Pokazywanie postów oznaczonych etykietą wydawnictwo Insignis. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą wydawnictwo Insignis. Pokaż wszystkie posty

15 marca 2025

Snowglobe - Soyoung Park

 
Mówiąc o dystopii, na myśl przychodzi skojarzenie głównie z historiami, w których świat stoi na skraju zagłady lub wydarzyła się już jakaś katastrofa – naturalna albo wynikająca z działalności człowieka. Takie właśnie realia zastajemy w powieści „Snowglobe” Soyoung Park. Wszędzie trwa wieczna zima – na Ziemię powróciła kolejna epoka lodowcowa i życie oznacza już w większości jedno – przetrwanie, często w spartańskich warunkach. Takie właśnie życie wiedzie nastoletnia Chobahm: czas wypełniają jej praca oraz próba przetrwania w ekstremalnie zimnym klimacie wraz ze swoją rodziną.

Jak to bywa w dystopiach, istnieje również obszar, w którym wybrana społeczność mieszka w specjalnych warunkach – lepszych niż pozostali. Może się wydawać, że Śnieżna Kopuła to spełnienie marzeń każdego, kto mieszka poza nią. Potwierdza to historia Chobahm, którą poznajemy już na samym początku opowieści. Kto nie chciałby żyć w warunkach, gdzie nie trzeba przedzierać się przez śnieżycę w ponad minus czterdziestu stopniach? Jest jednak również druga strona medalu – kto chciałby przebywać pod czujnym okiem kamer, tworząc z własnego życia serial lub pewnego rodzaju reality show transmitowane wszystkim spoza Kopuły? Oto właśnie rysa na szkle pięknej codzienności w Śnieżnej Kopule.

Nie bez powodu od samego początku skupiam się na aspekcie dystopijnym „Snowglobe”. Mamy tu bowiem również osobliwą historię jednostki, która pozornie dostaje szansę na to, by odmienić swoje życie – jednak za spełnienie swojego marzenia czeka ją również pewna cena. Nie jest to oczywiście coś, czego czytelnicy już nie znają, ale autorka potrafi sprawić, by jej historia tak owinęła się wokół bohaterów, że nie ma to większego znaczenia – ponieważ opowieść jest wciągająca i angażująca aż do końca. Unikalne warunki świata Śnieżnej Kopuły oraz przestrzeni poza nią stwarzają rzeczywistość, która nakłania do refleksji: czy my również zdecydowalibyśmy się zostać marionetką w wielkiej machinie produkującej różnego rodzaju reality show, aby tylko żyć w dogodniejszych warunkach? Można potraktować tę kwestię bardziej filozoficznie lub wręcz przeciwnie – kierując się upodobaniami.

Dystopijna część robi wrażenie, biorąc pod uwagę pomysłowość i punkt wyjścia – Ziemia skuta lodem stwarza idealne warunki do podziału ludzi na społeczności oraz zbudowaniu wokół tego narracji towarzyszącej kolejnym wydarzeniom. Wykorzystanie przywiązania ludzi do obserwowania życia innych za pośrednictwem ekranów również wydaje się strzałem w dziesiątkę – jest odzwierciedleniem tendencji globalnego społeczeństwa, które są nam bliskie. Chobahm to postać typowa dla nastoletniej dziewczyny, która mogłaby zostać postawiona w jej sytuacji – waha się, podejmuje pochopne decyzje, jednak często mimo wszystko jest zdeterminowana.

Na przestrzeni niespełna czterystustronicowej książki należało jednak przedstawić realia świata wiecznej zimy, wprowadzić bohaterów, pokazać ich światopogląd oraz zasady, jakimi rządzi się to społeczeństwo. Myślę, że udało się to w dużej mierze, jednak nie w całości – odnosiłam wrażenie, że niektóre wątki zrealizowano pobieżnie, a ja – jako dociekliwa czytelniczka – chciałabym wiedzieć więcej! Miałam też lekką nadzieję na walkę bohaterki z systemem (choćby symboliczną – przyzwyczajona już innymi tego typu opowieściami), który rządzi ich rzeczywistością, ale nie do końca to dostałam. Oczywiście, postawa Chobahm przejawia pewien bunt wobec konkretnych mechanizmów Śnieżnej Kopuły, nie jest to jednak to, czego nauczyła nas Katniss w „Igrzyskach Śmierci”, które tak ochoczo podsuwa opis.

Zdecydowanie zostało jeszcze wiele do odkrycia w drugim tomie (jest to dylogia), ale już samo „Snowglobe” pokazuje upadek pewnego ideału, tak skrupulatnie wytwarzanego zza kulis, który – miejmy nadzieję – wywoła jeszcze lawinę zmian.

Tekst powstał we współpracy barterowej z Wydawnictwem StoryLight.

„Snowglobe”, Soyoung Park, tłum. Dawid Świonder, Wydawnictwo StoryLight 2025.

UDOSTĘPNIJ TEN POST

15 września 2021

Stowarzyszenie Srok. Jedna to smutek... – Zoe Sugg, Amy McCulloch

 

@oxuria

Audrey Wagner jest nowa w Illumen Hall, elitarnej szkole z internatem. Nie czuje się tu zbyt dobrze. Wydaje się jej, że wszyscy przemykają niosącymi echo korytarzami, jakby czegoś się bali. Ivy, współlokatorka z internatu, też sprawia dziwne wrażenie. No i te sroki… O co chodzi z obsesją uczniów na punkcie srok?

Illumen Hall jest dla prymuski Ivy Moore-Zhang jak drugi dom. Dziewczyna ma na ten rok ambitne plany i ostatnie, czego potrzebuje, to zabierająca jej przestrzeń koleżanka (która na domiar złego wściubia nos w nie swoje sprawy!).

Audery i Ivy nie mogłyby chyba różnić się bardziej. Los jednak zmusza je do współpracy. Tragiczna śmierć jednej z uczennic Illumen Hall, która wstrząsnęła społecznością szkoły, staje się głównym tematem tajemniczego podcastu. Zapowiadają go złowieszcze słowa:

„Wiem, kto zabił Lolę.

A jedno z was będzie następne”. /insignis.pl

UDOSTĘPNIJ TEN POST

21 maja 2020

WTK – Wirtualne Targi Książki / Wydawnictwo Insignis

Jako że aktualna sytuacja wytrąciła nas z równowagi, Warszawskie Targi Książki nie mogły odbyć się w pełnym wymiarze. Chcąc jednak pozostać przy idei targów, Empik zorganizował Wirtualne Targi Książki (link do pełnych informacji). W związku z tym organizowane są również spotkania autorskie za pośrednictwem Internetu. Przybliżę Wam propozycje wydawnictwa Insignis!

Gdzie i jak?

Można w nich uczestniczyć za pośrednictwem facebookowego profilu Empik: LINK. Spotkania będą wspierane przez tłumacza z języka angielskiego oraz tłumacza migowego. Podzielone zostaną podzielone na dwie części: najpierw odbędzie się rozmowa prowadzącego z autorem, a później wszyscy uczestnicy spotkania online będą mieli okazję zadać pytanie autorowi.

Rozkład jazdy:

--> 21. 05 (czwartek), godz. 18 – wirtualne spotkanie z Reginą Brett (Bóg nigdy nie mruga, Jesteś cudem)
--> 21.05 (czwartek), godz. 20 – wirtualne spotkanie z Dmitrym Glukhovskym (uniwersum Metro 2033)
--> 24.05 (niedziela), godz. 18 – wirtualne spotkanie z Raphaelem Bob-Waksbergiem (Ktoś, kto będzie cię kochał w całej twej nędznej glorii, twórca BoJacka Horsemana)

Materiały promocyjne: wydawnictwo Insignis.
UDOSTĘPNIJ TEN POST

7 marca 2020

Księżniczka Incognito – Connie Glynn

@oxuria
Lottie Pumpkin to zwyczajna dziewczyna, która marzy, żeby być księżniczką. Dostaje się do prestiżowej szkoły Rosewood Hall w ramach programu stypendialnego.

Ellie Wolf to księżniczka, która marzy o zwyczajnym życiu. Szkołę Rosewood Hall wybiera przede wszystkim dlatego, by uniknąć obowiązków, jakie musi wypełniać w królestwie Maradawii.

Kiedy los rzuca obie czternastolatki do tego samego internatu, zamiana tożsamości wydaje się najprostszym rozwiązaniem. W końcu wszyscy i tak przez pomyłkę biorą Lottie za księżniczkę.

Tymczasem ktoś odkrywa ich sekret, a w Rosewood nic nigdy nie jest takie, jak się wydaje…//lubimyczytac.pl

Kiedy dowiedziałam się, że Księżniczka incognito jest książką napisaną przez brytyjską youtuberkę, w głowie od razu pojawiła mi się myśl, która skłaniała mnie do porównywania tejże lektury do znanej niegdyś trylogii Zoelli – Girl Online. Możecie zapytać – dlaczego? Już wyjaśniam! Jednym z powodów jest najzwyczajniej w świecie fakt, że obie autorki zajmują się nagrywaniem różnorodnych filmików, które później wrzucają na swój kanał na YouTube. Ponadto, kiedy zrobiłam szybki research, zauważyłam duże podobieństwo w wyglądzie Connie (Noodlerelli) i Zoe (Zoelli). Być może to w jakiś sposób wywołało we mnie myśl o porównywaniu ich książek. Warto też zauważyć, że w ostatnim czasie Connie zmieniła swój wizerunek (można zaobserwować to zjawisko na jej Instagramie) i już nie przypomina swojej koleżanki „po fachu”. 

UDOSTĘPNIJ TEN POST

11 lutego 2020

Księżniczka incognito – Connie Glynn [zapowiedź + fragment!]



Od zawsze marzyłam tylko o jednym: żeby NIE BYĆ księżniczką… A teraz wylądowałam w pokoju z dziewczyną ogarniętą obsesją, żeby ZOSTAĆ jedną z nich.

Lottie Pumpkin to zwyczajna dziewczyna, która marzy o tym, żeby być księżniczką. Dostaje się do prestiżowej szkoły Rosewood Hall w ramach programu stypendialnego.

Ellie Wolf to księżniczka, która marzy o zwyczajności i wybiera Rosewood Hall, żeby uniknąć pełnienia swoich obowiązków w królestwie Maradawii.

Kiedy los rzuca obie czternastolatki do tego samego akademika, zamiana tożsamości wydaje się najlepszym rozwiązaniem: w końcu wszyscy przez pomyłkę i tak biorą Lottie za księżniczkę.

Ale ktoś poznał ich sekret, a w Rosewood nic nigdy nie jest takie, jakie się wydaje…

Connie Glynn od zawsze uwielbiała pisać – już w wieku sześciu lat stworzyła pierwsze opowiadanie, które jej mama wystukała na maszynie do pisania. Od wczesnego dzieciństwa Connie kochała również występować na scenie. Jako nastolatka uczęszczała na zajęcia teatralne do Guildhall School of Music & Drama w Londynie. Wciąż pasjonuje ją snucie opowieści – niedawno zdobyła tytuł licencjata na wydziale teorii filmowej.

Podczas studiów Connie założyła na YouTubie ogromnie popularny kanał Noodlerella, którego tytuł jest połączeniem słów noodle, czyli jej ulubionej potrawy, i Cinderella (Kopciuszek), ulubionej disnejowskiej księżniczki.

Connie vloguje o swoich pasjach: opowiada o komiksach, filmach rysunkowych, parodiach, grach komputerowych, cos­playu i o wszystkim, co uzna za słodkie i urocze. Liczba jej subskrybentów niedawno przekroczyła 900 tysięcy; kanał ma już ponad 89 milionów odsłon. W 2016 roku Connie zadebiutowała w kinie, podkładając głos pod postać Moxie Dewdrop w filmie Trolle wytwórni Dreamworks.

premiera: 26.02!
Materiały pochodzą od wydawnictwa Insignis.
UDOSTĘPNIJ TEN POST

8 listopada 2019

Atlas szczęścia – Helen Russel [zapowiedź – nowe wydanie]

„Atlas szczęścia” – nowe, wzbogacone wydanie najlepszej książki na zimowe wieczory 


Helen Russel, dziennikarka i pisarka, zawędrowała do Australii, Walii, Bhutanu, Irlandii, Finlandii, Turcji, Syrii, Japonii, Polski i wielu innych krajów, by odkryć sekrety szczęścia z różnych zakątków świata. 

Zamów w przedsprzedaży już dzisiaj! 



W przepięknie wydanym „Atlasie szczęścia” znajdziesz trzydzieści cztery powody do radości (nowy rozdział: Polska!). Helen Russel opisuje prawdziwie inspirujące zjawiska z całego świata, które dodają nadziei i pomagają przygnębionym. Czy bliskie jest ci „saudade”, słodko-gorzka przyjemność melancholijnych chwil rodem z Brazylii?  A może „aloha” – przybyła prosto z Hawajów filozofia oparta na harmonii, serdeczności i pokorze? 


Niektóre z pomysłów na szczęście wzajemnie sobie przeczą – tak jak niektóre kultury wydają się antytezami swoich sąsiadek. Nie szkodzi. Różnimy się między sobą. Bierz z tej książki to, co sprawdza się w twoim przypadku i w danej sytuacji. Czytaj. Inspiruj się. I czerp z życia pełnymi garściami! 

„Atlas szczęścia” Helen Russel ukaże się 13 listopada nakładem wydawnictwa Insignis. 


UDOSTĘPNIJ TEN POST

3 października 2019

X-Men: Saga Mrocznej Phoenix – Stuart Moore

@oxuria
Przeprowadzając wahadłowiec przez potężny rozbłysk słoneczny, Jean Grey poświęca swoje życie, by uratować X-Menów. Zdarza się cud i superbohaterka się odradza.

Phoenix – jak głosi jej imię – powraca do życia, stając się jedną z najpotężniejszych istot we wszechświecie. Lecz kiedy wraz z X-Menami bierze udział w ataku na tajną organizację o nazwie Hellfire Club, pada ofiarą manipulacji, zdradza przyjaciół z drużyny i zmienia się w Czarną Królową.

Gdy moce Jean wymykają się spod kontroli, staje się jasne, że trzeba ją powstrzymać. Są tacy, którzy za wszelką cenę pragną jej śmierci; tymczasem X-Meni robią wszystko, by opanować Siłę Phoenix, nie zabijając przy tym Jean. Od ich zmagań zależą losy świata. //lubimyczytac.pl

Nie wiem, jak to jest z ostatnim filmem z serii o X-Menach, ponieważ go nie widziałam – nie mam pojęcia więc, jak została przedstawiona tam postać Phoenix. Jej historia – przedstawiona w „Sadze Mrocznej Phoenix” – zainspirowała jednak twórców filmowych już wcześniej! W produkcji zatytułowanej „X-Men: The Last Stand” („Ostatni bastion”) z 2006 roku wykorzystano wątek Jean Grey, aczkolwiek został on tak pozmieniany i powycinany na potrzeby filmowego uniwersum, że nie mogłam w to uwierzyć (obejrzałam ten film ponownie dosłownie dzień lub dwa po odłożeniu książki). Zestawiając ze sobą wspomniany film i powieść uniwersum Marvela – zdecydowanie wygrywa książka.
W przypadku „Wojny domowej” minusem wydawało się być to, że w pewnym momencie ilość postaci (w większości nieznanych tak dobrze jak Iron Man czy Kapitan Ameryka) przytłaczała Czytelników i można się było lekko pogubić. Tym razem jednak nie musicie się aż tak przejmować tą kwestią – opowieść o Mrocznej Phoenix kręci się głównie wokół zespołu X-Menów i paru innych osób, których z pewnością nie pomylicie. 

Książkowa wersja historii tak mrocznej i nieprzewidywalnej bohaterki całkiem mnie zaintrygowała – przede wszystkim to, jak ukazana została psychika bohaterów, którzy walczą tym razem sami ze sobą, też na podłożu własnej psychiki. Jean to ich przyjaciółka, jest nawet kimś w rodzaju rodziny dla nich. Jak w takim wypadku mają postąpić wobec niej – traktować ją jak wroga czy chronić, narażając równocześnie własne bezpieczeństwo? Nie ma tu jednoznacznej odpowiedzi, ponieważ każdy tłumaczyłby się innymi rzeczami i miałby do tego prawo. To jest walka w sercu, duszy, ale i wręcz – rozrywająca i wyniszczająca od środka. 

„X-Men: Saga Mrocznej Phoenix” Stuart Moore, Wydawnictwo Insignis 2019, str. 408
Post powstał we współpracy z wydawnictwem.

UDOSTĘPNIJ TEN POST

16 września 2019

Pamiętnik księgarza – Shaun Bythell

@oxuria
Młody Szkot pod wpływem impulsu przejmuje podupadły antykwariat i postanawia rozkręcić ów bez wątpienia niełatwy interes. Jak się okazuje, decyzja ta wywraca jego życie do góry nogami.

Poznajcie Shauna Bythella, księgarza, bibliofila i wyjątkowego mizantropa ze szkockiego miasteczka Wigtown. Prowadzi tu swój antykwariat, którego niezliczone półki uginają się pod ciężarem tysięcy książek. Wśród nich można znaleźć wszystko: od szesnastowiecznej Biblii po pierwsze wydania powieści Agathy Christie. Raj dla miłośnika książek? Cóż… prawie.

W swoich szczerych, sarkastycznych i przezabawnych zapiskach dokumentuje obfitujące we wzloty i upadki codzienne życie księgarza: utarczki z wrednymi klientami, problemy z ekscentrycznym personelem, frustracje z powodu chronicznie pustej kasy, podróże do najodleglejszych zakątków Wielkiej Brytanii w poszukiwaniu książkowych skarbów, emocje towarzyszące niespodziewanym znaleziskom, uroki małomiasteczkowego życia… O tym wszystkim przeczytacie w pełnym szkockiego poczucia humoru Pamiętniku księgarza. //lubimyczytac.pl

Jeśli macie nadzieję na lekturę, którą pochłaniać będziecie z zapartym tchem, niestety „Pamiętnik księgarza” takich wrażeń Wam nie zapewni – sięgając po tę książkę, musicie być tego całkowicie świadomi. Jak mówi już sam tytuł, jest to pamiętnik pisany od lutego dwa tysiące czternastego roku do lutego roku następnego. Na przestrzeni tego jednego roku bardzo wyraźnie zostaje zarysowana codzienność Shauna Bythella jako właściciela antykwariatu. Wzloty i upadki – nimi naznaczone jest życie każdego z nas – tytułowego księgarza również nie omijały, o czym możecie sami się przekonać!
@oxuria
Nie jest to skomplikowana książka, nie dostrzeżecie tutaj żadnych zaskakujących zwrotów akcji – ot, zwykła księgarska codzienność. Ale czasem to co zwykłe i ulotne może stać się ciekawe! Do takich można zaliczyć kwestię nastawienia autora do czytników i Amazona – warto poznać jego punkt widzenia jako stacjonarnego sprzedawcy książek. Zabawnymi momentami w tej księgarskiej rutynie mogła pochwalić się jedna z pracownic antykwariatu i zarazem postać, która wnosiła wiele swoich dziwactw i niekonwencjonalnych myśli – Nicky. To dzięki niej i jej nastawieniu do życia na ustach gościł mi uśmiech! Na swoje pięć minut zasługują klienci, ale nie wszyscy – szczególny ich rodzaj. Aroganccy, wkurzający, uważający się za królów całego przybytku. Kiedy autor opisywał poszczególne sytuacje, które mu się przydarzały w trakcie pracy, byłam zdumiona tym, jak ludzie potrafią się zachowywać! Staram się nie tracić wiary w ludzkość, ale czasem – spotykając się z takimi zachowaniami godnymi pożałowania – jest ciężko. Myślę, że to swego rodzaju przestroga, nie tylko żartobliwe podejście do tematu. Zastanówmy się, jakimi klientami – nieważne w jakim sklepie czy korzystając z jakichkolwiek usług – jesteśmy? Do jakiej grupy byśmy zaliczyli siebie samych? Pozwólmy sobie na chwilę refleksji.
„Zdaniem antropologów po wejściu do nieznanego miejsca instynktownie zatrzymujemy się i wypatrujemy potencjalnych zagrożeń, ale tajemnicą jest dla mnie, jakie niebezpieczeństwo może czyhać w antykwariacie – oczywiście z wyjątkiem właściciela, który ma nerwy jak postronki i może być agresywny, bo kolejny raz ktoś zablokował mu drogę”. str. 135
Podsumowując, „Pamiętnik księgarza” może nie być lekturą na jeden wieczór. Mi dotrzymywała towarzystwa dosyć długo, ale nie czułam się niczym zobowiązana – autor nie opisywał z dokładnością swojego życia osobistego, a skupił się na rzeczywistości księgarskiej, która nas otacza. Jeśli tylko jesteście zainteresowani takim światem, polecam!
@oxuria
„Pamiętnik księgarza” Shaun Bythell (tłum. Dorota Malina), wydawnictwo Insignis 2019, str. 388
Post powstał we współpracy z wydawnictwem.
UDOSTĘPNIJ TEN POST

23 sierpnia 2019

Domek przy plaży – Beth Reekles

@oxuria
Roznosi was ciekawość, co słychać u Elle i Noah? Chcielibyście dowiedzieć się czegoś więcej o namiętnym związku bohaterów filmowego hitu Netflixa – „The Kissing Booth”? Sięgnijcie po tę książkę!

Co roku Elle Evans spędza udane wakacje w domku przy plaży, należącym do rodziny Flynnów. Słońce, plaża, mnóstwo flirtowania – czegóż chcieć więcej?

Elle nie może się doczekać, żeby znów wybrać się nad morze, jednak w tym roku sprawy wyglądają nieco inaczej.

Elle i Noah teraz oficjalnie chodzą ze sobą – to niesamowite, ale tak jest! Elle nigdy nie była szczęśliwsza. Problem w tym, że po wakacjach Noah wyjeżdża na studia na Harvardzie. Co stanie się z ich związkiem?

Elle i Lee zawsze byli najlepszymi przyjaciółmi; nikt nie zna Elle tak dobrze jak Lee. Czy pojawienie się tego lata Rachel – nowej dziewczyny Lee – nie zmieni ich dotychczasowej relacji?

Elle tak bardzo chciałaby spędzić wymarzone wakacje z Noah i Lee, zanim na zawsze pożegna się z domkiem przy plaży. //lubimyczytac.pl

Niedawno obejrzałam na Netflixie „The Kissing Booth” (nie spodziewałam się tego, co zobaczyłam – w pozytywnym sensie) i tak, nie czytałam pierwowzoru w postaci książki, jednak najzwyczajniej w świecie było mi szkoda czasu, bo pozycja ta nigdy nie znajdowała się na mojej liście do przeczytania. W ramach rekompensaty postanowiłam sięgnąć po mały dodatek do serii zatytułowany „Domek przy plaży”. Liczy on niecałe sto trzydzieści stron i zawiera w sobie nieznany epizod z życia bohaterów (pozwólcie, że nie będę opisywać tego, co się tam dzieje, bo nie ma za wiele do opowiadania; poza tym opis z LC mówi sam za siebie) oraz dosłownie jeden rozdział z sequela „The Kissing Booth 2. Na odległość”.

Czy wspomniany dodatek był dla mnie stratą czasu? Nie, bo przeczytanie go nie zajęło mi nawet łącznie godziny. Poznałam styl pisania autorki (wiadomo, że nie dosłownie, bo to przecież tłumaczenie) i mniej więcej chyba wiem, czego mogę spodziewać się po kontynuacji. Jeśli Beth Reekles zdecyduje się pójść po najprostszej linii oporu i kontynuację oprze na tym, co myślę, to będzie bardzo schematycznie. Nie chcę się jednak nastawiać na nic, bo możliwe, że nawet nie sięgnę po dalszą część historii. Także jeśli nie zapałaliście ogromną miłością do tomu pierwszego, możecie bez problemu odpuścić sobie lekturę „Domku przy plaży”. Za to książeczka sprawdzi się idealnie jako bardzo króciutki przerywnik pomiędzy cięższą literaturą – wybór należy do Was!

„Domek przy plaży” („The Kissing Booth” #1,5) Beth Reekles (tłum. Patrycja Zarawska), Wydawnictwo Insignis 2019, str.128
UDOSTĘPNIJ TEN POST

13 sierpnia 2019

Kosmiczne zachwyty – Neil deGrasse Tyson

@oxuria
Czy można badać kosmos zwykłym kijem? Jaki kolor ma wszechświat? Czy stojąc na szczycie Mount Everestu, jesteśmy najdalej od środka Ziemi? Dlaczego wydostanie się z wnętrza Słońca zajmuje światłu aż 5000 lat? Czy w pasie asteroid faktycznie tak łatwo zaliczyć pozaziemską stłuczkę?

Na te i wiele innych rozpalających wyobraźnię kosmicznych pytań odpowiada w swojej książce słynny amerykański astrofizyk i znakomity popularyzator nauki Neil deGrasse Tyson.

Entuzjazm i pasja, z jaką Tyson opisuje wszechświat – ten bliski i ten odległy – udziela się milionom jego widzów i czytelników. Nawet najbardziej skomplikowane kosmiczne zjawiska stają się w jego ujęciu zrozumiałe i, co najważniejsze, fascynujące! Lektura Kosmicznych zachwytów – napisanej lekkim piórem książki pełnej zdumiewających faktów i wciągających opowieści – sprawi, że nocne wpatrywanie się w rozgwieżdżone niebo już nigdy nie będzie takie samo. //lubimyczytac.pl
„Współcześni naukowcy w niczym nie ustępują Supermanowi – przynajmniej jeśli chodzi o rentgenowski wzrok. Może i Superman jest trochę silniejszy niż przeciętny astrofizyk, ale za to my jesteśmy w stanie »widzieć« w każdym zakresie widma elektromagnetycznego. Brak tej umiejętności czyniłby z nas nie tylko ślepców, ale i ignorantów – wiele zjawisk astrofizycznych można bowiem dostrzec tylko przez niektóre okna spektralne”.
Chyba każdy w dzieciństwie miał swój wymarzony zawód – nie będę się kryła i przyznam, że mnie ciągnęło do różnych dziwnych rzeczy i od zawsze lubiłam poszperać na temat nieba, gwiazd i tego wszystkiego, co dotyczy kosmosu. W pewnym okresie mojego życia chciałam być nawet astronautą, ale później, jak można się domyślić, dopadła mnie rzeczywistość. Zostały mi tylko filmy, książki i cała reszta kosmicznej zajawki, której ostatnio trochę jest w sieci i na półkach w księgarniach. 

Jedną z takich właśnie pozycji jest książka „Kosmiczne zachwyty” Neila deGrasse Tysona – amerykańskiego astrofizyka, który m.in. prowadził narrację w popularnonaukowym serialu pod tytułem „Cosmos: A Spacetime Odyssey”. Zawiera ona w sobie osiemnaście esejów (odpowiednio zaktualizowanych) autora, które wcześniej już publikowane były w magazynie „Natural History” w kolumnie „Universe”. Książka wydana jest w trochę mniejszym formacie niż regularnie, w dodatku w grubej, przyjemnej w dotyku okładce, ale dzięki temu jest bardzo poręczna i wygodnie się ją czyta. Tym, co najbardziej zachwyciło mnie w tym zbiorze, jest podejście Tysona do Czytelnika – odnosiłam wrażenie, że jestem gdzieś na pogawędce ze starym przyjacielem, który jest po prostu trochę mądrzejszy ode mnie i wie, jak przekazać mi swoją wiedzę. Autor cały ten naukowy, fizyczny bełkot przekłada na codzienne przykłady, lawiruje pomiędzy wzorami i pojęciami, ale w taki sposób, by nie przytłoczyć. Pojawiają się nawet nawiązania do współczesnej popkultury, m.in. do „Star Treka”.
„Nie twierdzę, że wiem, kiedy i gdzie nastąpi koniec nauki, ani czy kiedykolwiek do tego dojdzie. Wiem natomiast, że jesteśmy głupsi, niż potrafimy to przed sobą przyznać. To bardziej ograniczenia naszych zdolności umysłowych niż nauki jako takiej przekonują mnie, że dopiero zaczynamy odkrywanie wszechświata”.
Szczerze mówiąc, „Kosmiczne zachwyty” czytałam długo. Nie dlatego, że raziła mnie cała ta naukowa otoczka – wręcz przeciwnie! Wystarczał mi jeden rozdział – czyli esej – na dzień lub parę dni, bo inaczej o wszystkim zapomniałabym zaraz po odłożeniu książki. Nauką za pośrednictwem Neila deGrasse Tysona można się delektować i z tego korzystałam. Wam, spragnionym wiedzy, również polecam, bo warto! 

„Kosmiczne zachwyty” Neil deGrasse Tyson, Wydawnictwo Insignis 2018, str. 304


UDOSTĘPNIJ TEN POST

1 maja 2019

Wojna domowa. Powieść Uniwersum Marvela – Stuart Moore

Niesamowita historia o konflikcie w Uniwersum Marvela!

Iron Man i Kapitan Ameryka stanowią trzon Avengersów, najlepszej grupy superbohaterów. Kiedy w wyniku tragicznej potyczki miasto Stamford doznaje wielkich zniszczeń i giną setki jego mieszkańców, rząd USA domaga się, by wszyscy superbohaterowie zdjęli maski i zarejestrowali swoje supermoce. Tony Stark — Iron Man — uważa, że to przykra, ale konieczna decyzja. Kapitan Ameryka traktuje ją zaś jako nieakceptowalny zamach na wolności obywatelskie.

Tak rozpoczyna się wojna domowa.

Oficjalna powieść Uniwersum Marvela na motywach kultowego komiksu, którego sprzedaż przekroczyła pół miliona egzemplarzy. //lubimyczytac.pl

W ostatnich latach zainteresowanie Marvelem znacznie wzrosło głównie przez premiery kolejnych filmów należących do Marvel Cinematic Universe (MCU) – a ostatnio szczególnie przy okazji trzeciej (2018) i czwartej (2019) części Avengersów: „Infinity War” oraz „Endgame”. Wcale mnie to nie dziwi, ponieważ jedenaście lat i ponad dwadzieścia filmów, które w pewien sposób się łączą to nie byle wyczyn i produkcje na taką skalę nie zdarzają się często. Filmowe przygody komiksowych bohaterów różnią się jednak od pierwowzorów i w „Wojnie domowej” Stuarta Moore'a jest to dobrze widoczne (w 2016 roku swoją premierę miał film, będący trzecią częścią przygód Kapitana Ameryki, o tytule „Civil War” – polski tytuł to „Wojna bohaterów” inspirowany komiksem o tej samej nazwie).

Na fali popularności całej tej franczyzy postanowili skorzystać wydawcy, ale myślę, że fanom uniwersum jest to całkowicie na rękę. Owszem, w powieści „Wojna domowa”, która jest adaptacją powieści graficznej Marka Millara i Steve'a McNivena, występuje o wiele więcej postaci niż przedstawiono w filmach, ale dla kogoś, kto nie czytał komiksów, może być to dobry wstęp do poznania ich. Z tych mniej znanych znajdziemy tutaj Daredevila, Cloaka, Dagger, Goliata, Fantastyczną Czwórkę, X-Menów, ale i takich, których nawet ja nie kojarzyłam wcale: She-Hulk, Tigrę, Wiccana, Hulklinga i innych. Pojawia się nawet Wonder Woman! W pewnym momencie przyznaję, że można lekko się pogubić od takiej ilości tych postaci, jednak nie oni wszyscy stanowią trzon całej fabuły, więc nie powinien być to aż taki duży problem – ja dałam radę!

O samej fabule mówić dużo nie będę, bo głównie opiera się ona na konflikcie wartości między Kapitanem Ameryką a Iron Manem i tymi, którzy stoją za nimi murem. Spodobało mi się zwrócenie uwagi na wątki poboczne, zwłaszcza na Spider-Mana, chociaż jego postać w książce przedstawiona została inaczej od tej, którą już znam z popkultury. Przede wszystkim większość scen – te zawierające chwile walki lub nie – zostały opisane tak, że czyta się je „gładko”, czasem z zapartym tchem i choć nie jest to może język górnolotny, całkiem dobrze się czyta i budowane jest napięcie. 

Wydawnictwo Insignis postarało się i – moim zdaniem – „Wojnę domową” wydało z okładką lepszą od oryginału. Do tego przekład jest dobry, chociaż niektóre nazwy dziwnie czyta się w polskiej wersji, nieważne jak zostałyby przełożone (tytuły filmów przeważnie uznaję te oryginalne jak np. „Endgame” czy „Infinity War”). 

Podsumowując, starcie między dwoma Avengersami w wersji książkowej do mnie przemówiło. Ukazanie przez autora psychiki bohaterów, którzy musieli opowiedzieć się po którejś stronie, było wyzwaniem, jakiemu według mnie podołał, choć fenomenalnym bym tego nie nazwała. Warto pamiętać, że nie jest to coś nowego – to tylko kolejna odsłona tego, co już wiemy z komiksów bądź filmów, więc nie miejcie dużych wymagań. Po prostu korzystajcie z możliwości przeżywania tych wydarzeń na nowo! Fanom polecam zdecydowanie.

„Wojna domowa. Powieść Uniwersum Marvela” Stuart Moore, Wydawnictwo Insignis 2019, str. 388


UDOSTĘPNIJ TEN POST

14 grudnia 2018

Pomysły na świąteczne prezenty! | Atlas odkrywców + Nieco dziennik


Atlas odkrywców dla niepoprawnie ciekawych świata
Michał Gaszyński, Piotr Wilkowiecki
Pozycja ta sprawdzi się idealnie dla pasjonatów geografii, ale i dla tych, którzy chcą wiedzieć coś więcej o świecie, o poszczególnych jego regionach, oceanach, wulkanach, najdłuższych rzekach i nie tylko. Atlas ten podzielono według kontynentów i państw, na każdej mapie znajdują się przeróżne informacje – od tych dotyczących klimatu, gospodarki, historii – na przyrodniczych i kulturowych kończąc. 


Każda kolejna strona zachwyca coraz bardziej – nawet mnie; nawet jeśli rozszerzam geografię i mam jej już dość (zwłaszcza statystyk i ekonomii). Atlas ten ma w sobie coś, co przyciąga i skutecznie potrafi zainteresować. Niech Was nie odstrasza swoim dużym formatem, ponieważ dzięki niemu mapy są przejrzyste, czytelne i cieszą oko swoją grafiką. 


Nieco dziennik, czyli Twoje piękne chwile
Magdalena Kordel
Dziennik ten nie jest zwyczajny ani pospolity, lecz niecodzienny. Zawiera bowiem cytaty z różnych powieści Magdaleny Kordel, które mogą towarzyszyć szczęśliwemu użytkownikowi co dnia. 

Kolorystyka utrzymana w tonacji bieli i różu sugeruje, iż to panie odnajdą się bardziej w tej pozycji, jednak myślę, iż to nie o same kolory tutaj chodzi – ważne są słowa w niej zawarte i to, jak z tego dziennika będziemy korzystać. Na wstępie jest możliwość podpisania, do kogo on należy oraz znajduje się sekcja „O mnie”, gdzie każdy może nawet sam przed sobą zdefiniować, kim jest, w co wierzy, o czym marzy lub co planuje, lubi, szanuje.

Myślę, że dla miłośników prowadzenia dzienników ten Nieco dziennik będzie dobrym wyborem – od stycznia do grudnia można mieć pewność, że wszystkie swoje myśli będą miały miejsce, gdzie bezpiecznie znajdą ujście.
UDOSTĘPNIJ TEN POST

17 listopada 2018

„Kosmiczne zachwyty” – fragment + materiały informacyjne

Obszerny fragment książki – zachęcam do zapoznania się ;)

„Kosmiczne zachwyty” Neila deGrasse’a Tysona

Wszechświat nie wydaje mi się zbiorem obiektów, teorii i zjawisk, ale przedstawieniem teatralnym, w którym aktorzy poddają się wymyślnym zwrotom akcji. Pisząc na temat kosmosu, mam więc naturalną potrzebę wprowadzenia czytelników za kulisy tego spektaklu, aby mogli z bliska przyjrzeć się dekoracjom, zerknąć do scenariusza i podpatrzyć, w jakim kierunku rozwinie się sztuka.”

Neil deGrasse Tyson, charyzmatyczny amerykański astrofizyk i popularyzator nauki, podbił serca polskich czytelników już rok temu bestsellerową książką „Astrofizyka dla zabieganych”. Ów zbiór dwunastu felietonów Neila, wydany – jak pisali niektórzy recenzenci – zupełnie jak tomik poezji, to napisane lekkim piórem, w iście gawędziarskim stylu i ze szczyptą przewrotnego humoru wprowadzenie w arkana astrofizyki, wyjaśniające jej podstawy: od planet po czarne dziury, od galaktyk po ciemną energię i ciemną materię, od światła po grawitację. A wszystko to zabarwione osobistą refleksją Tysona nad naszym miejscem we wszechświecie, wyrażoną najdobitniej w ostatnim rozdziale książki zatytułowanym „Perspektywa kosmiczna”.

W tym roku ukazuje się nowa książka Neila deGrasse’a Tysona – nosi ona tytuł „Kosmiczne zachwyty” (jej premiera miała miejsce 14 listopada 2018). Czy oprócz osoby autora coś łączy ją z „Astrofizyką dla zabieganych”?

Mamy dobre informacje: tak! Można wręcz powiedzieć, że „Kosmiczne zachwyty” to kontynuacja „Astrofizyki dla zabieganych”, tyle że obszerniejsza i poruszająca szerszy zakres zagadnień. Co więcej, „Kosmiczne zachwyty” zostały wydane dokładnie w tym samym stylu, co „Astrofizyka…” – i mowa tu nie tylko o charakterze narracji Tysona, ale również o wyglądzie książki: jej formacie, wnętrzu i okładce, zaprojektowanej – podobnie jak to było w przypadku „Astrofizyki…” – przez znakomitego grafika i projektanta Pete’a Garceau. „Astrofizyka dla zabieganych” i „Kosmiczne zachwyty” świetnie wyglądają razem na półce, zapowiadając wizualnie ujednoliconą serię książek autora.

O czym opowiadają „Kosmiczne zachwyty”? Książka ma osiemnaście rozdziałów o intrygujących tytułach (np. „Ogień i lód”, „Gdzieś ponad tęczą”, „Kijowa nauka”, „Podróż do wnętrza słońca”) i niemniej intrygującej treści. Zanurzając się w opowieść autora, czytelnik przemierza z nim bliskie i dalekie obszary wszechświata – poznaje zagadnienia, ciekawostki i niezwykłe fakty związane z Ziemią, naszym Układem Słonecznym, Drogą Mleczną, odległymi galaktykami, czarnymi dziurami i innymi egzotycznymi kosmicznymi obiektami. Neil deGrasse Tyson w niezwykle sugestywny sposób rozważa, co byśmy widzieli, patrząc w niebo, gdyby nasze oczy mogły rejestrować nie tylko światło widzialne, ale i inne rodzaje promieniowania. Urzekająco pisze o przeszkodach, jakie musi pokonać wydostający się z wnętrza Słońca foton (zajmuje mu to średnio aż 5000 lat!) i zadziwia ilością informacji na temat Ziemi, jakie można wydedukować z obserwacji zwykłego, wbitego w jej powierzchnię kija. Tyson wyjaśnia, do czego astronomom przydają się punkty Lagrange’a i co ciekawego można w nich znaleźć. Nawet tak trywialne zagadnienie jak gęstość zyskuje u Neila zupełnie niespodziewany koloryt; a skoro już mowa o kolorach, to czy zastanawialiście się kiedyś, jaki kolor ma wszechświat? Nawet tak absurdalne z pozoru pytania są dla Neila świetnym pretekstem do inspirujących rozważań.Jakie są konsekwencje nieprzekraczalności i stałości prędkości światła? Czy nasz Układ Słoneczny jest stabilny, czy być może kiedyś dojdzie do ucieczki planet? Jak bardzo niebezpiecznie jest w pasie asteroid?

O tych i o wielu innych pasjonujących zagadnieniach przeczytamy w „Kosmicznych zachwytach”. Ta książka znacząco poszerzy naszą wiedzę i horyzonty, a przy tym uczyni to w niezwykle przyjemny sposób. Neil nie jest bowiem nauczycielem, który sadza nas w ławce i domagając się niepodzielnej uwagi, prowadzi – choćby i najbardziej zajmujący – wykład o wszechświecie. On raczej zaprasza nas na ciastko i kawę i niezobowiązująco gawędząc, roztacza przed nami piękno kosmosu – którym, przynajmniej w wydaniu Neila deGrasse’a Tysona, nie sposób się nie zachwycić.

materiały informacyjne pochodzą od wydawnictwa
UDOSTĘPNIJ TEN POST

26 września 2018

Małe wielkie rzeczy – Henry Fraser

Henry Fraser miał siedemnaście lat, kiedy w wyniku tragicznego wypadku w jednej chwili zmieniło się niemal wszystko.

Sparaliżowany od szyi w dół, Henry pokonał niewyobrażalne trudności, by znów móc korzystać z życia i nauczyć się nowego sposobu funkcjonowania. W swojej książce Henry pisze o tym, jak w wyzwaniach, które stawiało przed nim życie, zawsze odnajdywał jakiś dar; jak uczył się przyjmować i akceptować zły obrót spraw oraz doszukiwać się pozytywnych aspektów każdej sytuacji. Jego filozofia życiowa opiera się na założeniu, że każdy dzień może być dobry.

„Małe wielkie rzeczy” przemówią do każdego, kto zmaga się z jakimikolwiek przeciwnościami losu. To przepiękna opowieść o wdzięczności oraz sile tkwiącej w każdym z nas – sile, która pokona największe trudności. //lubimyczytac.pl
„Rzucanie oskarżeń jest próbą odepchnięcia od siebie tej prostej prawdy, że życie każdego z nas może się gwałtownie i nieodwracalnie zmienić”
Opowiadanie swojej własnej historii nigdy nie jest łatwe, jednak czytanie o tym, jak życie wywróciło się komuś do góry nogami, również nie należy do łatwych, prostych i przyjemnych. W większości przypadków Czytelnik spotyka się z masą bólu, cierpienia, ale i z tymi małymi zwycięstwami, które rozświetlają kolejne dni bohatera książki jak i równocześnie realnego, żyjącego człowieka z krwi i kości.

Myślę, iż poznanie historii Henry'ego z pewnością pomoże zrozumieć, że zawsze jest jakieś wyjście i jeśli się odpowiednio mocno chce, można osiągnąć swój cel. Słowa tego człowieka bardzo motywują do działania, bo przecież ten chłopak osiągnął tak wiele – tyle, ile nikt by się nie spodziewał w jego sytuacji! Dlaczego więc My, owinięci nierzadko w swój bezpieczny kokon, wmawiamy sobie, że nie zdołamy czegoś przezwyciężyć, na coś zapracować?
„Bycie wdzięcznym polega na rozglądaniu się dookoła, otwieraniu oczu na wszystkie małe rzeczy, które uważamy za oczywiste”
Nie chcę streszczać tutaj tego wszystkiego, co napotkało Henry'ego, ponieważ od zapoznania się z tymi wydarzeniami jest właśnie książka. Chciałabym zwrócić jednak uwagę na to, iż takie lektury również są niezbędne – człowiek potrzebuje konfrontacji z bólem i cierpieniem drugiego i tego, jak sobie ze swoją sytuacją poradził. Często stąd czerpana jest inspiracja, a przede wszystkim motywacja do dalszej walki z trudami życia.

„Małe wielkie rzeczy” to niecałe dwieście stron, które potrafi doprowadzić do łez, ale przywraca nadzieję i daje poczucie, że możemy jeszcze dokonać niemożliwego. Przygotujcie na wszelki wypadek pudełko chusteczek.

„Małe wielkie rzeczy” Henry Fraser, Wydawnictwo Insignis 2018, str. 176
UDOSTĘPNIJ TEN POST

4 września 2018

Zgadnij kto – Chris McGeorge [przedpremierowo]

W wieku jedenastu lat Morgan Sheppard rozwiązuje zagadkę niespodziewanej śmierci swojego nauczyciela matematyki. Mimo że wyglądała na samobójstwo, Morgan odnajduje zabójcę i zyskuje przydomek „małoletniego detektywa”. 

Dwadzieścia pięć lat później...

…Morgan Sheppard budzi się w obcym pokoju hotelowym przykuty kajdankami do łóżka. Oprócz niego jest tam pięć nieznajomych osób. W łazience znajdują czyjeś zwłoki. Jedna z osób w pokoju jest zabójcą, a Sheppard ma trzy godziny, by odkryć która.

Jeżeli mu się nie uda, wszyscy zginą.

W pokoju z każdą upływającą minutą gęstnieje atmosfera. Dochodzi do kłótni, wybuchów paniki, wzajemnych oskarżeń. Sheppard, walcząc ze swoimi ograniczeniami i uzależnieniami oraz pokonując niechęć otaczających go osób, rozpaczliwie poszukuje rozwiązania zagadki. Aby uratować siebie i pozostałych przed niechybną śmiercią, będzie musiał cofnąć się do lat swojego dzieciństwa i zmierzyć się z duchami przeszłości.//lubimyczytac.pl

W ostatnim czasie dużą popularnością cieszą się escape roomy i to nie tylko te, w których sami szukamy wyjścia, ale też te istniejące w filmach czy książkach (ale nie mówmy o filmowej porażce, jaką jest Escape Room z 2017 roku, błagam). „Zgadnij kto” jest literackim przykładem wykorzystania aktualnego tematu – na dodatek udanym. Muszę również podkreślić, iż książka to debiut Chrisa McGeorge, co pokazuje, że warto stawiać na początkujących.

Mam za sobą dwie wizyty w całkiem różnych od siebie pokojach (i ten jeden film, na którym bawiłam się, jakby była to komedia). Do dzisiaj pamiętam, jakie emocje mi tam towarzyszyły – ciekawość, zdezorientowanie, trochę strachu (tak, na początku pierwszego pokoju!), skupienie. Dzięki „Zgadnij kto” poczułam się, jakbym ponownie znalazła się w grze, chociaż cieszę się, że mnie tam nie było tak naprawdę!
„Człowiek bez demonów przeszłości nie jest prawdziwym człowiekiem”
Co ciekawe, głównym bohaterem książki jest Morgan Sheppard – celebryta balansujący na krawędzi człowieczeństwa, który dawno temu zapomniał już, czym była moralność. Rzadko trzeźwy, jednak wciąż prowadzi program, w którym ciągle wskazuje winnych i niewinnych, a wiarygodność tych osądów niejednokrotnie można poddawać w wątpliwość. Pod całą tą otoczką kryje się jednak drugie dno, które wraz z kolejnymi stronami odkrywa Czytelnik. Przygotujcie się na dezorientację oraz możliwość pogłówkowania – autor serwuje tylko tyle, ile może dowiedzieć się bohater w danej chwili. Pomimo tego wszystkiego, nie tkwimy w jednym miejscu – zamkniętym pokoju, ponieważ co jakiś czas mamy szansę poznać przebłyski wspomnień z przeszłości Shepparda.

Intrygującą rzeczą jest sam zamysł na fabułę. Nic nie jest takie, jak myślicie, a jeśli odgadniecie sprawcę przed końcem – gratuluję. Osobiście byłam blisko, ale w pewnym momencie wszystko tak się zagmatwało, pojawiło się tyle różnych, mylących wskazówek, że moje myśli już nie nadążały. Na końcu oczywiście wiadomo już, kto był zamieszany w całą tę intrygę – pojawiło się zaskoczenie, aczkolwiek po dłuższej chwili zastanowienia (po objawieniu faktów) nabrało to już większego sensu.

„Zgadnij kto” przede wszystkim bardzo dobrze się czyta. Wciąga, skupia na sobie uwagę i sprawia, że aż chce się znów zagłębić w świat zamknięty w czterech ścianach. Mi lektura wystarczyła na niecałe trzy wieczory i nie żałuję czasu, który jej poświęciłam. Jeśli jesteście gotowi stawić czoła przygodzie w escapie roomie, polecam!

„Zgadnij kto” Chris McGeorge, Wydawnictwo Insignis 2018, str. 416

PREMIERA: 05.09.2018
UDOSTĘPNIJ TEN POST

3 lutego 2018

Rozpocznij swoją przygodę z Bullet Bookiem już dziś!


W dzisiejszym poście chciałabym zaproponować Wam zestawienie czegoś w stylu popularnego Bullet Journal (BuJo), który opanował już wszelkie zakątki Internetu. Mowa tu o wydanych przez Wydawnictwo Insignis „Bullet Book. Bądź pięknie zorganizowana” autorstwa Davida Sindena oraz „Twój rok z Bullet Bookiem. Jak dzień po dniu kreatywnie zorganizować sobie życie” Zennora Comptona.

Instagram
„Bullet Book. Bądź pięknie zorganizowana” str. 224

Pierwsza propozycja nie jest niczym innym, jak prawie gotowym BuJo do wypełnienia. Niech Was  jednak nie zwiodą złote tony na okładce (które swoją drogą świetnie wyglądają, gdy pada na nie światło), ponieważ w środku szata graficzna (całkiem bogata!) jest czarna – to od potencjalnego użytkownika zależy, w jakiej kolorystyce zapragnie mieć poszczególne strony w swoim dzienniku.

Całość podzielona jest na podstawowe części takiego rodzaju organizera (mój miesiąc, cele, plan dnia) oraz na takie, na które nie zawsze zwraca się uwagę przy tworzeniu własnych dzienników – moja skarbonka, pasje, poszukiwania. Oprócz podziału na miesiące znajdują się tutaj również tygodniowe szablony i tak naprawdę nie jest ważne od którego miesiąca czy tygodnia rozpoczniecie, ponieważ sami możecie wprowadzić daty. Jest to zdecydowanie plus. Na uwagę zasługują cytaty, które zdobią większość stron i nieraz są tematycznie dobrane do poszczególnych kategorii.


„Twój rok z Bullet Bookiem. Jak dzień po dniu kreatywnie zorganizować sobie życie” str. 256

Druga pozycja jest bardziej uzupełnieniem potencjalnego BuJo (lub powyższego Bullet Book). Osoby rozpoczynające dopiero swoją przygodę z prowadzeniem swojego dziennika i chcące bardziej się zorganizować, z pewnością mogą po ten poradnik sięgnąć. Dlaczego?

Zennor Compton we współpracy z Marcią Mihotich (odpowiedzialna za projekt graficzny i ilustracje) stworzyli przejrzysty poradnik oferujący pomoc w wyborze odpowiedniego materiału, sprzętu. Mieści on w sobie wiele propozycji i sposobów narysowania od podstaw poszczególnych tabel zawierających dane z miesiąca czy roku. Krok po kroku potencjalny czytelnik może nauczyć się rysować znaczniki, stosować nowe czcionki, a do tego poradnik ten jest urozmaicony tematycznie – jeśli w jego posiadaniu znajduje się na przykład ktoś, kto para się sportem lub prowadzi zdrowy tryb życia, znajdzie w tej pozycji parę opcji dla siebie (tygodniowy jadłospis, koło aktywności fizycznej).
UDOSTĘPNIJ TEN POST

13 sierpnia 2017

#WstydźSię! – Jon Ronson

Nowa książka obecnego od wielu lat na listach bestsellerów Jona Ronsona – wciągająca i błyskotliwa opowieść o jednej z najbardziej niedocenianych sił rządzących światem: o wstydzie.

Przez ostatnie trzy lata Jon Ronson przemierzył cały świat, spotykając się z ludźmi, którzy zostali publicznie napiętnowani. To ludzie tacy jak my. Ludzie, którzy opublikowali w mediach społecznościowych kiepski żart albo popełnili jakiś błąd, wykonując swoją pracę. Kiedy ich wykroczenie zostało ujawnione, wściekły tłum rzucił im się do gardeł – byli wyszydzani, odsądzani od czci i wiary, czasem nawet zwalniani z pracy. 

Dzięki internetowi publiczne zawstydzanie przeżywa dziś renesans. Jesteśmy świadkami demokratyzacji sprawiedliwości. Milcząca większość w końcu doszła do głosu. Jak go wykorzystujemy? Jesteśmy bezlitośni w wytykaniu innym błędów. Tworzymy definicje normalności, rujnując życie tych, którzy nie spełniają naszych kryteriów. Używamy wstydu jako formy społecznej kontroli. 

„#WstydźSię!” to książka przejmująca, ale jednocześnie przesiąknięta typowym dla Jona Ronsona poczuciem humoru. Szczerze i wprost opowiada o naszym współczesnym życiu; uświadamia nam też, jak przerażającą rolę odgrywamy w zbierającej coraz większe żniwo wojnie wypowiedzianej ludzkim słabościom.//lubimyczytac.pl

str. 98
Dzięki znanemu brytyjskiemu dziennikarzowi Czytelnik ma możliwość poznania paru osobowości, które zostały w jakiś sposób napiętnowane przez społeczeństwo. Są to m.in. Jonah Lehrer, Justine Sacco, Hank, Mike Daisey. Autor opisuje każdą sytuację z osobna, która doprowadziła do tego, iż ci ludzie zostali zawstydzeni. Wbrew pozorom są to dosyć często spotykane przypadki – takie jak kłamstwo czy brak taktu, ale odbiły się echem w całym internecie i mediach społecznościowych. Zbulwersowani użytkownicy portalu Twitter czy Facebook nie są w stanie zostawić suchej nitki na człowieku, który dopuścił się czegoś takiego. Co najlepsze, trzeba zdać sobie sprawę z tego, że My także jesteśmy tymi, którzy piętnują – okazujemy nieraz w zbyt drastyczny sposób nasze zdegustowanie czy dezaprobatę w stosunku do bliźniego. Z drugiej strony myślimy, że jesteśmy w sieci anonimowi. Tak niestety nie jest – każde słowo, które zostaje przez nas raz zapisane i wysłane, już nie znika i świadczy o tym, kim jesteśmy. 
„Ogromną zaletą mediów społecznościowych było to, że dały głos ludziom, którzy dotąd go nie mieli. Nie pozwólmy, żeby znów stały się światem, w którym najłatwiej przetrwać, siedząc cicho”
Cała książka Jona Ronsona mówi o wstydzie – uczuciu, kiedy człowiek pragnie zapaść się pod ziemię, czuje się wyobcowany i najzwyczajniej w świecie zbiera mu się na płacz. Dziennikarz wczuwa się w rolę detektywa i goni w ślad za upokorzeniem i ludźmi, którzy go doświadczyli. Bada go od podszewki, wspominając również i swoje nieprzyjemności (takie jak ta z botem podszywającym się pod niego). Niejednokrotnie potrafi rozbawić, ale tym samym w umyśle Czytelnika czai się świadomość, iż jest to temat, obok którego nie można przejść obojętnie.
„Kiedy zawstydzanie przypomina sterowany z oddali atak dronami, nikt nie zastanawia się, jak niszcząca może być nasza kolektywna siła. Płatek śniegu nigdy nie czuje się odpowiedzialny za lawinę”
„#WstydźSię!” zmusza przede wszystkim Czytelnika do refleksji nad tym, czy przypadkiem nie jestem tym, kto piętnuje drugiego. Według mnie każdy po lekturze tej pozycji powinien zastanowić się: co stałoby się, gdybym to ja stał się ofiarą wstydu? Wszyscy skrywamy jakiś sekret, którego nie chcielibyśmy wypuścić na światło dzienne. Pytanie tylko – czy uda nam się to kryć tak długo, aż nikt nie będzie miał ochoty na zawstydzenie nas? 
„Starając się zawstydzić innych, sięgamy po potężne narzędzie. Piętnowanie to działania represyjne, nieznające ograniczeń, coraz częściej stosowane i wywierające coraz bardziej odczuwalne skutki”

„#WstydźSię!” Jon Ronson, Wydawnictwo Insignis 2017, str. 336

8/10 [bardzo dobra]

Za egzemplarz dziękuję Wydawnictwu Insignis!
UDOSTĘPNIJ TEN POST

5 lipca 2017

Piękne złamane serca - Sara Barnard [premiera]

Caddy i Rosie są nierozłączne. Bardzo się różnią, ale to tylko je do siebie zbliża. Gdy Caddy kończy szesnaście lat, zdaje sobie sprawę, że chciałaby być taka jak jej przyjaciółka – pewna siebie, przebojowa i zabawna. Wtedy w ich życie wkracza śliczna oraz – jak się okazuje – skrywająca pewną tajemnicę Suzanne. I wszystko staje się jeszcze bardziej skomplikowane. Przeszłość Suzanne stopniowo wychodzi na jaw, teraźniejszość wymyka się spod kontroli, a Caddy zaczyna dostrzegać, że problemy mogą być bardzo ekscytujące. Jednak budowanie przyjaźni i próby zaleczenia starych ran są dużo boleśniejsze, niż którakolwiek z dziewczyn się spodziewa. Caddy wkrótce przekonuje się, że kłopoty potrafią się mnożyć w niesłychanym tempie.//lubimyczytac.pl

Większość książek, które wpadają w moje ręce, opowiada o miłości romantycznej, tej odczuwanej w stosunku do swojego partnera życiowego. Są jednak inne rodzaje tego uczucia, przykładowo ta skierowana ku swojej rodzinie. Nie można zapomnieć o bardzo zbliżonej relacji, jaką jest przyjaźń - to właśnie tej formie miłości Sara Barnard postanowiła poświęcić swoją powieść zatytułowaną „Piękne złamane serca”. Może się wydawać, że przecież niedawno na rynku pojawiła się też inna książka poruszająca tę tematykę - „Lato Eden” Liz Flanagan - i  pewnie jest to jedno i to samo, lecz nic bardziej mylnego! Owszem, głównym aspektem obu tych powieści jest oczywiście przyjaźń, aczkolwiek historie w nich przedstawione różnią się i to znacznie.

Caddy i Rosie to przyjaciółki z długoletnim stażem pomimo odmiennych charakterów oraz szkół, do których uczęszczają. Wydawać by się mogło, iż nic nie jest w stanie ich rozdzielić, gdy nagle pojawia się Suzanne, która nieświadomie zamiesza nieraz w ich życiu. Ta dziewczyna stała się czymś, co spowodowało lawinę nieoczekiwanych wydarzeń, które wprawiły w osłupienie wiele osób. Najbardziej było to widoczne w zachowaniu Caddy, która z cichej i bezproblemowej uczennicy prywatnej szkoły zmieniła się na gorsze pod wpływem swojej nowej przyjaciółki.
„Pomaganie komuś, kto stracił kontrolę nad życiem, nie polega na przystawaniu na wszystko, tylko na mówieniu: NIE
W historii Sary Barnard najbardziej spodobało mi się przedstawienie relacji pomiędzy Caddy, Rosie oraz Suzanne - taka istnieje naprawdę. W przyjaźni zdarzają się wzloty i upadki, lepsze i gorsze dni, ale najważniejsze, by zawsze trzymać się razem, dbać o przyjaciół, których się ma. Każdy zmienia się pod wpływem ludzi, którzy go otaczają, dlatego powinniśmy dobrze ich dobierać. Bardzo często zdarza się jednak tak, że człowiek zaczyna upadać i popełniać błędy - książkowym takim przykładem Sara uczyniła Caddy - ślepo i naiwnie podążającą za Suze, która potrzebowała jej towarzystwa, by uświadomić sobie, iż jest ktokolwiek, na kim mogłaby się oprzeć.

Poruszenie kwestii przemocy domowej okazał się dobrym ruchem ze strony autorki, ponieważ jest ona wciąż tematem tabu - zwłaszcza dla ludzi jej doświadczających. Historia pokazuje, jakie są skutki braku odpowiedniej reakcji ze strony najbliższej osoby. Jeśli myślicie, iż z biegiem czasu jest po prostu lepiej, mylicie się - bez odpowiedniej pomocy robi się tylko coraz gorzej, Suzanne nieświadomie krzywdzi tylko innych i nieustannie się buntuje. Nie pozwólmy, by takie rzeczy działy się obok nas - rozmawiajmy i nie bądźmy obojętni na los tych, którzy nas otaczają. Na końcu książki zostały zamieszczone numery telefonów do m.in. Kryzysowego Telefonu Zaufania czy innych stowarzyszeń i fundacji stworzonych do pomocy.

Polecam „Piękne złamane serca” osobom, które pragną poznać historię przyjaźni oraz dziewczyny, która ucieka od traumatycznych wspomnień przeżyć, które nie powinny mieć miejsca w żadnej rodzinie.

„Piękne złamane serca” Sara Barnard, Wydawnictwo Insignis 2017, str. 350

8/10 [bardzo dobra]

Za egzemplarz dziękuję Wydawnictwu Insignis!
UDOSTĘPNIJ TEN POST

4 lutego 2017

Milion cudownych listów - Jodi Ann Bickley

Podnosząca na duchu historia dziewczyny, która myślała, że wszystko straciła

Kiedy Jodi Ann Bickley miała pięć lat, zmarła jej ukochana babcia. Mama zachęciła ją, by napisała list do babci, i zapewniła, że listonosz dostarczy go do nieba. Dziewczynka zapamiętała, jak napisanie listu pocieszyło nie tylko ją, ale i mamę. To doświadczenie sprawiło, że jako nastolatka Jodi zaczęła pisać pełne optymizmu liściki i notki, którymi podnosiła na duchu nieznajomych.

Latem 2011 roku Jodi wiodła szczęśliwe życie. Udało się jej przezwyciężyć różne trudności, angażowała się w działalność artystyczną i z nadzieją patrzyła w przyszłość. To właśnie wtedy zachorowała na zapalenie mózgu i na długie tygodnie trafiła do szpitala.

Przykuta do łóżka i załamana, Jodi doszła do wniosku, że albo się podda, albo wykorzysta ten czas, by zdziałać coś dobrego. Założyła stronę internetową, zachęcając tych, którym mniej lub bardziej nie układa się w życiu, by skontaktowali się z nią, a ona napisze do nich pokrzepiające listy.

Odzew był nieprawdopodobny.//lubimyczytac.pl

Nadzieja jest czymś bardzo potrzebnym w ludzkim życiu - to ona pozwala wierzyć, że po ciemnej i burzliwej nocy zawsze nadchodzi dzień. Niekoniecznie wszystko wtedy jest tak, jak było wcześniej, jednak życie trwa dalej - najważniejsze, że w końcu wychodzi słońce - i tak będzie zawsze. Gdy myślałam dotychczas o tym uczuciu, przed oczami miałam główną bohaterkę powieści Matthew Quick'a „„Prawie jak gwiazda rocka” - Amber, która stała się dla mnie nosicielką nadziei zaraz po zapoznaniu się z jej historią. Jednak od jakiegoś już czasu kimś w stylu wymienionej bohaterki jest także Jodi Ann Bickley z taką różnicą, że ta druga jest prawdziwą osobą, którą tę nadzieję naprawdę rozprzestrzenia po świecie.
„„Z dzieciństwa wyniosłam silne przekonanie, że słowa mają ogromną moc. Że coś tak prostego, jak tekst popowego hitu, może rozjaśnić ponury dzień i pomóc przetrwać różne trudności”.
Przez to, że autorka opisuje dużo jej życiowych potknięć lub nauczek, można zaobserwować, iż ona także nie jest idealna, uczy się na własnych błędach i próbuje wyciągnąć lekcje ze swojego złego postępowania. Po tych wszystkich nieprzyjemnościach, które spotkały Jodi, ma ona nadal siłę, by siać dobro, które otrzymała jako mała dziewczynka, chociaż mogłoby się wydawać, że po takich wydarzeniach zostanie tylko zrzędzącą, starą panną z tuzinem kotów ;)

Mam wielki szacunek do Jodi za całą akcję, dzięki której naprawdę zdołała uszczęśliwić wielu ludzi po prostu słowami - z tego, co ma destrukcyjną moc, zdołała wyciągnąć coś dobrego, łagodnego niczym miód na zbolałe serce. Jej dobroć i życzliwość względem innych jest piękna - można pozazdrościć lub samemu brać przykład z takiej dobrej duszyczki. Wystarczy przecież uśmiech - czasem to jest tylko uśmiech, a wywołuje tyle emocji.
„„Kiedy próbowałam od razu wspiąć się na szczyt, poniosłam porażkę. Szybko się nauczyłam, że małe kroki przynoszą większe postępy i mnie rozczarowań”.
Nie ważne jak bardzo bym chciała, nie potrafiłam przeczytać książki Jodi za jednym razem. Może było to spowodowane różnorodnością przedstawionych listów czy historii z życia autorki, ale wolałam cieszyć się narastającą nadzieją we mnie dłużej niż krócej. Nie chciałam także pochłonąć tej historii na jeden raz w dzień, by później o niej zapomnieć równie szybko. Wybrałam idealne rozwiązanie.

Milion cudownych listów Jodi Ann Bickley, Wydawnictwo Insignis 2016, str.272

7/10 [dobra]

Za egzemplarz dziękuję wydawnictwu Insignis!
UDOSTĘPNIJ TEN POST

7 stycznia 2017

„Assassin's Creed” Christie Golden - oficjalna powieść filmowa

Wkrocz w mroczny świat asasynów i templariuszy z filmem i oficjalną powieścią filmową „Assassin’s Creed”

Jeszcze tylko kilka dni dzieli nas od polskiej premiery długo wyczekiwanego filmu stworzonego w ramach kultowego uniwersum Assassin’s Creed. Sztab doświadczonych scenarzystów oraz doborowa obsada to gwarancja rozrywki na najwyższym poziomie. Prócz Michaela Fassbendera, w filmie zobaczymy między innymi Jeremy’ego Ironsa czy Marion Cotillard.

Poznaj jeszcze głębiej fascynujący świat tajemnych organizacji i ich konfliktów z oficjalną powieścią filmu autorstwa Christie Golden, która swoją premierę będzie miała już 11 stycznia.

Dzięki rewolucyjnej technologii dostępu do genetycznych wspomnień Callum Lynch może przeżyć wydarzenia z życia swojego przodka Aguilara de Nerha, który w piętnastowiecznej Hiszpanii należał do tajemnego stowarzyszenia asasynów. Wzbogacony o wspomnienia, wiedzę i umiejętności Aguilara, Callum zmierzy się z potężną i złowrogą organizacją templariuszy w czasach współczesnych.

SPOT PROMUJĄCY KSIĄŻKĘ:
https://youtu.be/5jQCPTVPMNE
ZAMÓW KSIĄŻKĘ:
http://bit.ly/kupACfilmowy

PREMIERA: 11.01.2017!
UDOSTĘPNIJ TEN POST
Szablon stworzony przez Blokotka. Wszelkie prawa zastrzeżone.