29 stycznia 2016

Stosik 12/2015

Zapraszam na grudniowy stosik! :)

  • Ember in the ashes. Imperium ognia Sabaa Tahir - z biblioteki; rewelacyjna książka - recenzja
  •  Tajemny ogień C.J. Daugherty, Carina Rozenfeld - z biblioteki; przeczytana prawie jednym tchem.
  •  Sherlock Holmes. Studium w szkarłacie & Pies Baskervillów Arthur Conan Doyle - z Kauflandu; zrobiłam pierwszy krok ku mojej przygodzie z Sherlockiem - teraz pora na kolejny!
  •  Powód by oddychać Rebecca Donovan - znalezione pod choinką; jestem bardzo ciekawa tej historii, ponieważ dużo słyszałam i czytałam o niej. Co myślicie?
  • +Lek na śmierć James Dashner - z biblioteki; przeczytane
  • +Balladyna Juliusz Słowacki - jw.; przeczytane; nie było tak źle, ubawiłam się trochę przy tej lekturze :D
UDOSTĘPNIJ TEN POST

25 stycznia 2016

Kołysanka - Sarah Dessen


"Remy zawsze wybiera idealny moment, żeby zerwać z chłopakiem: między początkowym romantycznym uniesieniem a przed wystąpieniem pierwszych oznak zaangażowania. Nauczyła się tego od matki pisarki, która miała czterech mężów i właśnie szykuje się do ślubu po raz piąty. Dlaczego więc porzucenie Dextera sprawia Remy tyle kłopotów? Powinna natychmiast rozstać się z kimś tak beznadziejnym – niezorganizowanym i porywczym, a do tego, niestety, muzykiem. Muzykiem był także jej ojciec. Napisał dla niej piosenkę, bardzo popularną, ale zniknął z jej życia, zanim zdążyła go poznać.

"Kołysanka" to urzekająca powieść o dziewczynie, która wierzy, że ma serce z kamienia, a jej chłopak udowadnia, że to nieprawda." lubimyczytac.pl

Odgrzewanie kotleta?

 Kołysanka, a w oryginale This Lullaby, została po raz pierwszy wydana w Stanach w 2002 roku, później 2004 i 2008 roku. Całkiem niedawno, bo 13 stycznia br., wydawnictwo HarperCollins Polska postanowiło wypuścić na rynek polską wersję. Po ujrzeniu daty pierwszego wydania miałam pewne obawy co do historii, która kryje się pod tą (jak dla mnie dobrą) okładką, a dokładniej bałam się, że zmagania głównej bohaterki i wszystko, co jest z tym powiązane będą trochę nieaktualne teraz, prawie czternaście lat później. Jak się jednak później okazało, książka ta nie ma swojej daty ważności - idealnie wręcz wpasowuje się w dzisiejsze realia i pod żadnym pozorem nie jest przykładem odgrzewanego kotleta.
"To, co się widzi, jest dalekie od tego, co jest w środku."

Co wspólnego ma tytuł z opowieścią?

Faktem oczywistym, który mogę Wam zdradzić bez narażania swego życia (czytaj: nie wypada jako spoiler), jest to, że ojciec głównej bohaterki to muzyk. I człowiek ten stworzył przebój dla niej niedługo po tym, jak przyszła na świat. Utwór ten nie napędza całej akcji, jednak jest jej filarem i wiele razy przewija się przez historię.

Głównym wątkiem Kołysanki są zmagania Remy z uwierzeniem w prawdziwe uczucie, w miłość. Dla niej nie istnieje coś takiego, a wywnioskowała to z życia matki - z małżeństw, które za każdym razem były "na zawsze", a i tak się kończyły. Dziewczyna wypracowała sobie pewien schemat, stosowany przez nią w każdym związku. Kiedy robiło się poważniej, ona wycofywała się. Prawdziwy z niej tchórz, prawda? Jednak co się wydarzy, gdy w jej życiu pojawi się chłopak - całkowite przeciwieństwo jej "ideału", a matka postanowi się zmienić? Czy Remy dostrzeże, że jej tok myślenia nie jest zgodny z prawdą?

Bohaterowie idealni czy raczej nie?

Dexterowi od pojęcia ideału raczej daleko, ponieważ jest to czasami nieporadny chłopak, który czasem się potknie, tu coś rozbije. Uwierzcie, on potrafi założyć się o wszystko. Miło było dla odmiany poczytać o bohaterze, który nie jest perfekcyjny, tylko bardziej ludzki. Każdemu pewnie przydarzyła się jakaś wtopa, o której chciałby jak najszybciej zapomnieć, więc nie próbujcie wmawiać mi, że to nieludzka rzecz ;d Remy za to jest, cóż, taką bohaterką, mającą swoją świtę czy grono psiapsiół i z nimi lubi sobie od czasu do czasu porozrabiać. Do tego jest pedantyczna, dobrze zorganizowana (jak na ogarnięcie ślubów matki, to całkiem nieźle), a chyba raz zdarzyła się być wkurzająca w stosunku do Dextera, więc z główną bohaterką nie jest jeszcze tak źle. Grupka jej przyjaciółek raczej nie zapadła mi w pamięć.
Właśnie, zapomniałam dodać, że Dex śpiewa w kapeli. A Remy z zasady nie umawia się z muzykami.
"Lepiej jest, kiedy ty dyktujesz warunki i nikt nie ma dostępu do twojego serca."

Ostateczna decyzja


Koniec końców Kołysanka okazała się być wciągającą i aktualną powieścią, która niesie ze sobą przesłanie, że miłość przyjdzie, a Ty nawet się tego nie będziesz spodziewał. Do tego osoba towarzysząca Ci w trudnych chwilach, może być Twoim całkowitym przeciwieństwem. Sarah Dessen nie pisze typowym młodzieżowym językiem niczym John Green, aczkolwiek pomiędzy kartami tejże historii odnaleźć można i humor, i smutek - jednym słowem miła lektura.
Polecam zapoznać się z tą pozycją.

Kołysanka Sarah Dessen, Wydawnictwo HarperCollins Polska 2016, str. 304

7/10 [dobra]

Za egzemplarz recenzencki dziękuję Wydawnictwu HarperCollins Polska!
UDOSTĘPNIJ TEN POST

23 stycznia 2016

Przebłyski wspomnień [grudzień 2015]

 Przebłyski wspomnień to seria, która ukazywać będzie się co miesiąc i zawarte w niej będą zdjęcia, czasem jakiś tekst mówiący o minionym czasie. Posty z tej serii utrzymane będą w tematyce książkowej, ale nie tylko, bo pokażę w nich także trochę mojej normalności, rutyny. Zdjęcia pochodzą z różnych moich social media i nie tylko :)

 Zapraszam! 
















Styczeń już się powoli kończy, ale ja wracam jeszcze na chwilkę do grudnia, bo działo się wtedy trochę i pozostało po nim dużo wspomnień. Przy okazji nadrabiam zaległości z serią :D (Tak, stosik grudniowy jeszcze będzie :D)
UDOSTĘPNIJ TEN POST

20 stycznia 2016

Ember in the ashes. Imperium ognia - Sabaa Tahir

"Zapierająca dech w piersi historia o honorze, miłości, poświęceniu i walce o wolność, która podbiła serca młodych czytelników na całym świecie. Laia należy do kasty Uczonych – w bezwzględnym Imperium tacy jak ona są zepchnięci na margines, stale inwigilowani i prześladowani. Aby ocalić brata oskarżonego o zdradę, dziewczyna wstępuje w szeregi buntowników i wyrusza ze śmiertelnie niebezpieczną misją do gniazda zła: zostaje niewolnicą w Akademii szkolącej najwierniejszych, najbardziej bezwzględnych żołnierzy Imperium. Jednym z nich jest Elias. Choć należy do wyróżniających się studentów, w jego sercu narastają wątpliwości, czy rola okrutnego egzekutora jest rzeczywiście tą, jaką chce odgrywać przez całe dorosłe życie. Przypadkowe spotkanie dwojga młodych ludzi nie tylko całkowicie odmieni ich losy, lecz także wstrząśnie posadami świata, w którym oboje żyją." lubimyczytac.pl

Czymże jest Imperium ognia

 Powieść ta z pewnością nie jest zwykłą młodzieżówką, nad którą trzeba przez kilka chwil się pozachwycać, by później zepchnąć ją w odmęty swej świadomości. To coś więcej. Obserwując rozwijającą się akcję, mamy możliwość zakradnięcia się w świat, w którym rządzą się prawa imperium kierowanego przez kolejnego już potomka Taiusa I. To tutaj życie graniczy ze śmiercią, ból przypomina o dalszym istnieniu, a wojna nadchodzi coraz prężniej. Mimo iż jest to debiut nieznanej dotąd pani Tahir, książka została okrzyknięta najlepszą młodzieżówką 2015 r. według Amazonu. Jeśli mowa o prawach do ekranizacji - zostały już wykupione przez Paramount. Pozwólcie jednak, bym rzekła jeszcze słówko lub dwa o tejże historii.
"Są dwa rodzaje przewinień [...] Te, które ciągną cię na dno i czynią bezużytecznym, oraz te, które pobudzają do działania. Niech twoje winy dadzą ci energię. Niech przypomną ci, kim chcesz być. Wyznacz sobie granice. I nigdy więcej ich nie przekraczaj. Masz duszę. Jest poraniona, ale jest. Nie pozwól jej sobie odebrać, Eliasie."

Trójkąty, trójkąciki

Zastanawiacie się pewnie, czy pomiędzy odgłosami walk, szczękania broni i próbach pozostania przy życiu, znalazło się miejsce na takie uczucie jak miłość. Delikatnie wyperswaduję Wam marzenia o trójkątach miłosnych i innych podobnych, ponieważ tutaj takich nie znajdziecie. Owszem, uczucie jest, rudowłosy Keenan wraz z walecznym Eliasem są, jednak to nie jest to samo, co odnaleźć można w większości książkach młodzieżowych. W Imperium ognia miłość musi niestety ustąpić pierwszeństwa innym rzeczom, jak na przykład walce o przeżycie Lai jako niewolnicy Komendantki.

Ghule, ifryty, augurowie...

Ciekawym aspektem tej historii są różne magiczne istoty, które powoli, nienachalnie wplatają się wraz z magią do realiów nie tylko Akademii Czarnego Klifu, ale do wszystkich mieszkańców imperium. To, co kiedyś było tylko baśniami i legendami opowiadanymi przez plemiennych Kehanni, znów powróciło i, jak się okazuje później, nie bez powodu. Wszystko, co wydarzyło się w dawnych czasach, odbija się teraz na kolejnych pokoleniach, które o niektórych rzeczach nawet nie mają pojęcia. Jednak kiedy legendy ożywają, nic już nie jest takie samo.

Co z postaciami?

Główna bohaterka, Laia, na końcu książki jest całkiem innym człowiekiem niż ten, którym była na początku. Tchórzliwa siedemnastolatka zamieniła się w odważną i dojrzałą osobę. W pewnym momencie, ku mojej uciesze, zdała sobie sprawę, że to o nią każdy musiał się troszczyć i ją chronić. Zebrała się w sobie i w końcu to ona postanowiła wziąć sprawy w swoje ręce i spieszyć na ratunek innym. Musiała w końcu nie tyle odwdzięczyć się im, lecz ochronić tych, na których jej zależało. Elias od samych początków historii chciał poczuć się wolnym, nie musieć podlegać takiej władzy, nie być Maską. Nienawidził tego. Dzięki Kainowi i pozostałym augurom zrozumiał jednak w pewnym momencie, że los dał mu wolność - nie tak dosłowną, jak sobie tego życzył, lecz to jest to, czego pragnął podświadomie. Nie chcę tu dużo krakać o tym, co wydarzyło się w powieści, ale musicie mi zaufać, że wykreowanie tak dobrych i ludzkich przede wszystkim postaci (głównych oczywiście) to świetna robota. Rozdziały podzielone zostały na perspektywy; jeden rozdział z punktu widzenia Lai, drugi Eliasa i tak w kółko. Wielu osobom może przeszkadzać taki zabieg, jednak według mnie można dowiedzieć się, co działo się w tym samym czasie u obydwojga bohaterów. Dzięki temu niemożliwe jest oderwanie się od historii po zakończeniu któregokolwiek rozdziału, ponieważ akcja urywana jest w przeróżnych momentach. Czy jest to dobre, czy złe zależy od każdego indywidualnie, ale niewątpliwe jest to, iż książka bardzo wciąga.
"Póki trwa życie, jest nadzieja."

A na koniec...

Imperium ognia to z całą pewnością nie jest kolejna historia, która wypłynie i przepadnie. Dla mnie jest to cudowna, niedająca ani krzty wytchnienia książka, którą z pewnością zapamiętam przez długi czas. I chociaż nie mam po niej kaca książkowego, wielokrotnie otwierałam buzię ze zdziwienia podczas czytania. Wiele rzeczy zaskakuje, kilka można przewidzieć, jednak jest to jak najbardziej udany debiut pani Tahir. Na kontynuację pewnie trochę trzeba będzie poczekać, ale trudno. Lepiej poczekać dłużej niż zawieść się na drugiej części - a pierwsza postawiła poprzeczkę naprawdę wysoko!
Polecam!



Imperium ognia (Ember in the ashes #1) Sabaa Tahir, Wydawnictwo Akurat 2015, str. 510

9/10 [rewelacja]
UDOSTĘPNIJ TEN POST

12 stycznia 2016

The Shannara Chronicles [S01E1-2 Chosen] [S01E03 Fury]

"Serial The Shannara Chronicles oparty jest na cyklu Shannara autorstwa Terry’ego Brooksa. Pierwszy sezon ma być oparty na drugim tomie, zatytułowanym Kamienie Elfów.
Tysiące lat po upadku ludzkości Cztery Krainy znajdują się w ogromnym niebezpieczeństwie. Los świata spoczywa na barkach nietypowej trójki bohaterów: elfickiej księżniczki, która marzy o życiu poza pałacowymi murami, przystojnego i przebiegłego człowieka oraz półelfa, który nie zdaje sobie sprawy z przeznaczenia płynącego w jego żyłach."

Całkiem niedawno, bo 5 stycznia br. premierę miał serial The Shannara Chronicles, czyli Kroniki Shannary, który powstał w oparciu na twórczości Terry'ego Brooksa. Wyemitowane zostały wtedy dwa pierwsze odcinki, które w pewnym sensie tworzą jeden epizod (trwający 80 minut) - Chosen. Nie wiem jak, ale obejrzałam jeszcze trzeci odcinek (Fury), który podobno ma wyjść dopiero dzisiaj (?).

Tak czy inaczej, serial przyciąga uwagę rozwojem akcji, która wciąż brnie do przodu; klimatyczną muzyką i ścieżką dźwiękową; doborem obsady jak i samymi efektami czy charakteryzacjami. Nigdy nie zgadłabym, że stacja MTV wyprodukuje i wypuści tak genialny serial fantasy - Teen wolf postawił wysoko poprzeczkę, ale The Shannara Chronicles to coś innego. Inne realia, charaktery. 
Do tego wydaje mi się, że z każdym kolejnym odcinkiem będzie wypływał jakiś problem, który kiedyś tam będzie rozwiązywany (albo i nie).

Kiedy ujrzałam zwiastuny tego serialu, wiedziałam, że mi się spodoba - no i tak oczywiście się stało. Jakże mogłoby być inaczej? Austin Butler w roli śmiesznego, aczkolwiek odważnego Wil'a, odnajdującego się dopiero w świecie, w którym stricte cały czas żył; Manu Bennett wcielił się za to w rolę druida Allanona - poniekąd mentora młodego chłopaka. Poza tym postać Allanona jest naprawdę świetna! Chyba najbardziej się z nim zżyłam! Główną bohaterkę zagrała za to Poppy Drayton (wystąpiła m.in. w filmie When Calls the Heart razem z Danielem Sharman'em).

Końcówka 1-2 odcinka trzyma w napięciu, serio, warto więc obejrzeć trzeci! Jak bardzo nie lubię czekania na nowe odcinki, tak teraz muszę to robić, bo innego wyjścia nie mam. Polecam Wam bardzo!
UDOSTĘPNIJ TEN POST

10 stycznia 2016

Ogień i woda - Victoria Scott

"W życiu 16-letniej Telli Holloway wszystko jest nie tak. Jej brat jest umierający, a gdy kilkunastu lekarzy nie może ustalić, co mu dolega, rodzice decydują się zamieszkać w „Zapadłej Dziurze w Montanie”, by Cody miał „świeże powietrze”. Tella traci ukochane życie w Bostonie i przyjaciół, rodzice doprowadzają ją do szału, jej brat jest bliski śmierci, a ona – kompletnie bezradna…
…dopóki nie odbiera tajemniczych instrukcji, jak wystartować w Piekielnym Wyścigu, prowadzącym przez dżunglę, pustynię, ocean i góry, by wygrać nagrodę, której Tella rozpaczliwie pragnie: lekarstwo na chorobę brata. Ale wszyscy uczestnicy pragną leku dla kogoś, kogo kochają, i walczą zaciekle – nie ma gwarancji, że Tella (lub ktokolwiek inny) przetrwa wyścig. Może liczyć tylko na swoją pandorę – zwierzątko, które powinno mieć niezwykłe zdolności, ale Tella nie ma pojęcia jakie, a nawet… czy w ogóle je ma.
Wyprawa jest mordercza, zegar tyka, a Tella wie, że nie może ufać nikomu, nawet członkom swojej grupy. Czy może zaufać przynajmniej Guyowi? Czy rodzące się uczucie pomoże jej wygrać wyścig, czy będzie przyczyną jej klęski?" lubimyczytac.pl 

Z pewnością wielu z Was słyszało już o książce Victorii Scott Ogień i woda lub nawet już ją czytało. Osobiście słyszałam trochę opinii na jej temat, jednak postanowiłam podejść do poznania tej historii z czystą kartką, tj. nie wymagałam od niej za dużo ani nie starałam się oceniać jej po tym, co o niej czytałam. Czy przygody Telli usatysfakcjonowały mnie? Tego dowiecie się poniżej.

Fabuła książki skupia się na losach głównej bohaterki - szesnastoletniej Telli Holloway, która musi podjąć ciężką decyzję, by mieć chociaż szansę na uratowanie swojego brata. Kiedy postanawia wziąć udział w tajemniczym dla niej Piekielnym Wyścigu, nie wie, co ją będzie czekało. Mimo to, chce zaryzykować - w czasie wyścigu ma przy sobie swoją pandorę, która może ją wspomóc w potrzebie (przynajmniej taki jest zamiar). Ani łatwo, ani lekko nie będzie - każdy, kto zdecydował się być częścią tego przedsięwzięcia, jest zdeterminowany, by wygrać lek dla osoby, którą kocha i dzięki temu może ją ocalić. A wiadomo, że człowiek, który ma taki cel, może posunąć się do wszystkiego. 
 W pewnym momencie w historii pojawia się chłopak - tajemniczy, jednak bardzo kluczowy dla całej fabuły. Guy poza tym jest jednym z uczestników, którzy mają cel i nie uginają się po drodze. To nieliczny, który nie pozwoli sobie zrezygnować mimo wszelkich przeszkód.
"Tak właśnie chcę odejść, gdy nadejdzie mój czas. Z hukiem."
Tak, jak w Igrzyskach śmierci znajdziemy tu sojusze, spiski i jeszcze kilka innych rzeczy, lecz myślę, że w czasie, gdy Igrzyska... są tak popularne i głośne, trudno o taki rodzaj książki młodzieżowej, gdzie nie ma żadnego powiązania z tamtą serią. Zresztą według mnie to całe podobieństwo w pewnym momencie ginie, przytłoczone akcją i rozwojem wydarzeń, więc nie ma się o co martwić.

Okładka Ognia i wody nie pozwala o sobie zapomnieć - połączenie tytułowego ognia razem z wodą i piórkiem (po przeczytaniu dowiecie się o co z nim chodzi) daje niezwykły efekt. Jeśli chodzi o to, jak przedstawia się ta pozycja w środku, jest tu jeden mały bonus. Oprócz rozdziałów, w książce znajduje się także podział na trzy części, które pokazują już sytuację w całkiem innym miejscu - nie jest to nagła zmiana scenerii, lecz pokazanie, że coś się już skończyło i coś innego właśnie się zaczyna.

Myślę, że warto sięgnąć po powieść Victorii Scott, ponieważ można przeżyć z nią niezłą przygodę, a przy tym także wciągnąć się w historię Telli. Osobiście nie utożsamiam się z głównymi bohaterami czy nie marzę o życiu w takich realiach jak oni, jednak nie żałuję czasu, który poświęciłam na przeczytanie tejże książki.



Ogień i woda (Ogień i woda #1) Victoria Scott, Wydawnictwo IUVI 2015, str. 368

7/10 [dobra]

Za możliwość poznania historii Telli dziękuję Wydawnictwu IUVI!
UDOSTĘPNIJ TEN POST

2 stycznia 2016

Czy warto układać sobie postanowienia noworoczne?

 Nowy Rok to dla większości czas zmian, nowych sytuacji, nowych znajomych - ogólnie rzecz biorąc, jest to najlepszy czas do spisywania sobie postanowień na dłuższy okres, ponieważ coś się kończy i coś się zaczyna. Wymieniamy kalendarze i z przekonaniem, że ten rok będzie dobrym rokiem, żyjemy dalej. Ale czy warto układać takie postanowienia noworoczne? Chciałabym przekazać Wam parę słów od siebie na ten temat - swoje zdanie możecie wyrazić w komentarzach.

Zacznijmy od samej idei postanowień i tego, że właśnie tak namiętnie sporządzane są na Nowy Rok. Jak wszystko, ta tradycja ma swoje początki zakorzenione w historii; mówi o tym autor tekstu Postanowienia noworoczne: nie zachowuj szczęścia dla siebie, dziel się nim z innymi!:

"Nie jesteśmy wyjątkami – już starożytni Babilończycy łączyli nadejście nowego roku z pracą nad sobą. W ich przypadku miało to praktyczny wymiar: tradycja obligowała do zwrotu pożyczonych przedmiotów i obietnicy spłacenia starych długów.
Podobny zwyczaj był znany również w starożytnym Rzymie, gdzie modlitw swoich wyznawców cierpliwie wysłuchiwał bóg Janus, opiekun wszelkich początków, któremu swoją nazwę w wielu językach wywodzących się z łaciny zawdzięcza pierwszy miesiąc roku".

Wiele osób postanawia wykonać sobie taką listę, by móc w pełni uświadomić sobie to, co chcieliby osiągnąć oraz także to, o czym marzą. Niestety u większości wygląda to tak, że z początkiem stycznia wszystko jest w porządku, utrzymanie tych postanowień jest błahostką, lecz później już zaczyna być pod górkę, ponieważ bardzo często pojawiają się pewne przeszkody i ludzie rezygnują ze swoich marzeń i celów. Innym także po prostu się nie chce, albo nie mają cierpliwości i wytrwałości do spełniania tych rzeczy. I dzieje się tak, że te cele, które zapiszemy sobie jednego roku, często później są niezmieniane przez kilka kolejnych lat. I tutaj właśnie pojawia się pytanie: czy warto to robić? 

Osobiście myślę, że warto, jednak szczęściu i marzeniom trzeba dopomóc, ponieważ czekając i nic nie robiąc nie osiągniemy nic, a o zrealizowaniu postanowień już nawet nie mówię. Trzeba wykonać chociaż jeden mały krok, żeby przynajmniej spróbować - nie powinno się czekać na rozwój wydarzeń, tylko kreować swoje życie na tyle, ile się da.

Jakie jest Wasze zdanie na ten temat? 
Życzę Wam, byście swoich postanowień nie porzucili w ciemny kąt, tylko postarali się coś spełnić! :)

Pozdrawiam,
Wiktoria

UDOSTĘPNIJ TEN POST
Szablon stworzony przez Blokotka. Wszelkie prawa zastrzeżone.