@oxuria |
Lottie Pumpkin to zwyczajna dziewczyna, która marzy, żeby być księżniczką. Dostaje się do prestiżowej szkoły Rosewood Hall w ramach programu stypendialnego.
Ellie Wolf to księżniczka, która marzy o zwyczajnym życiu. Szkołę Rosewood Hall wybiera przede wszystkim dlatego, by uniknąć obowiązków, jakie musi wypełniać w królestwie Maradawii.
Kiedy los rzuca obie czternastolatki do tego samego internatu, zamiana tożsamości wydaje się najprostszym rozwiązaniem. W końcu wszyscy i tak przez pomyłkę biorą Lottie za księżniczkę.
Tymczasem ktoś odkrywa ich sekret, a w Rosewood nic nigdy nie jest takie, jak się wydaje…//lubimyczytac.pl
Kiedy dowiedziałam się, że Księżniczka incognito jest książką napisaną przez brytyjską youtuberkę, w głowie od razu pojawiła mi się myśl, która skłaniała mnie do porównywania tejże lektury do znanej niegdyś trylogii Zoelli – Girl Online. Możecie zapytać – dlaczego? Już wyjaśniam! Jednym z powodów jest najzwyczajniej w świecie fakt, że obie autorki zajmują się nagrywaniem różnorodnych filmików, które później wrzucają na swój kanał na YouTube. Ponadto, kiedy zrobiłam szybki research, zauważyłam duże podobieństwo w wyglądzie Connie (Noodlerelli) i Zoe (Zoelli). Być może to w jakiś sposób wywołało we mnie myśl o porównywaniu ich książek. Warto też zauważyć, że w ostatnim czasie Connie zmieniła swój wizerunek (można zaobserwować to zjawisko na jej Instagramie) i już nie przypomina swojej koleżanki „po fachu”.
Mimo wszystko, historia opowiadająca o nie-księżniczce nie przywodziła mi na myśl opowieści Zoelli. Ucieszyłam się, ponieważ otrzymałam coś więcej niż zwykłą opowiastkę o nastoletnich miłościach. Gdybym miała szukać podobieństw na siłę, wskazałabym szybciej Rywalki ze względu na opisywane relacje królewskiej rodziny czy sam fakt, że fabuła powiązana jest z sukniami, pałacem czy nauką etykiety. Poza tym nawiązaniem dało się odczuć trochę schematyczności (m.in. odwieczne marzenie o byciu księżniczką), jednak nie przeszkadzało mi to zbytnio. Jak na początek historii skierowanej w głównej mierze do młodzieży, przyznam, że nawet ja – prawie dwudziestoletnia studentka – czerpałam przyjemność z faktu, że śledzę losy Lottie i Ellie. Pamiętajcie więc: wiek w standardowym znaczeniu tutaj nie gra roli! Liczy się to, co Wam w duszy gra.
Nie będę zdradzać wielu szczegółów, ale wiedzcie jedno: Lottie oraz Ellie to swoje całkowite przeciwieństwa! Uwierzcie, wykreowanie fabuły wokół takich dwóch przyjaciółek spowodowało, że aż chciało się czytać wciąż i wciąż! Daję się oczywiście ponieść mojej części serca, w której tkwi jeszcze wewnętrzne dziecko. Równocześnie jest to dowód, że każdy może odnaleźć w sobie taką cząstkę – warto sprawdzić! Jasne, czasem w fabule coś nie gra, można odnieść wrażenie, że coś jest przejaskrawione, jednak która z historii nie ma wad? W tym przypadku niedopowiedzenia schodzą na dalszy plan dzięki wpleceniu pewnego wątku niepewności oraz tajemnicy, który stara się trzymać Czytelnika w napięciu (co nie wychodzi za każdym razem). Co początkowo mnie zaskoczyło, być może (nie jestem w stanie stwierdzić, iż jest tak na pewno – pewność będę mogła uzyskać dopiero po lekturze kolejnych tomów z serii Kroniki Rosewood) w książce tej występuje wątek powiązany z odmienną seksualnością bohaterek. Nie zamierzam wdawać się tutaj w dyskusję, ponieważ to tylko moje domniemania, ale jeśli ktoś z Was już przeczytał Księżniczkę incognito, zapraszam do dyskusji lub kontaktu!
Księżniczka incognito to w pewnym sensie powrót do dzieciństwa – do tych marzeń o byciu księżniczką lub kimś, na kogo może spoglądać cały świat. Równocześnie to też historia o odkrywaniu siebie – tego, kim jesteśmy, kim chcemy być i, przede wszystkim, o akceptacji. Mnie to przekonuje, oby z Wami stało się to samo!
Connie Glynn, Księżniczka incognito (Kroniki Rosewood #1), tłum. Olga Siara, Wydawnictwo Insignis 2020, s. 392.
Post powstał we współpracy z wydawnictwem.
Przepiękna okładka, a i książka wydaje się ciekawa. Całkiem możliwe, że przeczytam. :)
OdpowiedzUsuńMoże nie na temat, ale... Prześliczne paznokcie!!
OdpowiedzUsuńA książka ma śliczną okładkę i cudną akcję promocyjną (te korony <333), a czytając Twoją recenzję mocno się do niej przekonałam i żałuję, że odmówiłam wydawnictwu... No trudno, tak miało być - dobrze, że Tobie się spodobała <3
Haha, dziękuję bardzo! ;) Może kiedyś jeszcze książka trafi w Twoje ręce!
Usuń