, ich los nie odpuszcza. Można rozwodzić się w tej chwili nad różnymi kwestiami związanymi z ich psychiką lub tym, czy mają oni do końca po kolei w głowie, ale patrząc na to, jak bardzo życie jest kruche i jak łatwo wymyka się z rąk, uważam, że to, co ich spotkało już za sprawą podjętych przez nich decyzji, mogłoby się zdarzyć. Wiadomo przecież, że nie każdy człowiek sztywno trzyma się swoich zasad czy nawet ludzkiej logiki, więc nie widzę sensu się czepiać.

Fakt, że w historii Aubrey i Chance'a znalazły się sytuacje absurdalne (nieliczne, no ale!), nie przekreśla od razu całej książki - podeszłam do tego w taki sposób, bo miała mi ona przynieść chwilę odpoczynku i wytchnienia, a co dostałam? Zarwaną nockę pełną chichotania i uśmiechu na ustach! Poniekąd nie mam o to wyrzutów, bo, choć się tego do końca nie spodziewałam, było miło spędzić chwilę czasu właśnie w ten sposób.

Czy polecam? Zdecydowanie tym, którzy szukają chwili na odsapnięcie lub po prostu uwielbiają takie niezobowiązujące i pełne humoru historie! Mogę nawet pokusić się o stwierdzenie, że Słodki drań pod względem humoru przebił Milionera i boginię!

Słodki drań Vi Keeland, Penelope Ward, Editio Red 2019, str. 296
UDOSTĘPNIJ TEN POST

2 lutego 2019

Wybacz mi – Karolina Klimkiewicz

W dniu urodzin Emilia otrzymuje zagadkowy list od swojej matki. Kobieta porzuciła córkę, gdy ta miała niespełna dwa latka. Od tego czasu dziewczyna żyje w przeświadczeniu, że była niekochana. Ciężar, jaki nosi w sercu, wypalił głębokie piętno.
Gdy otrzymuje prośbę o spotkanie, nie waha się, by rozliczyć matkę, która zabrała jej to, co najcenniejsze – poczucie miłości. Bieszczady jednak skrywają więcej tajemnic, niż Emilia mogła przypuszczać. Okazuje się, że nic nie jest oczywiste.
Czy będzie w stanie wybaczyć mamie oraz… sobie? //lubimyczytac.pl

„Wybacz mi” otwiera cykl „Bieszczadzka rapsodia”, jednak nie jest to pierwsza powieść Karoliny Klimkiewicz. Miałam przyjemność jakiś czas temu przeczytać i zrecenzować „Jeśli tylko...” i do dzisiaj tamtą lekturę wspominam bardzo ciepło, wciąż zadziwia mnie lekkość, z jaką autorka podchodzi do Czytelnika. Jeśli ktoś z Was nie zna jeszcze jej twórczości, musicie to nadrobić – mówię to już na starcie, a to coś musi znaczyć!
„[…] miłość niedojrzała powiada Kocham cię, bo cię potrzebuję, natomiast dojrzała mówi Potrzebuję cię, bo cię kocham”.
Nowa powieść – nowy temat, jednakże nie oznacza to, że nie wypada tak samo dobrze jak i poprzednia. Tym razem fabuła skupia się na relacji dwudziestopięcioletniej Emilii ze swoją matką, która porzuciła ją, gdy dziewczyna miała dwa latka. Młoda kobieta wyrusza jej na spotkanie aż w Bieszczady, ale to, co ją tam spotyka, przechodzi jej najśmielsze oczekiwania. 
„Dopóty nie jesteśmy w stanie poznać drugiego człowieka, dopóki nie poznamy jego granic dzięki kłótni. Tylko stojąc na rozżarzonych węglach, wiemy, ile jesteśmy warci i z kim mamy do czynienia”.
Czytelnik zostaje wciągnięty w wir wydarzeń, które rozgrywają się współcześnie jak i ponad dwadzieścia lat wcześniej. Cały ten pozorny chaos ma na celu ukazanie motywacji Matyldy – matki Emilii – i uświadomienie, że nic w życiu nie musi być takie, na jakie wygląda na pierwszy rzut oka. Pod maską niewierności bądź nieuczciwości może kryć się wielkie cierpienie, a pozorny egoizm wcale nie musi nim być. Na przykładzie bohaterów bardzo wyraźnie widać również, jak niedostatek matczynej miłości (lub ogólnie rodzicielskiej) może skutkować w dorosłym życiu dziecka – brak umiejętności obdarzenia drugiego tym uczuciem, przekonanie, że nie jest się w stanie tego uczynić. Można by tutaj wymieniać jeszcze wiele innych przykładów, ale chodzi o to, by zrozumieć i zastanowić się nad tym problemem, ponieważ raz podjęte decyzje mogą prowadzić do poważnych konsekwencji w życiu potomstwa i prawdą jest to, że postanowienia rodziców wpływają na losy ich dzieci – czasem nawet dopiero po wielu latach widać konsekwencje, jednak one się pojawiają. 
„Odwaga polega na akceptacji samego siebie, własnych słabości, ułomności oraz emocji, tych dobrych i tych złych. Nie na ich wypieraniu, nie na walce z nimi. Na pogodzeniu się z tu i teraz. Jeśli je zaakceptujemy, będziemy w stanie coś zmienić, podążyć dalej w zgodzie ze sobą, z własnym ciałem i duszą. A strach? On zniknie, bo jego miejsce zajmie świadomość słuszności czynów”.
„Wybacz mi” to książka wielowymiarowa – ukazuje nie tylko relację matki z córką, ale i zestawia ze sobą ludzi o różnych charakterach, pokazuje, co może się zdarzyć, jeśli ktoś zapragnie ujarzmić drugą osobę o ognistym temperamencie. O tej powieści można pisać, ale najlepszym wyjściem będzie po prostu ją przeczytać oraz chociaż chwilę poświęcić na zastanowienie się nad swoim dotychczasowym życiem, relacjami z innymi, nad tym czego pragniemy i oczekujemy od losu. Pozwólcie sobie na ten moment refleksji i sięgnijcie po „Wybacz mi”. Nie pożałujecie. 

„Wybacz mi” („Bieszczadzka rapsodia” #1) Karolina Klimkiewicz, Wydawnictwo Szara Godzina 2018, str. 288
UDOSTĘPNIJ TEN POST

31 grudnia 2018

Kłamca. Tom 1 – Jakub Ćwiek

Jest jeden Bóg. 

To znaczy był, bo odszedł i dziś nikt nie wie, gdzie się podziewa. Zanim jednak zniknął na dobre, dał ludziom wyobraźnię, wolną wolę i siłę wiary, a ci wykorzystali owe dary, by stworzyć sobie nowych bogów, półbogów, tytanów i niezliczoną ilość stworów, którzy zasiedlili ziemię, wprowadzając nowe porządki. Wieki temu do walki z nimi stanęły anielskie zastępy pod wodzą archanioła Michała, z bezwzględną konsekwencją wprowadzając dyrektywę "Przykazanie pierwsze” i skutecznie eliminując poszczególne panteony z różnych regionów świata. Gdy jednak upadł ostatni z nich, nordycka Walhalla, okazało się, że choć czas otwartych bitew się skończył, wojna trwa nadal, zmieniając tylko swój charakter. //lubimyczytac.pl

„Kłamca” Jakuba Ćwieka idealnie wpasowuje się w dzisiejszą popkulturę – opiera się na motywach z mitologii (nordyckiej w tym przypadku) i wykorzystuje jej bohaterów; autor używa języka jakby wyjętego z codziennego życia i przede wszystkim nie bawi się z Czytelnikiem. Loki to gość, jakich mało. Wydaje się, że nic go nie może zbić z pantałyku ani zaskoczyć. Facet mur beton.

Można powiedzieć, że tom pierwszy przygód tytułowego Kłamcy złożony jest z poszczególnych opowiadań – każde jedno dotyczy innej sprawy czy wydarzenia w życiu Lokiego. Wszystko opisane jest w ironicznym i iście sarkastycznym stylu, co mnie cieszy, ponieważ główny bohater staje się dzięki temu wyrazisty, chociaż nie odsłania przed Czytelnikiem swoich wszystkich tajemnic. Przez cały tom dość dobrze daje się poznać, można wywnioskować wiele z jego relacji z aniołami, ale czuć, iż to nie wszystko – coś czeka w ukryciu na odkrycie w odpowiednim momencie.

Wspomnieć trzeba o tym, iż okazję miałam zapoznać się z „Kłamcą” w wydaniu III, które zostało zmienione, poprawione przez autora oraz wypuszczone na rynek jesienią minionego roku. Nie znam pierwowzoru, nie mogę odnieść się więc do poprawek w tekście, jednak otwarcie przyznam – oprawa graficzna zdecydowanie przoduje w nowej odsłonie. Gołym okiem widać, ile pracy wydawnictwo SQN włożyło w okładkę, rysunki w środku oraz cały skład i edycję. Na półce książka prezentuje się rewelacyjnie bez dwóch zdań.

Dotychczas czytałam jedynie „Chłopców” z dorobku literackiego Jakuba Ćwieka i muszę przyznać, że różnica w odbiorze tych dwóch książek była duża w moim przypadku. Podejrzewam, iż wynikało to z mojego wieku – kiedy poznałam wspomnianą historię, miałam góra piętnaście lat i jednak trochę inaczej postrzegałam niektóre rzeczy, do tego w ciągu tych przeszło trzech lat zmienił mi się gust czytelniczy (i podejrzewam, że nie raz i nie dwa jeszcze to nastąpi, haha). Wracając, „Chłopcy” mi się podobali, ale nie czerpałam do końca takiej czystej przyjemności z czytania, coś nie do końca grało, choć sama nie wiedziałam co i po prostu o tym zapomniałam, ponieważ, jak napisałam, w ogólnym rozrachunku książka była na plus. W przypadku „Kłamcy” nie napotkałam już takiego problemu – każde opowiadanie wciągało mnie równie mocno, zachęcało, bym nie odkładała książki i rozpoczynała kolejne. Po skończeniu całości żałowałam, że nie posiadam w biblioteczce drugiego tomu, ale jak to mówią – „Polak mądry po szkodzie”.

Na myśl o Lokim pierwsze do głowy przychodziło mi wyobrażenie marvelowskiego bohatera filmów o przygodach Thora czy Avengersów (tak, uwielbiam te klimaty!), jednakże dzięki tej historii moje podejście uległo nieznacznej zmianie. Od teraz w mojej głowie istnieje miejsce dla dwóch nordyckich bohaterów, którzy znacząco się od siebie różnią, dlatego nie stanowi to dla mnie problemu. Czytanie o przygodach swojego ulubionego bohatera w trochę innej, odświeżonej odsłonie daje poczucie, że z mitologii wycisnąć można jeszcze wiele na przeróżnych sposobów, więc jest szansa, iż tak szybko nie zniknie z popkultury!

„Kłamca. Tom 1” Jakub Ćwiek, Wydawnictwo SQN 2018 (wydanie III), str. 304
UDOSTĘPNIJ TEN POST

2 grudnia 2018

Powiedz, że zostaniesz – Corinne Michaels

Roztrzaskał mnie na kawałki. Złożył w całość. Jest moja trucizną, jest moim antidotum.

Jedno słowo ZOSTAŃ. To było wszystko co miał zrobić. Zamiast tego wsiadł do tamtego autobusu zabierając ze sobą moje serce.

To było siedemnaście lat temu. Ruszyłam naprzód. Małżeństwo. Dzieci. Biały płotek. Wszystko czego kiedykolwiek pragnęłam, ale mój mąż mnie zdradził i znów zostałam porzucona. Osamotniona, bez centa przy duszy i z dwójką chłopców nie miałam innego wyjścia jak wrócić do Tennessee.

Nie miało go tam być. Powinnam była być bezpieczna. Jednak przeznaczenie zawsze znajdzie sposób, żeby dać o sobie znać. //lubimyczytac.pl

Corinne Michaels (znana w Polsce za sprawą „Consolation” oraz „Conviction”) powróciła całkiem niedawno na nasz rynek wydawniczy dzięki książce „Powiedz, że zostaniesz”, w której główna bohaterka ponownie musi zmierzyć się ze stratą ukochanego, by móc kochać, być spełnioną i szczęśliwą kobietą. Brzmi znajomo, prawda? Fakt, jest to pewne podobieństwo do wspomnianych wcześniej pozycji, jednak tym razem Presley zostaje postawiona w innych okolicznościach. Jak się zachowa, jakie decyzje podejmie po burzliwych i nieoczekiwanych przejściach?

Życie potrafi często zaskoczyć – jednego dnia siedzisz w pracy, poddajesz się rutynie, wracasz do bliskich, a drugiego nagle odkrywasz, że po tej sielance nie ma już śladu. Zderzenie z rzeczywistością powoduje niewyobrażalny ból, z którego Presley nie potrafi się oswobodzić. Jej postać skonstruowana została tak, by pokazać etapy życia, przez które każdy w pewnym momencie będzie musiał przejść – ból, zaprzeczenie, opłakiwanie straty, pogodzenie się z losem, może nawet ruszenie do przodu. Irracjonalne zachowanie w takich stanach staje się czymś normalnym, dlatego nic więc dziwnego, że w książce można odnaleźć takie sytuacje.

Poruszając temat przebaczenia, chciałabym zwrócić na tę kwestię szczególną uwagę. Jest to temat, który zdaje się mieć duży wpływ na fabułę „Powiedz, że zostaniesz” i relacje Presley. Większość kłótni i nieporozumień bierze się z braku rozmowy, upartości, zawziętości. Nie omija to i bohaterów książki Corinne Michaels. Trzeba jednak uświadomić sobie, że ciszą nic się nie wskóra. W niejednej już powieści bywało tak, iż przez swoją nieustępliwość oraz brak zdolności do pójścia na kompromis z obu stron tworzyły się konflikty, nie myślano racjonalnie, a po wielu latach żałowano podjętych decyzji. Opisując podobne zdarzenia, autorzy pokazują, że dialog jest ważny – Michaels również do tego dąży w pewien sposób.

Warto zauważyć, iż w książce występują sceny seksu. Nie są one opisane w sposób wulgarny, jednak znajdują się w niej, a wiem, że wiele osób po prostu ich nie lubi – jednak tutaj możecie je spokojnie ominąć (nie jest ich wiele), ponieważ to romans, a nie erotyk – o to możecie być spokojni.

Osobiście lubię twórczość Corinne Michaels i jej kolejna książka pt. „Powiedz, że zostaniesz” nie zawiodła mnie – dzięki niej miałam z głowy parę wieczorów i na nudę nie mogłam narzekać! Jeśli tylko polubiliście jej poprzednią dylogię (o której wspomniałam na początku), śmiało możecie sięgnąć po tę nowość.

„Powiedz, że zostaniesz” („Wróć do mnie” #1) Corinne Michaels, Wydawnictwo Szósty Zmysł 2018, str. 474
UDOSTĘPNIJ TEN POST
Szablon stworzony przez Blokotka. Wszelkie prawa zastrzeżone.