Zerkam niespokojnie na widownię. Czy znajdę dość sił, by opowiedzieć ludziom o moim synu?
Jeremy był dobrym, wrażliwym chłopcem, kochałam go tak, jak potrafią tylko matki. Mam poczucie winy, bo daleko mi do ideału. Za długo tkwiłam w związku z jego ojcem-katem, który terroryzował mnie przez lata. Nie zawsze ogarniałam rzeczywistość, czasami przytłaczała mnie proza życia. Nie było mi łatwo pracować na dwa etaty, opiekować się chorą matką, która przestała być sobą, i znosić zmienne nastroje nastoletniej córki. Ból po stracie syna nigdy nie zelżeje, ale wciąż mam dla kogo żyć. Co cię nie zabije, to cię wzmocni... Mój syn umarł 1 stycznia 1995 roku. Minęło dwadzieścia lat, a ja stoję przed grupą obcych ludzi, by im o nim opowiedzieć.
Głęboki wdech. Zaczynajmy.//lubimyczytac.pl
Powieść Anny McPartlin pt. Gdzieś tam, w szczęśliwym miejscu to już jej druga historia, która została wydana w naszym kraju przez wydawnictwo HarperCollins Polska. Pierwsza - Ostatnie dni Królika - odbiła się wielkim echem i słychać o niej do dzisiaj, chociaż swoją premierę miała rok temu. Osobiście nie znam jeszcze historii Mai, zwanej Królikiem, jednak po zapoznaniu się z losami Maisie, mam jak najbardziej ochotę sięgnąć po tę pierwszą.
Myślę, że każdy dla siebie wyniesie jakąś prawdę lub przestrogę z przedstawionej w Gdzieś tam, w szczęśliwym miejscu historii. Jedni mogą skupić się bardziej na sytuacji młodego chłopaka i jego (ale i też innych rówieśników borykających się ze swoimi problemami) roli w społeczeństwie w latach 90. XX wieku. Książka jasno pokazuje stosunek tamtejszej młodzieży do osób, które w jakiś sposób spośród nich się wyróżniają; łatwo domyślić się, że akurat ta grupka przedstawiona przez Annę McPartlin nie grzeszyła dojrzałością, za co przyszło im ciężko zapłacić. Idąc dalej tym tropem, można przejść do zachowania dorosłych, którzy także święci nie byli, bo, dajmy na to, wrażliwość u chłopca stawała się według nich oznaką słabości. Chcę przez to powiedzieć, że wszyscy mamy często wpływ na ludzi, nawet jeśli nie zdajemy sobie z tego sprawy i obwinianie siebie lub innych dokoła po jakimś incydencie jest bezsensowne i do niczego nie zaprowadzi, ponieważ na całe zdarzenie wkład mają najmniejsze szczegóły, które mogą przerodzić się dopiero w coś nieoczekiwanego po przysłowiowym dolaniu oliwy do ognia.
Historia jest niezwykle smutna, ale czego innego można spodziewać się po opowieści o sytuacji, w jakiej znajdują się najbliżsi zaginionej osoby? Właśnie ten smutek potrafi wstrząsnąć dogłębnie człowiekiem i do niego przemówić. Miejmy nadzieję, że i Was on poruszy i zmusi do chwili refleksji. Polecam Wam z całego serca powieść Anny McPartlin pt. Gdzieś tam, w szczęśliwym miejscu, nawet jeśli nie mieliście jeszcze do czynienia wcześniej z twórczością autorki jak w moim przypadku.
Jeremy był dobrym, wrażliwym chłopcem, kochałam go tak, jak potrafią tylko matki. Mam poczucie winy, bo daleko mi do ideału. Za długo tkwiłam w związku z jego ojcem-katem, który terroryzował mnie przez lata. Nie zawsze ogarniałam rzeczywistość, czasami przytłaczała mnie proza życia. Nie było mi łatwo pracować na dwa etaty, opiekować się chorą matką, która przestała być sobą, i znosić zmienne nastroje nastoletniej córki. Ból po stracie syna nigdy nie zelżeje, ale wciąż mam dla kogo żyć. Co cię nie zabije, to cię wzmocni... Mój syn umarł 1 stycznia 1995 roku. Minęło dwadzieścia lat, a ja stoję przed grupą obcych ludzi, by im o nim opowiedzieć.
Głęboki wdech. Zaczynajmy.//lubimyczytac.pl
Powieść Anny McPartlin pt. Gdzieś tam, w szczęśliwym miejscu to już jej druga historia, która została wydana w naszym kraju przez wydawnictwo HarperCollins Polska. Pierwsza - Ostatnie dni Królika - odbiła się wielkim echem i słychać o niej do dzisiaj, chociaż swoją premierę miała rok temu. Osobiście nie znam jeszcze historii Mai, zwanej Królikiem, jednak po zapoznaniu się z losami Maisie, mam jak najbardziej ochotę sięgnąć po tę pierwszą.
Wszystko było dobrze, ale czasy się zmieniają, a to, co dobre, stopniowo staje się złe. Nic nie możemy na to poradzić. Myślisz, że masz nad tym jakąś kontrolę, ale tak ci się tylko wydaje.Autorka przedstawiła Czytelnikom historię, która nie jest żadną przypadkową wersją zdarzeń i nie bez powodu została tak skonstruowana. Spomiędzy stron książki wyczuwalne są ból, brak zrozumienia, głos sumienia, ale także i matczyna miłość, jej siła oraz czułość. Pomimo wszystkiego, co dzieje się w życiu głównej bohaterki, ona próbuje się nie rozsypać, co w jej sytuacji jest bardzo trudne - ja byłam bardzo ciekawa, kiedy nastąpi przełom i Maisie się podda, będzie bezsilna (nie żebym była jakąś sadystką). Zaskoczyła mnie końcówka książki - może nie pod względem następujących po sobie zdarzeń - ale z pewnością tak było, jeśli chodzi o postawę tej kobiety.
Myślę, że każdy dla siebie wyniesie jakąś prawdę lub przestrogę z przedstawionej w Gdzieś tam, w szczęśliwym miejscu historii. Jedni mogą skupić się bardziej na sytuacji młodego chłopaka i jego (ale i też innych rówieśników borykających się ze swoimi problemami) roli w społeczeństwie w latach 90. XX wieku. Książka jasno pokazuje stosunek tamtejszej młodzieży do osób, które w jakiś sposób spośród nich się wyróżniają; łatwo domyślić się, że akurat ta grupka przedstawiona przez Annę McPartlin nie grzeszyła dojrzałością, za co przyszło im ciężko zapłacić. Idąc dalej tym tropem, można przejść do zachowania dorosłych, którzy także święci nie byli, bo, dajmy na to, wrażliwość u chłopca stawała się według nich oznaką słabości. Chcę przez to powiedzieć, że wszyscy mamy często wpływ na ludzi, nawet jeśli nie zdajemy sobie z tego sprawy i obwinianie siebie lub innych dokoła po jakimś incydencie jest bezsensowne i do niczego nie zaprowadzi, ponieważ na całe zdarzenie wkład mają najmniejsze szczegóły, które mogą przerodzić się dopiero w coś nieoczekiwanego po przysłowiowym dolaniu oliwy do ognia.
Historia jest niezwykle smutna, ale czego innego można spodziewać się po opowieści o sytuacji, w jakiej znajdują się najbliżsi zaginionej osoby? Właśnie ten smutek potrafi wstrząsnąć dogłębnie człowiekiem i do niego przemówić. Miejmy nadzieję, że i Was on poruszy i zmusi do chwili refleksji. Polecam Wam z całego serca powieść Anny McPartlin pt. Gdzieś tam, w szczęśliwym miejscu, nawet jeśli nie mieliście jeszcze do czynienia wcześniej z twórczością autorki jak w moim przypadku.
Gdzieś tam, w szczęśliwym miejscu Anna McPartlin, Wydawnictwo HarperCollins Polska 2016, str. 400
9/10 [rewelacja]
Za egzemplarz dziękuję Wydawnictwu HarperCollins Polska!
oj tak książka jest naprawdę świetna i też chce dzięki niej przeczytać "Ostatnie dni królika" :D
OdpowiedzUsuńkurczę, książka wydaje się naprawdę świetna ^^
OdpowiedzUsuń