30 marca 2015

Alchemia miłości - Eve Edwards

„„Kiedy w 1582 roku młody Will Lacey został hrabią Dorset, czekało go trudne zadanie. Zmarły ojciec zostawił majątek w ruinie i Lacey musiał jak najszybciej ożenić się z posażną panną, aby uratować swój ród. Na dworze Elżbiety I pełno było takich dam, lecz serce Willa biło mocniej tylko dla Ellie - ślicznej, uczonej dziewczyny, która nie posiadała nic poza bezwartościowym hiszpańskim tytułem. Gdy rodzina nalegała, aby Will poślubił lady Jane, piękną i bogatą szlachciankę, której majątek mógłby podnieść ród z upadku, młody hrabia stanął przed odwiecznym wyborem - serce czy rozum?”z okładki
Zaczynając czytać tę książkę nie wiedziałam czego mam się spodziewać, ponieważ nie lubimy się za bardzo z historią, jednak będąc już teraz po lekturze, mam ochotę wrócić się do historii Willa i Ellie.

Młody hrabia nie ma łatwego zadania do wykonania, bowiem musi odbudować wszystko, co zaprzepaścił jego ojciec wierny naukowym przekonaniom. Nie ugina się jednak i dzielnie realizuje swój plan. Pojawiają się małe przeszkody, a w szczególności taka jedna, biedna, z ojcem alchemikiem. Początkowo z pozoru niewinna znajomość (chociaż prawdziwy początek miał miejsce wiele lat wcześniej, w przykrych okolicznościach) przeradza się w coś większego i mocniejszego. Jednak Ellie wie dobrze jako uczona, że to się nie ma prawa udać.

Okładka jest śliczna, według mnie oddaje ducha książki. Ogólnie cała szata graficzna Alchemii miłości jest godna podziwu. Wydawnictwo Egmont się postarało. Duży plus.

Styl autorki jest typowy do czasów, w których występuje historia. Niekiedy nawet nie szczęści nam humoru, co jest zaletą książki. Plusem także jest to, jak Edwards zgrabnie porusza się w tym (XVI) wieku - zna zwyczaje, wie jak wyglądają domostwa i co noszą ludzie. Jest świetnie przygotowana do napisania takiej właśnie książki. Jestem ciekawa, jak wypadły jej dwie pozostałe części Kroniki rodu Lacey.
"Pięknie się spisałeś, Will, ty herbowa dupo [...]"
Mimo, że przedstawiona historia nie zaskakuje nas za bardzo, to myślę, że warto po nią sięgnąć choćby dla relaksu, spędzenia chwili czasu z książką w ręku. Jest to romans historyczny z przewidywalnym zakończeniem, jednak także ze świetnym humorem. Dzięki niemu możemy przenieść się w dawne czasy, w których żyło się inaczej - ludzie nie znali takiej technologii jak dzisiaj, niektóre wartości były postrzegane inaczej, a mieszkańcy mieli całkiem inne poglądy niż my teraz.

Tytuł: Alchemia miłości (Kroniki rodu Lacey #1)
Autor: Eve Edwards
Wydawnictwo: Literacki Egmont

MOJA OCENA: 8/10 [bardzo dobra]
UDOSTĘPNIJ TEN POST

8 komentarzy :

  1. Okładka piękna i tytuł ciekawy. Fabuła wydaje się interesująca. Chciałabym przeczytać.

    OdpowiedzUsuń
  2. niezbyt interesują mnie takie klimaty, więc sobie odpuszczę :)

    OdpowiedzUsuń
  3. O, fabuła i okładka są bardzo ciekawe. Obym miała okazję to kiedyś przeczytać!

    OdpowiedzUsuń
  4. Wydaję się być ciekawa i również zgodzę się okładka jest niczego sobie!
    Świetna recenzja.

    OdpowiedzUsuń
  5. "Alchemia miłości" jest przecudowną książką! ♥ Dalszych części niestety nie czytałam, ale jestem pewna, że są równie dobre. ;)
    Pozdrawiam serdecznie!

    OdpowiedzUsuń
  6. Chyba zaczęłam się przekonywać do tej serii (ja z kolei uwielbiam historię ;))

    OdpowiedzUsuń
  7. Romans i XVII wiek, te słowa by już wystarczyły, żebym sięgnęła po tę książkę. <:
    Leci na moją chciejlistę, koniecznie!

    OdpowiedzUsuń
  8. Lubie powieści z akcją osadzoną w przeszłości (najbardziej XIX wiek), ale XVI wiek też jest spoko!
    Lubię też jak w powieści jest humor - kolejny powód do przeczytania tej powieści. ^_^
    Pewnie jeszcze przed długi okres czasu ta pozycja nie wpadnie w moje ręce, ale gdy tylko się to stanie - przeczytam ją z przyjemnością. :)

    http://strefa-czytania-obowiazuje-wszedzie.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń

Szablon stworzony przez Blokotka. Wszelkie prawa zastrzeżone.