Ren Colter należy do najbogatszych osób w okolicy, ale nie afiszuje się z majątkiem. Zamknięty w sobie i zdystansowany, leczy rany po nieudanym związku. Kiedy pod wpływem impulsu proponuje pomoc Meredith, na którą poluje płatny zabójca, w kolejnej sekundzie już żałuje tej decyzji. Ta drobna, śliczna blondynka budzi w nim instynkt opiekuńczy, a przecież po tym, jak zdradziła go narzeczona, Ren postanowił zamienić serce w kamień. Jakby zapomniał, że uczucia rządzą się swoimi prawami i czasami nie ma sensu z nimi walczyć. //lubimyczytac.pl
Wydaje mi się, iż Diana Palmer jest dość znanym nazwiskiem w książkowym światku, choć jej ostatnio wydana powieść w Polsce jest moją pierwszą książką jej autorstwa, którą przeczytałam. Jej twórczość postrzegałam jako zwykłe harlequiny i w zasadzie tak jest w rzeczywistości, przynajmniej jeśli chodzi o dokładnie tę część cyklu zatytułowanego „Wyoming Men”.
Wobec „Serca jak głaz” nie miałam wygórowanych oczekiwań – chciałam jedynie, by lektura sprawiła mi przyjemność i choć na chwilę zajęła moje myśli. Przyznam, że udało się to, chociaż świadoma jestem wielu wad i luk, które książka ta zdecydowanie posiada. Schematyczność schematycznością – na nią można jeszcze przymknąć oko, ale niektóre nieracjonalne, gwałtownie podejmowane decyzje bohaterów mogły wprawiać w zdziwienie. Do tego narrator (jak i postaci) miał tendencję do powtarzania niektórych faktów co kilka stron w różnych sytuacjach. Powodowało to, że w pewnym momencie miało się już dość powielania jednych i tych samych informacji – bo ile razy można czytać w kółko o tym, jakie to ktoś miał złe dzieciństwo lub życie? Jasne, że ten przesyt jest do zignorowania, ale kiedy już ta sprawa została zaakceptowana przez Czytelnika, pojawia się kwestia przesłodzenia – dla niektórych wielka, a dla innych znośna, wszystko zależne od gustu. Sama uważam, że wystarczyło niektóre strony „przelecieć” szybciej wzrokiem i problem zażegnany.
W historii obok romansu znajduje się wątek trochę kryminalny, który rozgrywa się w tle, napędza w niektórych momentach akcję, jednak sam w sobie nie sprawia, że główna bohaterka – Meredith – staje się nam bliższa i chcemy jej za wszelką cenę pomóc. Niektóre dialogi były dla mnie po prostu śmieszne, chociaż humor nie mógł być pewnie zamierzony przez autorkę w tamtych sytuacjach. Sama kreacja bohaterów mnie nie porwała – no, może z wyjątkiem Mikeya, który pomimo bycia mafiozo potrafił wywołać na mojej twarzy uśmiech swoją postawą w wielu sytuacjach. A, i wielki plusik leci ode mnie za nawiązania do Avengersów – Hawkeye'a i Kapitana Ameryki!
Podsumowując, książka Diany Palmer „Serce jak głaz” nie obyła się bez wad, ale jeśli nastawicie się na niezobowiązującą lekturę lub po prostu nie będziecie mieć co do niej żadnych wymagań, spędzicie z nią miło czas.
Wobec „Serca jak głaz” nie miałam wygórowanych oczekiwań – chciałam jedynie, by lektura sprawiła mi przyjemność i choć na chwilę zajęła moje myśli. Przyznam, że udało się to, chociaż świadoma jestem wielu wad i luk, które książka ta zdecydowanie posiada. Schematyczność schematycznością – na nią można jeszcze przymknąć oko, ale niektóre nieracjonalne, gwałtownie podejmowane decyzje bohaterów mogły wprawiać w zdziwienie. Do tego narrator (jak i postaci) miał tendencję do powtarzania niektórych faktów co kilka stron w różnych sytuacjach. Powodowało to, że w pewnym momencie miało się już dość powielania jednych i tych samych informacji – bo ile razy można czytać w kółko o tym, jakie to ktoś miał złe dzieciństwo lub życie? Jasne, że ten przesyt jest do zignorowania, ale kiedy już ta sprawa została zaakceptowana przez Czytelnika, pojawia się kwestia przesłodzenia – dla niektórych wielka, a dla innych znośna, wszystko zależne od gustu. Sama uważam, że wystarczyło niektóre strony „przelecieć” szybciej wzrokiem i problem zażegnany.
W historii obok romansu znajduje się wątek trochę kryminalny, który rozgrywa się w tle, napędza w niektórych momentach akcję, jednak sam w sobie nie sprawia, że główna bohaterka – Meredith – staje się nam bliższa i chcemy jej za wszelką cenę pomóc. Niektóre dialogi były dla mnie po prostu śmieszne, chociaż humor nie mógł być pewnie zamierzony przez autorkę w tamtych sytuacjach. Sama kreacja bohaterów mnie nie porwała – no, może z wyjątkiem Mikeya, który pomimo bycia mafiozo potrafił wywołać na mojej twarzy uśmiech swoją postawą w wielu sytuacjach. A, i wielki plusik leci ode mnie za nawiązania do Avengersów – Hawkeye'a i Kapitana Ameryki!
Podsumowując, książka Diany Palmer „Serce jak głaz” nie obyła się bez wad, ale jeśli nastawicie się na niezobowiązującą lekturę lub po prostu nie będziecie mieć co do niej żadnych wymagań, spędzicie z nią miło czas.
„Serce jak głaz” („Wyoming Men” #6) Diana Palmer, Wydawnictwo HarperCollins 2019, str. 416
Swego czasu, chętnie sięgam po książki tej autorki, więc tym razem, będzie mi miło do nich wrócić. 😊
OdpowiedzUsuńMoże kiedyś po nią sięgnę :)
OdpowiedzUsuńhttp://whothatgirl.blogspot.com
Nie znam tej autorki i raczej prędko nie poznam ;P
OdpowiedzUsuńUwielbiam niezobowiązujące książki. :)
OdpowiedzUsuń