W dniu swoich dwudziestych ósmych urodzin Ava dowiaduje się o wznowie raka, z którym walczyła trzy lata wcześniej. Lekarze nie pozostawiają nadziei: dziewczyna ma przed sobą jakiś rok życia. Ava nie zamierza jednak pozwolić chorobie decydować o tym, jak przeżyje ostatnie cenne miesiące – pragnie urządzić swój wymarzony ślub. Jest tylko jeden mały problem. Brak pana młodego.
Ava nie ma też zbyt wiele pieniędzy, a przede wszystkim czasu… Lecz to wszystko jest bez znaczenia. Zorganizuje wesele dla siebie samej.
Gdy przyjaciele i rodzina mobilizują się, by pomóc jej spełnić ostatnie marzenie i zorganizować przyjęcie wszech czasów, w sprawę angażują się media i wieść o Avie rozchodzi się po całym kraju. Lecz plany dziewczyny nieco się komplikują. Nagle do głosu dochodzą uczucia, z którymi zdążyła się już pożegnać. Teraz musi zdecydować, czy wystarczy jej odwagi, by pokochać, a potem sił, by się pożegnać. //lubimyczytac.pl
„Życie jest cierpieniem. Jest też radością, lecz z tym, co dobre, przychodzi również to, co złe. Nie udaję, że wiem, dlaczego tak się dzieje; nie mogę nawet powiedzieć, że to rozumiem”. str. 232
Rok temu miałam przyjemność czytać po raz pierwszy powieść Tammy Robinson – „Normalni inaczej” i do dzisiaj nie żałuję tego, że po nią wtedy sięgnęłam. Tamta książka skupiała się głównie na tym, jak to jest żyć z osobą chorą na autyzm i jak pogodzić życie w dysfunkcyjnej rodzinie z rzeczywistością, z jaką na co dzień się zmagamy. „Twoje fotografie” to już całkiem coś innego. Owszem, kwestia choroby jest tu podjęta, ale wygląda to zgoła inaczej, zaczynając od tego, że bohaterowie nie są już nastolatkami – Ava to dwudziestoośmioletnia kobieta, która zmagania z rakiem miała już za sobą, a przynajmniej tak sądziła.
Muszę zaznaczyć, że już od początku tej historii Czytelnik wie, jak ona się zakończy – w pewnym sensie. Ten zabieg sprawił, że czytając „Twoje fotografie”, nie mogłam uwierzyć – nawet mimo świadomości – że faktycznie wszystko doprowadzi do takiego zakończenia, nie innego. Fakt, iż autorka potrafiła doprowadzić mnie do takiego stanu, kiedy mimo wszystko nie mogłam dopuścić do siebie tego, co się działo na kartach tej powieści, mówi sam za siebie. Nie pamiętam, kiedy ostatnio jakaś pozycja aż tak bardzo mnie poruszyła, bym nie mogła zebrać myśli zaraz po jej skończeniu. W tym przypadku siedziałam z książką leżącą obok mnie i nie mogłam się otrząsnąć. Nie zrozumcie mnie źle – to nie było takie „WOW! To prawdziwe odkrycie, nigdy w życiu nie czytałam nic lepszego!”. Po prostu całe te zmagania Avy z chorobą, jej afirmacja życia i te momenty, kiedy brakowało jej tego – to mnie uwiodło. Bardzo.
Ta książka to nie tylko słodko-gorzka historia kobiety chorej na raka. Jej perypetie życiowe zostały wzbogacone o liczne refleksje głównej bohaterki – szczerze przyznam, że w pewnym momencie zrezygnowałam z zaznaczania cytatów, bo musiałabym robić to dosłownie co chwilę. To dzięki Avie można zrozumieć, jak bardzo ważne jest życie, zdrowie, badania. Pomiędzy pierwszoosobową narracją bohaterki w książce znajdują się „Zapiski Avy”, które tworzyła dla „Tygodnika Kobiecego” – to tutaj zwracała się do wszystkich kobiet i uważam, że jest to istotna część „Twoich fotografii”. Bo warto się badać i nie poprzestawać na jednym lekarzu, jeśli czujemy się pominięci lub zdajemy sobie sprawę, że coś jest nie tak. Trzeba walczyć o swoje, konsultować się z różnymi specjalistami, bo przecież to nie my posiadamy wystarczającą medyczną wiedzę, by samemu się zdiagnozować, prawda? Powinniśmy ufać ludziom odpowiedzialnym za to, ale pewność możemy uzyskać dopiero po wnikliwych badaniach i warto o tym pamiętać. Za dużo było już przypadków, kiedy to pacjenci zostali odsyłani do domu lub ich przypadek został zbagatelizowany – starajmy się robić wszystko, by nikt już nie dołączył do tego grona.
Muszę zaznaczyć, że już od początku tej historii Czytelnik wie, jak ona się zakończy – w pewnym sensie. Ten zabieg sprawił, że czytając „Twoje fotografie”, nie mogłam uwierzyć – nawet mimo świadomości – że faktycznie wszystko doprowadzi do takiego zakończenia, nie innego. Fakt, iż autorka potrafiła doprowadzić mnie do takiego stanu, kiedy mimo wszystko nie mogłam dopuścić do siebie tego, co się działo na kartach tej powieści, mówi sam za siebie. Nie pamiętam, kiedy ostatnio jakaś pozycja aż tak bardzo mnie poruszyła, bym nie mogła zebrać myśli zaraz po jej skończeniu. W tym przypadku siedziałam z książką leżącą obok mnie i nie mogłam się otrząsnąć. Nie zrozumcie mnie źle – to nie było takie „WOW! To prawdziwe odkrycie, nigdy w życiu nie czytałam nic lepszego!”. Po prostu całe te zmagania Avy z chorobą, jej afirmacja życia i te momenty, kiedy brakowało jej tego – to mnie uwiodło. Bardzo.
„Wzbogacają nas doświadczenia. Czas, który spędzamy z rodziną i przyjaciółmi – właśnie t o są idealne prezenty, właśnie tego potrzebujemy. Nie pozwól się zwieść reklamom krzyczącym o świątecznych wyprzedażach, niesamowitych okazjach i ofertach limitowanych. Odpuść sobie. Lepiej zadzwoń do przyjaciela”. str. 265Nie stwierdzę, że każdemu spodoba się wątek romantyczny w „Twoich fotografiach”, bo niektórym może wydać się za słodki, nawet przewidywalny. Ja na to jednak liczyłam! Nie jestem w stanie wyrazić, jak bardzo kibicowałam Avie, więc cieszyło mnie to, gdy na jej ustach pojawiał się uśmiech. Tak, przywiązałam się do tej bohaterki, która – jak każdy człowiek, a zwłaszcza ten z poważną chorobą na karku – miała swoje słabsze i gorsze dni, chwile. Nie wyobrażam sobie przechodzić przez coś takiego jak ona i tym bardziej czułam do niej szacunek za to, co robiła dla innych mimo początkowych obaw i niechęci oraz zrozumienie właśnie w tych gorszych momentach, które były nieodłączną częścią jej życiowej przeprawy.
Ta książka to nie tylko słodko-gorzka historia kobiety chorej na raka. Jej perypetie życiowe zostały wzbogacone o liczne refleksje głównej bohaterki – szczerze przyznam, że w pewnym momencie zrezygnowałam z zaznaczania cytatów, bo musiałabym robić to dosłownie co chwilę. To dzięki Avie można zrozumieć, jak bardzo ważne jest życie, zdrowie, badania. Pomiędzy pierwszoosobową narracją bohaterki w książce znajdują się „Zapiski Avy”, które tworzyła dla „Tygodnika Kobiecego” – to tutaj zwracała się do wszystkich kobiet i uważam, że jest to istotna część „Twoich fotografii”. Bo warto się badać i nie poprzestawać na jednym lekarzu, jeśli czujemy się pominięci lub zdajemy sobie sprawę, że coś jest nie tak. Trzeba walczyć o swoje, konsultować się z różnymi specjalistami, bo przecież to nie my posiadamy wystarczającą medyczną wiedzę, by samemu się zdiagnozować, prawda? Powinniśmy ufać ludziom odpowiedzialnym za to, ale pewność możemy uzyskać dopiero po wnikliwych badaniach i warto o tym pamiętać. Za dużo było już przypadków, kiedy to pacjenci zostali odsyłani do domu lub ich przypadek został zbagatelizowany – starajmy się robić wszystko, by nikt już nie dołączył do tego grona.
„Choroba nie zawsze dotyka osoby danej płci czy z konkretnej grupy wiekowej. Nikt nie jest za młody na raka. Nikt. Nigdy nie pożałujesz walki o samą siebie. Ale braku działania już tak”. str. 105Podsumowując, Tammy Robinson poruszyła moją wrażliwą stronę i uświadomiła, jak ważne są w naszym życiu zdrowie i upór w walce o swoje. „Twoje fotografie” były dla mnie emocjonalną przeprawą, której nie zapomnę na długo – każdemu już ją polecam. Nowozelandzka autorka stała się już moją ulubioną powieściopisarką i z całą pewnością będę czekała na wydanie jej kolejnych książek.
„Twoje fotografie” Tammy Robinson, Wydawnictwo IUVI 2019, str. 336
Czytałam tę piękną książkę i jestem nią bardzo poruszona. 😊
OdpowiedzUsuńPrzyszykuj się emocjonalnie! ;)
OdpowiedzUsuńNie słyszałam o tej książce jeszcze. Mam wielką ochotę ja przeczytać 😀 pozdrawiam 😀
OdpowiedzUsuńwww.wspolczesnabiblioteka.blogspot.com
Mam nadzieję, że sięgniesz! ❤️
UsuńTo prawda, jedna z piękniejszych książek jakie ostatnio czytałam :)
OdpowiedzUsuń