Grudzień minął za szybko.
Ten rok minął za szybko.
Zapraszam.
„Zanim uchwycisz się czegoś innego, wypuść to, co trzymasz”.
„–Kiedy po raz pierwszy zobaczyłam tutejszą terapię – mówi – wróciłam do biura i wręczyłam szefowi rezygnację. Oświadczyłam, że nie mam serca do tego zawodu, a wie pani, co mi odpowiedział? Że właśnie dlatego powinnam go wykonywać. Bo pewnego dnia okaże się, że coraz mniej ludzi jest skazanych na takie cierpienie”.
Gabriel Antorini (Claudio Gioe) to młody i otwarty na świat jezuita. Sierota wychowana przez wuja - prałata. Jego pasją jest teologia i metafizyka. Zawodowo wykłada historię religii na uniwersytecie katolickim oraz współpracuje z watykańską organizacją badającą zjawiska paranormalne o nazwie Kongregacja Prawdy. Jest oddany temu, co robi i nie interesuje go wspinanie się po szczeblach kariery w zgromadzeniu. Cieszy się powszechną sympatią otoczenia, dzięki swojej nonkonformistycznej postawie i pozytywnemu podejściu do życia. Antorini nie pamięta swojego dzieciństwa, gdyż po tragicznym wypadku, w którym stracił rodziców, dostał amnezji. Jego jedyne wspomnienie z tamtego okresu prześladuje go w koszmarach sennych – to właśnie ono może być kluczem do ukrytej w nim zagadki. Gabriel posiada niezwykłe umiejętności, które w połączeniu z jego wrodzonym talentem i niekonwencjonalnym podejściem, przynoszą zaskakująco dobre efekty. Antorini uwielbia motocykle i ma słabość do pracującej w służbach społecznych psychoterapeutki Claudii (Clauda Pandolfi). Dzięki niej i bibliotekarzowi Alonso, jezuita odkrywa swoją przeszłość i proroctwo, które sugeruje, że to on jest wybrańcem, który zniszczy Kościół Katolicki. Mimo wszystko Gabriel uważa, że jako człowiek ma prawo do decydowania o swojej przeszłości. Źródło
„–A tobie nie jest przykro? Znaczy, nie czujesz się nigdy jak jakieś straszne paskudztwo, na przykład jak kupa psa, którą ktoś przypadkowo kopnął, a jak się zorientuje, to wymiotuje z obrzydzenia?”
„Świat mnie nie chce. Dlatego ja nie uważam go za świat. To znaczy uważam, ale na swój sposób”.
„Modlitwa jest czymś, co nosisz w sobie, czymś nieznanym do czasu, aż przemienisz to w dźwięki i słowa. Wtedy staje się dla ciebie jasne, czego potrzebujesz, do czego tęsknisz, gdzie masz pójść tego szukać i dlaczego masz tego szukać”.
![]() |
Zdjęcie mojego autorstwa |
„–Nie, proszę pani. Ludzie są zbyt banalni. Ludzie albo są treserami, albo dają się tresować. Każdy z nas ma skłonność do poddawania się cudzym rozkazom. Jeśli człowiek się raz zgodzi... koniec! W końcu dochodzi do tego, że jesteśmy niewolnikami cudzych zachcianek i już nie umiemy inaczej. W przypadku ludzi to banalne. Nie po to uczyłem się tyle lat, żeby teraz zajmować się czymś, co może robić każdy”.
„[...] podniósł głowę i dłonią otarł jej załzawioną twarz. – A do tego wszystkiego... – powiedział, wciąż trzymając dłonie przy jej twarzy – kocham cię, Edyta”.
„Stracił zainteresowanie życiem. Bo i po co? Perspektywa nieba? Bzdury. Skoro nie ma sprawiedliwości na Ziemi, skąd pewność, że ją znajdzie , gdy go zakopią w ziemi. Więc dlaczego miałby się wysilać? Czy warto być dobrym? Lowrie nie umiał jeszcze odpowiedzieć na to pytanie. Póki co nie znał odpowiedzi, mało co miało sens”.
„Roztrząsał te pytania tyle razy, że w końcu wyłuskał ze swej przeszłości kilka najważniejszych momentów, w których, mając do wyboru różne drogi, zawsze decydował się na najgorszą. Była to litania błędów. Lista tego, co można było, powinno się było i trzeba było. Rozpamiętywanie minionych zdarzeń nie prowadziło jednak do konstruktywnych wniosków. Przeszłości i tak nie da się już zmienić. Przyłożył rękę do piersi i poczuł bicie serca. Na wszystko było już za późno”.
„– Ciszek bardzo pracu. Cały czas pracu, pracu. Nie zatrzymuje się, nie ssie kamieni jak Maniak i inne robaki. [...] O tak. Żałuje do szpiku kości. Cały czas płaku, płau. Kiedy nie pracu, pracu. Biedni, biedni ludzie. Jak Ciszek mógł im zabrać tyle pieniędzy. Zły Ciszek. Bardzo zły. – Ciszek dał sobie klapsa w rękę, by zademonstrować swą skruchę. Ale nie za mocno”.
„– Puść... proszę pana. – Ryk ich śmiechu wciąż rozbrzmiewa echem w moim mózgu”.
"Nienawidzę. To właśnie nienawiść czuję najczęściej. Nienawidzę siebie zaraz na drugim miejscu, albo nawet ex aequo z moją matką. Nienawidzę swojego życia i tego, że nie wystarcza mi odwagi, żeby je zmienić. Znów wziąłem od dziadka pieniądze. Chciałbym za którymś razem powiedzieć "nie, dziękuję", ale nie umiem. Powinienem przynajmniej zastanowić się, skąd dziadek ma taką kasę, ale tego na pewno nie chcę wiedzieć, bo wtedy musiałbym nie brać. A na to mnie nie stać. Anormalny. Obniżona dojrzałość emocjonalna. Beznadziejny typ - taki właśnie jestem".
"Jeżeli ja - młody, przystojny, zdrowy i bogaty - jestem tak beznadziejnie samotny, to na co mają liczyć starzy, brzydcy, chorzy i biedni? Na nic? Nie mieści mi się to w głowie... Ktoś, kto wymyślił życie, zdecydowanie nie dopracował tego projektu..."
Cytat z książki:"Mam ochotę wypalić: Co? Zawsze zachowywałeś się, jakbym była pieczonym ziemniakiem!"