![]() |
Z biegiem lat Leo odkrywa, że z dziewczyną z plaży łączy go więź silniejsza niż z kimkolwiek innym i kiedy czarnowłosa piękność na jakiś czas znika z jego życia, ono przestaje mieć jakikolwiek sens. Leo czuje, że dziewczyna skrywa wielki sekret, który w jakiś sposób dotyczy także i jego…//lubimyczytac.pl
„Jako małe dzieci jesteśmy po prostu sobą. Mimo że bywamy wtedy okrutni, wynika to z dziecięcej szczerości. Nie udajemy nikogo, kim nie jesteśmy”
Po dość enigmatycznym opisie miałam wrażenie, iż „Jeśli tylko...” będzie po prostu kolejną historią o miłości, że być może znajdzie się coś, co odróżni ten wątek romantyczny od innych. Lektura tej książki przekonała mnie jednak do tego, jak bardzo się pomyliłam – jest to opowieść o czymś więcej niż zwykła miłość lub ta, która ukazywana jest w romansidłach. Niekiedy miałam ochotę aż unieść się niczym piórko wraz z otaczającymi mnie emocjami wywołanymi historią Leo i Leily. Nie wiem, jakim cudem odnosiłam takie wrażenie, lecz myślę, iż może to być po części zasługa lekkości pióra autorki – Karoliny Klimkiewicz.
Kolejnym zaskoczeniem dla mnie stała się informacja o tym, że „Jeśli tylko...” jest debiutem. Nie, ujmę to w inny sposób – zaskakującym faktem wydaje się być ilość mądrości, przyjemny styl, ciekawa fabuła wraz z nietuzinkową opowieścią i wszystko to odnaleźć można w debiutanckiej powieści Karoliny. Wszelkie wyżej wymienione aspekty dają łącznie ogromną przyjemność z czytania jak i świadomość, iż w młodych autorach warto pokładać nadzieję oraz ich wspierać.
Na jakiś czas po ukończeniu powieści, nadal nie potrafię zebrać wszystkich myśli. Odnalazłam w niej tyle ciepła, dobra, ale i złości i cierpienia, że pewnie będę do niej nie raz i nie dwa wracać. Dzięki historii Leo i Leili jest nam dane poznać inny rodzaj miłości, o którym dzisiaj często zapominamy lub jest on spychany przez nas na dalszy plan, a niesłusznie – człowiek potrzebuje każdej formy miłości bliźniego. Nie bójmy się jej i tego, co ze sobą niesie – „Jeśli tylko...” pozwala oswoić się nam z myślą o niej, za co dziękuję autorce.
Kolejnym zaskoczeniem dla mnie stała się informacja o tym, że „Jeśli tylko...” jest debiutem. Nie, ujmę to w inny sposób – zaskakującym faktem wydaje się być ilość mądrości, przyjemny styl, ciekawa fabuła wraz z nietuzinkową opowieścią i wszystko to odnaleźć można w debiutanckiej powieści Karoliny. Wszelkie wyżej wymienione aspekty dają łącznie ogromną przyjemność z czytania jak i świadomość, iż w młodych autorach warto pokładać nadzieję oraz ich wspierać.
„[...] specjalnie robimy pewne rzeczy, staramy się dopasować los do naszych oczekiwań. Później natomiast jesteśmy źli, wręcz wściekli i mamy pretensje do innych, a to przecież właśnie my swoim zachowaniem sprowadziliśmy to na siebie i innych. Taka zabawa w Boga – czy mogę modelować rzeczywistość, żeby stała się taka, jaką chcę, żeby była?”Więź pomiędzy głównymi bohaterami jest tak mocna, iż daje Leo w wielu sytuacjach siłę do działania i motywację do podejmowania decyzji, której w późniejszych latach życia tak bardzo potrzebuje. Poznajemy ścieżki jego życia, możemy zagłębić się w myśli postaci, do których dopuszcza nas dzięki narracji prowadzonej przez niego. Obok dorastającego chłopca, a później mężczyzny, ujrzeć można osoby, które przewijają się przez jego życie i te, które w nim zagościły już na stałe. Ciekawym zabiegiem jest ukazanie niezdecydowania i niepewności chłopaka, ale w taki sposób, że nie wydaje się to wcale sztuczne ani komiczne, tylko realne.
![]() |
lubimyczytac.pl |
„Jeśli tylko...” Karolina Klimkiewicz, Wydawnictwo Novae Res 2017, str. 274
8/10 [bardzo dobra]
Za egzemplarz dziękuję Wydawnictwu Novae Res!