@oxuria |
Simon Snow zrobił wszystko, co powinien. Pokonał złoczyńcę. Wygrał wojnę. A nawet się zakochał... W tym miejscu powinien nastąpić happy end, prawda? Coś w stylu „I żyli długo i szczęśliwie...”.
Dlaczego więc Simon Snow popadł w apatię i nie może zejść z kanapy? Zdaniem najlepszego przyjaciela potrzebuje zmiany. Nowych bodźców, które sprawią, że ujrzy siebie w innym świetle i odzyska chęć do życia.
Przyjaciele ze szkoły dla czarodziejów wpadają na genialny pomysł: wyjazd do Ameryki jest tym, czego potrzeba Simonowi. Przy okazji odwiedzą starą znajomą.
Zabytkowym kabrioletem jeżdżą po zachodnich stanach w poszukiwaniu przygód. Oczywiście dopadają ich też kłopoty – smoki, wampiry, śmiercionośne indywidua... Stawiają im czoła, ale w pewnym momencie się gubią. Gubią się tak bardzo, że zaczynają się zastanawiać, czy kiedykolwiek w ogóle wiedzieli, dokąd zmierzają...
Kontynuacja bestsellerowej powieści Nie poddawaj się o znanym z Fangirl Simonie Snow.//lubimyczytac.pl
„Końca nie ma. Złe rzeczy się dzieją, potem mijają, ale sieją w ludziach zamęt”, s. 18.
Początkowo bałam się, że popełniłam błąd, decydując się na lekturę Zbłąkanego syna bez znajomości poprzedniej części (Nie poddawaj się) czy nawet tak popularnej jakiś czas temu Fangirl. Po przeczytaniu mogę jednak z całą pewnością przyznać, że obawy były niepotrzebne. Nie wątpię, że spory fragment historii Simona uciekł mi sprzed nosa, ale dzięki wyjaśnieniom, które zawarte zostały w omawianej książce, miałam poczucie, że najważniejsze zostało przywołane przez samych bohaterów. Bezdyskusyjnie jest to wynik przepracowania przez nich zdarzeń czy pewnej refleksyjności, której poddają się postaci.
Głos w opowieści zostaje oddany bohaterom – to oni stają się narratorami własnej historii w zależności od tego, kogo wymaga dana sytuacja. W ten sposób czytelnik ma możliwość bliższego poznania Baza, Simona, Penelope, Agathy czy nawet Sheparda. Warto zaznaczyć, że w tej historii osobowości jest wiele i nie chodzi o sam wątek fantastyczny (skrzydła, ogon, wampiryzm lub magię). Obok wszystkich tych czarodziejskich zaklęć rzucanych na prawo i lewo Zbłąkany syn opowiada właśnie o tytułowym zagubionym chłopaku, który tkwi w apatii po tym, co przydarzyło mu się wcześniej. Mimo otoczenia przyjaciół i ich wsparcia nie jest w stanie wykrzesać z siebie żadnej energii, jednak nie jest to jego jedyny problem! Podobnie jest w przypadku pozostałych – każdy z grupy głównych bohaterów pomimo swojego nastawienia do otoczenia (czy to pozytywnego, czy negatywnego) ma za sobą jeszcze inne troski. Jedne są poważniejsze, drugie nie, ale są to nastolatkowie (co prawda z pewnym dużym bagażem przeżyć), więc można powiedzieć, iż wydaje się, że koniec końców poradzą sobie z tym, z czym przyszło im się zmierzyć.
Opowieść ta skonstruowana jest trochę w taki sposób, by móc wierzyć, że bohaterowie dadzą sobie radę. Prawie cały czas są w drodze i, mimo wszelkich przeszkód oraz chwil zwątpienia, ciągle podążają naprzód. Może o to też chodzi w życiu? By iść dalej, akceptując nawet wciąż pojawiające się wątpliwości? Po zapoznaniu się z historią Simona i grupy jego przyjaciół odnoszę wrażenie, że to wybrzmiało dość mocno. Życie jawi się jako pasmo pełne niepowodzeń, sukcesów i nie ma zbytnio reguł nim rządzących, które zawsze by się sprawdziły. To nie miejsce na uniwersalizm. Każdy musi podążać swoją własną ścieżką bez względu na opinie pozostałych – biorąc pod uwagę kwestię orientacji, poglądów, pochodzenia czy wyglądu.
Okazuje się, że Rainbow Rowell stworzyła całkiem niezłą kontynuację opowieści z m.in. wątkiem lgbt i fantastycznie magiczną otoczką skierowanej głównie do młodzieży. Nie wolno zapomnieć też o tłumaczeniu, które nie utrudnia lektury – młodzi z pewnością nie natrafią na ścianę podczas poznawania historii. Tylko od Was zależy, czy poznacie dalsze losy Simona!
Głos w opowieści zostaje oddany bohaterom – to oni stają się narratorami własnej historii w zależności od tego, kogo wymaga dana sytuacja. W ten sposób czytelnik ma możliwość bliższego poznania Baza, Simona, Penelope, Agathy czy nawet Sheparda. Warto zaznaczyć, że w tej historii osobowości jest wiele i nie chodzi o sam wątek fantastyczny (skrzydła, ogon, wampiryzm lub magię). Obok wszystkich tych czarodziejskich zaklęć rzucanych na prawo i lewo Zbłąkany syn opowiada właśnie o tytułowym zagubionym chłopaku, który tkwi w apatii po tym, co przydarzyło mu się wcześniej. Mimo otoczenia przyjaciół i ich wsparcia nie jest w stanie wykrzesać z siebie żadnej energii, jednak nie jest to jego jedyny problem! Podobnie jest w przypadku pozostałych – każdy z grupy głównych bohaterów pomimo swojego nastawienia do otoczenia (czy to pozytywnego, czy negatywnego) ma za sobą jeszcze inne troski. Jedne są poważniejsze, drugie nie, ale są to nastolatkowie (co prawda z pewnym dużym bagażem przeżyć), więc można powiedzieć, iż wydaje się, że koniec końców poradzą sobie z tym, z czym przyszło im się zmierzyć.
Opowieść ta skonstruowana jest trochę w taki sposób, by móc wierzyć, że bohaterowie dadzą sobie radę. Prawie cały czas są w drodze i, mimo wszelkich przeszkód oraz chwil zwątpienia, ciągle podążają naprzód. Może o to też chodzi w życiu? By iść dalej, akceptując nawet wciąż pojawiające się wątpliwości? Po zapoznaniu się z historią Simona i grupy jego przyjaciół odnoszę wrażenie, że to wybrzmiało dość mocno. Życie jawi się jako pasmo pełne niepowodzeń, sukcesów i nie ma zbytnio reguł nim rządzących, które zawsze by się sprawdziły. To nie miejsce na uniwersalizm. Każdy musi podążać swoją własną ścieżką bez względu na opinie pozostałych – biorąc pod uwagę kwestię orientacji, poglądów, pochodzenia czy wyglądu.
Okazuje się, że Rainbow Rowell stworzyła całkiem niezłą kontynuację opowieści z m.in. wątkiem lgbt i fantastycznie magiczną otoczką skierowanej głównie do młodzieży. Nie wolno zapomnieć też o tłumaczeniu, które nie utrudnia lektury – młodzi z pewnością nie natrafią na ścianę podczas poznawania historii. Tylko od Was zależy, czy poznacie dalsze losy Simona!
Rainbow Rowell, Zbłąkany syn, tłum. Dorota Stadnik, HarperCollins 2020, s. 366.
Post powstał we współpracy z wydawnictwem.
Brzmi interesująco. Nie znam poprzedniej części, ale widzę, że to nie przeszkadza. Zastanowię się jeszcze. :)
OdpowiedzUsuńCzytałam pierwszą część i całkiem mi się podobała, ale nie uważam jej za coś wybitnego. Nie wykluczam, że sięgnę po kontynuację skoro mówisz, że warto. :D
OdpowiedzUsuńJeżeli nadarzy się okazja, to z chęcią przeczytam :)
OdpowiedzUsuńNie mam jej w planach
OdpowiedzUsuńKiedy czytałam "Fangirl" pomysł na koncepcję tej powieści, jaką tworzyła bohaterka bardzo mi się spodobał. Kiedy jednak "powieści bohaterki" wydano w osobnym tomie i zabrałam się za lekturę... już tak zachwycona nie byłam. Z tego powodu chyba nie będę zabierać się za kontynuację.
OdpowiedzUsuńZakładka do Przyszłości
Nie ma co się zmuszać, skoro znasz już trochę "background" tej historii ;)
UsuńCieszę się, że mogłam przeczytać ciąg dalszy bo pierwsza część bardzo mi się podobała :)
OdpowiedzUsuń