"Zapierająca dech w piersi historia o honorze, miłości, poświęceniu i
walce o wolność, która podbiła serca młodych czytelników na całym
świecie. Laia należy do kasty Uczonych – w bezwzględnym Imperium tacy
jak ona są zepchnięci na margines, stale inwigilowani i prześladowani.
Aby ocalić brata oskarżonego o zdradę, dziewczyna wstępuje w szeregi
buntowników i wyrusza ze śmiertelnie niebezpieczną misją do gniazda zła:
zostaje niewolnicą w Akademii szkolącej najwierniejszych, najbardziej
bezwzględnych żołnierzy Imperium. Jednym z nich jest Elias. Choć należy
do wyróżniających się studentów, w jego sercu narastają wątpliwości,
czy rola okrutnego egzekutora jest rzeczywiście tą, jaką chce odgrywać
przez całe dorosłe życie. Przypadkowe spotkanie dwojga młodych ludzi nie
tylko całkowicie odmieni ich losy, lecz także wstrząśnie posadami
świata, w którym oboje żyją."
lubimyczytac.pl
Czymże jest Imperium ognia?
Powieść ta z pewnością nie jest zwykłą młodzieżówką, nad którą trzeba przez kilka chwil się pozachwycać, by później zepchnąć ją w odmęty swej świadomości. To coś więcej. Obserwując rozwijającą się akcję, mamy możliwość zakradnięcia się w świat, w którym rządzą się prawa imperium kierowanego przez kolejnego już potomka Taiusa I. To tutaj życie graniczy ze śmiercią, ból przypomina o dalszym istnieniu, a wojna nadchodzi coraz prężniej. Mimo iż jest to debiut nieznanej dotąd pani Tahir, książka została okrzyknięta najlepszą młodzieżówką 2015 r. według Amazonu. Jeśli mowa o prawach do ekranizacji - zostały już wykupione przez Paramount. Pozwólcie jednak, bym rzekła jeszcze słówko lub dwa o tejże historii.
"Są dwa rodzaje przewinień [...] Te, które
ciągną cię na dno i czynią bezużytecznym, oraz te, które pobudzają do
działania. Niech twoje winy dadzą ci energię. Niech przypomną ci, kim
chcesz być. Wyznacz sobie granice. I nigdy więcej ich nie przekraczaj.
Masz duszę. Jest poraniona, ale jest. Nie pozwól jej sobie odebrać,
Eliasie."
Trójkąty, trójkąciki
Zastanawiacie się pewnie, czy pomiędzy odgłosami walk, szczękania broni i próbach pozostania przy życiu, znalazło się miejsce na takie uczucie jak miłość. Delikatnie wyperswaduję Wam marzenia o trójkątach miłosnych i innych podobnych, ponieważ tutaj takich nie znajdziecie. Owszem, uczucie jest, rudowłosy Keenan wraz z walecznym Eliasem są, jednak to nie jest to samo, co odnaleźć można w większości książkach młodzieżowych. W Imperium ognia miłość musi niestety ustąpić pierwszeństwa innym rzeczom, jak na przykład walce o przeżycie Lai jako niewolnicy Komendantki.
Ghule, ifryty, augurowie...
Ciekawym aspektem tej historii są różne magiczne istoty, które powoli, nienachalnie wplatają się wraz z magią do realiów nie tylko Akademii Czarnego Klifu, ale do wszystkich mieszkańców imperium. To, co kiedyś było tylko baśniami i legendami opowiadanymi przez plemiennych Kehanni, znów powróciło i, jak się okazuje później, nie bez powodu. Wszystko, co wydarzyło się w dawnych czasach, odbija się teraz na kolejnych pokoleniach, które o niektórych rzeczach nawet nie mają pojęcia. Jednak kiedy legendy ożywają, nic już nie jest takie samo.
Co z postaciami?
Główna bohaterka, Laia, na końcu książki jest całkiem innym człowiekiem niż ten, którym była na początku. Tchórzliwa siedemnastolatka zamieniła się w odważną i dojrzałą osobę. W pewnym momencie, ku mojej uciesze, zdała sobie sprawę, że to o nią każdy musiał się troszczyć i ją chronić. Zebrała się w sobie i w końcu to ona postanowiła wziąć sprawy w swoje ręce i spieszyć na ratunek innym. Musiała w końcu nie tyle odwdzięczyć się im, lecz ochronić tych, na których jej zależało. Elias od samych początków historii chciał poczuć się wolnym, nie musieć podlegać takiej władzy, nie być Maską. Nienawidził tego. Dzięki Kainowi i pozostałym augurom zrozumiał jednak w pewnym momencie, że los dał mu wolność - nie tak dosłowną, jak sobie tego życzył, lecz to jest to, czego pragnął podświadomie. Nie chcę tu dużo krakać o tym, co wydarzyło się w powieści, ale musicie mi zaufać, że wykreowanie tak dobrych i ludzkich przede wszystkim postaci (głównych oczywiście) to świetna robota. Rozdziały podzielone zostały na perspektywy; jeden rozdział z punktu widzenia Lai, drugi Eliasa i tak w kółko. Wielu osobom może przeszkadzać taki zabieg, jednak według mnie można dowiedzieć się, co działo się w tym samym czasie u obydwojga bohaterów. Dzięki temu niemożliwe jest oderwanie się od historii po zakończeniu któregokolwiek rozdziału, ponieważ akcja urywana jest w przeróżnych momentach. Czy jest to dobre, czy złe zależy od każdego indywidualnie, ale niewątpliwe jest to, iż książka bardzo wciąga.
"Póki trwa życie, jest nadzieja."
A na koniec...
Imperium ognia to z całą pewnością nie jest kolejna historia, która wypłynie i przepadnie. Dla mnie jest to cudowna, niedająca ani krzty wytchnienia książka, którą z pewnością zapamiętam przez długi czas. I chociaż nie mam po niej kaca książkowego, wielokrotnie otwierałam buzię ze zdziwienia podczas czytania. Wiele rzeczy zaskakuje, kilka można przewidzieć, jednak jest to jak najbardziej udany debiut pani Tahir. Na kontynuację pewnie trochę trzeba będzie poczekać, ale trudno. Lepiej poczekać dłużej niż zawieść się na drugiej części - a pierwsza postawiła poprzeczkę naprawdę wysoko!
Polecam!
Imperium ognia (Ember in the ashes #1) Sabaa Tahir, Wydawnictwo Akurat 2015, str. 510
9/10 [rewelacja]